Rozdział 10

833 39 42
                                    

Od kwadransa siedziałam na kanapie ze spuszczoną głową. Bałam się spojrzeć mamie w twarz, nie potrafiłam się do tego zmusić. Jedyne, co usłyszałam po powrocie, to że mam iść do salonu. Głos miała wyprany z emocji. Czekałam, lecz rodzicielka nie odezwała się do mnie ani słowem więcej. Po padającym na podłogę cieniu mogłam wywnioskować, że stoi przy oknie, trzymając w dłoniach kubek.

Nawet jakbym chciała coś powiedzieć, to nie wiedziałam co. A trzeba przyznać, że nie chciałam. W końcu co miałabym powiedzieć? „Pamiętasz mamo, jak opowiadałaś mi o tych strasznie złych ludziach? Spędziłam z nimi cały wieczór i noc, ale nic się nie przejmuj, DK'a nie było, a Shaun jeszcze taki nie jest"? Z pewnością odetchnęłaby z ulgą.

Zamknęłam oczy, nie chciałam dłużej patrzeć na nieruchomy cień. Ta cisza między nami była zbyt bolesna. Od tak dawna miałyśmy tylko siebie, a teraz czułam się, jakbym utraciła naszą więź na zawsze. Jedyną więź, na jakiej mi zależało.

Oczywiście była jeszcze ciotka Rebecca, która pewnie też się do mnie więcej nie odezwie, ale to i tak nie to samo.

- Mamo... - wyszeptałam ledwo słyszalnie, otwierając oczy.

Zauważyłam, że cień drgnął, przez co znowu je zamknęłam. Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Zakryłam twarz dłońmi, zauważając przy tym, że jest mokra. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zaczęłam płakać.

***

Zerwałam się, gdy poczułam, że spadło na mnie coś ciężkiego. Przez nagłe i gwałtowne ruchy zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułam mocne ukłucie w skroniach. Opadłam z powrotem na kanapę.

- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić, ani tym bardziej przestraszyć – powiedział do mnie ciepły głos.

- Ciocia Rebecca? - odezwałam się zdziwiona. Tym razem spowolniłam wykonywane przeze mnie czynności, dzięki czemu zauważyłam sąsiadkę pochylającą się nade mną z zatroskaną miną. - Co ty tu robisz? Gdzie...? - Nie potrafiłam dokończyć, poczułam, jak głos robi mi się płaczliwy.

- W pracy – odpowiedziała na niedokończone pytanie. - Oj, Cornelia, coś ty narobiła?

- Miałam znaleźć sobie znajomych – wydukałam.

- Ale nie takich! I nie znikać na całą noc bez słowa! Sprawdziłaś, ile masz nieodebranych połączeń? Mogłaś chociaż wiadomość jakąś wysłać.

- Wiem.

Zapadło długie milczenie. Znowu.

- Cieszę się, że na mnie nakrzyczałaś – odezwałam się w końcu.

- Co?

- Serio. To lepsze, niż nic. Mama się w ogóle do mnie nie odezwała.

- Cornelia... - nabrała powietrza, jakby szykowała się na dłuższą przemowę. - Wiesz w ogóle, kim jest ta dziewczyna?

- Wiem.

- W takim razie dlaczego z nią pojechałaś? Był z wami ktoś jeszcze?

- Taki nowy chłopak, Shaun. I Han.

Nigdy nie widziałam, żeby ktoś wytrzeszczył oczy, jak Rebecca w tej chwili. Jakby była postacią z kreskówki, wypadłyby jej na podłogę.

- HAN? TEN HAN?! - zaczęła krzyczeć. - Jak możesz być tak...

- Głupia?

- Chciałam powiedzieć nieodpowiedzialna. Mało tego, chciałam powiedzieć o wiele więcej i to już od początku, ale aż słów mi brakuje.

Tokio Drift - Inna HistoriaWhere stories live. Discover now