Mogę ocalić od zapomnienia

2 0 0
                                    

Sala konferencyjna była przepełniona ludźmi na tyle, że niektórzy musieli usiąść na czyichś kolanach. Jednak biorąc pod uwagę, że został nim zwykły salon w domu Merciless Lloyd, to i tak całkiem dużo osób się zmieściło. Na zewnątrz słońce mocno dogrzewało, że nikt nie odważył się wychodzić na ten upał, a klimatyzacja w pomieszczeniu ledwo dawała sobie radę. W tym niewielkim pokoju, gdzie pomimo wszystko panowała uciążliwa duchota, znajdowały się różnorodne charaktery i wyglądy, a każde z nich pochodzące z innej rzeczywistości.
Wcześniej wspomniana dziewczyna była wysportowaną szatynką z wygolonym bokiem głowy i heterochromią. Wpatrywała się w swoich gości znad oprawek okularów, w których nie było szkieł, siedząc po turecku na stole. Niedaleko niej na krześle bujał się czarnowłosy Shu Fox, który bawił się skradzionym pannie Lloyd długopisem i od czasu do czasu lekko dźgał ją nim. Ze zniecierpliwieniem czekał, aż w końcu zaczną to, po co się tutaj zebrali. Na kolanach elfa o soczyście zielonych tęczówkach siedziała ciężarna albinoska — Vitani wraz z ich jeszcze nienarodzonym synem. Oboje nie zwracali zbytniej uwagi na towarzyszy i cicho rozmawiali ze sobą. Na kanapie razem z nimi znajdowała się także Kurushimi, dziewczyna o niezwykle ciężkiej przeszłości, w której doszło do wielu rozlewów krwi, a ona sama była płatnym mordercą. Na ziemi opierał się o jej nogi Meri, różowowłosy chłopak z bardzo optymistycznym podejściem do życia. Uśmiechał się delikatnie do każdego, ale szczególną uwagę zwracał na osobę za nim. Honorowe miejsce u szczytu stołu zajęła złotooka Vesa, która mając założoną nogę na nodze, obdarzała każdego chłodnym spojrzeniem. Skrywała więcej, niżby się wszystkim wydawało. Przy niej stał jak wierny pies jej niewolnik. Blondyn o brązowych i ciepłych oczach nazywał się Hoshi, niewykluczone było, że dostał syndromu sztokholmskiego. Zielone włosy upięte w kucyki przyciągały wzrok na widocznie z tego zadowoloną Meinu, która przerzuciła nogi przez oparcie fotela i bezwstydnie pożerała wzrokiem wszystkich osobników płci męskiej. Przy wyjściu z salonu, opierając się o ścianę, stała Vivienne Evening, kolejna szatynka, która spokojnie czekała na rozwój wydarzeń. Na schodach prowadzących na piętro domu zasiadła trójka studentów z Greenville School — Lucrece Henderson, Liliana Davidson i Hubert McCraft. Śmiali się cicho podczas wspólnej rozmowy.
— Okey, rozpocznijmy pierwsze zebranie dotyczące misji pod tytułem „Mogę ocalić od zapomnienia". Wszyscy dobrze wiemy, że nie możemy pozwolić, aby nasza autorka, którą jest Marta, zapomniała o nas. Także, czy są jakieś pomysły? — Less podniosła do góry notes, po czym zaczęła coś w nim pisać.
Przez chwilę zapanowała w pokoju kompletna cisza i słychać było tylko dźwięk włączonej klimatyzacji. Każdy niepewnie spojrzał na swoich przyjaciół, nikt nie wiedział, co się z nimi stanie, jeśli autorka zapomni o nich. W końcu Vita odchrząknęła, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
— Może zacznijmy od tego, aby wszystko dookoła niej przypominało jej o nas. Na przykład każda wzmianka o elfie będzie jej się kojarzyła z Lethienem. — Zaproponowała.
— Z Merciless jedyne, co się może kojarzyć, to głupota i idiotyzm. — Shu wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
Dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie, ale zamiast odszczeknąć mu się, poprawiła oprawki od okularów, wyprostowała się i starała się wyglądać na niezwykle poważną i inteligentną panią profesor.
— Ktoś jeszcze da jakiś pomysł? — zapytała chłodnym tonem.
— Co powiecie na to, żeby jej się śnić po nocach? — odezwała się Meinu z tym swoim dziwnym wyrazem twarzy, trudnym do zinterpretowania.
— Możemy dać jej inspirację do następnych opowiadań. — Dodała nieśmiało Lucrece.
W sali rozpętała się prawdziwa burza mózgów i co chwila pojawiały się coraz to bardziej wymyślne pomysły; każdy przekrzykiwał innych, żeby opowiedzieć swój plan. W sumie zebranie skończyło się na zagorzałej kłótni między osobami znajdującymi się w pomieszczeniu.
— Ej, ej, już spokój. Cisza! — Krzyk Kurushimi przedarł się przez hałas i nagle wszyscy magicznie umilkli. — Może po prostu będziemy robić to, co zawsze i nie pozwolimy jej na to, żeby z nas zrezygnowała. W końcu jesteśmy po części jej życiem, nie może nas ot, tak odrzucić i o nas zapomnieć. Nadal będziemy pojawiać się na jej rysunkach, w opowiadaniach i książkach. Nie musimy nic planować ani kombinować, sama będzie o nas wspominała.
Zszokowane spojrzenia były utkwione w czarnowłosej dziewczynie, a buzie otwarte ze zdziwienia. Nikt chyba nie był przygotowany na taką przemowę ze strony Kuru.
— Nigdy nie mówiłaś niczego tak... — Vita na przerwała na chwilę, zastanawiając się nad doborem odpowiedniego słowa. — głębokiego i mądrego.
I właśnie w taki sposób rozegrało się pierwsze zebranie dotyczące misji „Mogę ocalić od zapomnienia", które było niepotrzebne, bo Marta nie miała zamiaru zapominać.

NiezapominajkiWhere stories live. Discover now