- Lou, prosiłem cię... - odezwał się w końcu, nie do końca wiedząc czy nadszedł już czas, aby jego omega dowiedziała się o jego byłym partnerze.

- Przepraszam, Harry. Naprawdę nie chciałem. - w głosie omegi słychać było żal. - Nie wiem dlaczego tak to cię wkurza, widzę, że nie chcesz mi o tym powiedzieć. - Louis z lekkim przestrachem wyciągnął dłoń, aby pogładzić policzek bruneta. - Ale chcę, abyś pamiętał, że jestem tu dla ciebie. Zawsze. - dodał pewnym tonem i spojrzał w smutne oczy Harry'ego, który wpatrywał się w niego uważnie. - Chodźmy spać, okej? - zapytał, po czym od razu położył głowę na piersi alfy. Styles sięgnął po kołdrę i otulił ich dokładnie, a potem jego dłoń znów wylądowała na plecach omegi. Drugą umieścił pod głową i przymknął oczy, ale nie po to, aby zasnąć. Nie miał już ochoty dłużej niczego ukrywać.

- Miał na imię Doug. - zaczął cicho, mając nadzieję, że szatyn jeszcze nie zasnął. I na szczęście tak właśnie było, Louis niemal natychmiast objął szczelniej swojego alfę i pocałował miejsce tuż nad jego sercem. - Byłem w nim ślepo zakochany i myślałem, że to właśnie on był mi pisany. Byłem zdolny przenieść dla niego góry, ale niestety nie działało to w obydwie strony. - przyznał - Niall mówi, że to nie była moja wina, ale byłem na tyle głupi, że owinął sobie mnie wokół palca. Jedno słowo Dougiego, a głupiutki Hazza robił wszystko, aby zadowolić swoją omegę...

- To on cię tak nazywał? - zapytał śmielej Tomlinson, jednocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Harry zwiesił głowę, zawstydzony swoją chwilą słabości i niemo przytaknął. Omega chwycił większe dłonie w swoje i ścisnął je w pokrzepiającym geście.

- Miesiące mijały, ja byłem coraz bardziej zakochany i naprawdę myślałem o tym, aby pójść krok dalej. Nie zraziło mnie to, że przez pół roku naszego związku nie poznałem żadnego znajomego Douga, nie mówiąc nawet o jego rodzicach. - kontynuował. - Zignorowałem jego dziwne zachowanie, gdy przez przypadek dotknąłem jego telefonu, a on wydarł się na mnie jak opętany. Byłem tak ślepy, że nie zauważyłem, że bardziej ode mnie kochał moje pieniądze i prezenty, którymi go obsypywałem. Nie słuchałem Nialla i Josephine, gdy mówili mi, abym był ostrożny i nie angażował się tak szybko.

- Dalej nie wziąłeś sobie ich słów do serca. - zauważył z humorem omega, a alfa parsknął w odpowiedzi na te trafne słowa. Bo Louis miał rację, w jego przypadku też nie umiał zapanować nad swoimi instynktami, ale miał dziwne przeczucie, że tym razem nie popełnił błędu.

- Kupiłem tego dnia pierścionek i byłem w drodze do niego. - kontynuował - Po drodze wstąpiłem po kwiaty i wtedy wpadł mi do głowy pomysł, aby od razu pojechać na uniwersytet, gdzie miał zajęcia. - tłumaczył bawiąc się palcami. - Pomyślałem sobie, że takie niespodziewane oświadczyny, gdzie świadkami byliby jego znajomi... Że to byłoby coś niezapomnianego. No i było. Dla mnie. - dodał, śmiejąc się zupełnie bez humoru. Louis widział, że mówienie o tym całym Dougu było dla niego cięższe niż mogłoby się, na pierwszy rzut oka, wydawać.

- Kochanie, nie musisz opowiadać dalej... Zrozumiem jeśli nie czujesz się na siłach... - delikatnie zasugerował, ale Harry nie miał zamiaru jeszcze skończyć.

- Stał tam, na schodach prowadzących do budynku, w którym znajdował się jego wydział. Na początku nawet nie zauważył, że stoję jak wryty i przyglądam się jak tamten niemal pożerał mu twarz. Z początku myślałem, że mam omamy z powodu emocji, ale ocknąłem się, gdy bukiet wypadł mi z rąk, a jakaś dziewczyna podbiegła do mnie i mi go podała. Coraz więcej ludzi zwracało na mnie uwagę i nie dziwię się temu, bo na pewno nie wyglądałem na studenta. Wystroiłem się jak szczur na otwarcie kanału, na samo wspomnienie przechodzą mnie dreszcze wstydu. - przyznał marszcząc nos - Dopiero wtedy zwrócili uwagę na coś innego niż swoje otwory gębowe i spojrzeli na mnie. Starego, naiwnego i żałosnego alfę, który dał się omotać.

FullMoon Inc. [LARRY]Where stories live. Discover now