Coleman zatrzymał się przy zniszczonej ławeczce, która stała pod pięknym drzewem. Nie wiedział co, to za gatunek rośliny, ale promienie słońca przebijające się przez pojedyncze listki, by następnie przyjemnie ogrzewać jego twarz, zdecydowanie go urzekły i skradły jego serce. Ławeczka, która swoje lata już przeżyła była wykonana z drewna, które zaczynało powoli próchnieć. Wyjął słuchawki z uszu, a następnie zwinął je w byle jaki kłębek i schował do kieszeni. Potem się będzie martwił o rozplątywanie tego co powstanie z cienkiego kabla. Usiadł ostrożnie i rozejrzał się dookoła. Znajdował się na malutkiej polanie pokrytej rozwijającymi się kwiatami oraz długą trawą. Całą polankę otaczały drzewa, które w jakiś sposób odgradzały to miejsce od reszty lasu. Można powiedzieć, że stanowiły mur, a miejsce gdzie siedział Olivier stanowiło wejście. Pokusić się można o stwierdzenie, że to miejsce w pewien sposób roztaczało wokół siebie magiczną aurę.

Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek ławki i wsłuchał się w cichy śpiew ptaków latających nad lasem. Przyjmował na twarz kolejne promienie słońca, które przyjemnie grzały jego policzki. Nie chciał stąd wychodzić. Mógłby spędzić tu kolejne kilka godzin, a mając ze sobą aparat uwieczniłby piękno tego miejsca na fotografiach, choć wiedział, że nic nie zdołałoby oddać uroku tego miejsca.

Po kilku bezczynnego siedzenia na ławce i wgapianiu się w drzewa, usłyszał za sobą dźwięk szeleszczących gałęzi. Podniósł przestraszony głowę i odwrócił się w stronę dźwięku. Jakie było jego zdziwienie kiedy zauważył Elinę Swan, która takimi samymi przestraszonymi oczami patrzyła na niego. Widać, że była zdezorientowana i zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Skanowali uważnie swoje twarze. Wyglądali jakby dopiero się poznawali, a przecież pięć razy w tygodniu mijali się na szkolnych korytarzach przynajmniej kilka razy, co więcej mieli razem dwie lekcje. Unikali kontaktu wzrokowego. Patrzyli na kształt twarzy, usta, nawet brwi i ubiór, ale nie mogli popatrzeć sobie w oczy.

   Dwójka nieznajomych sobie praktycznie osób. Mimo, że mijali się już prawie trzy lata na korytarzach Central City High School. Mimo, tego że mieli razem lekcje ich rozmowy polegały na dyskusji na lekcji lub proszeniu o notatki. Po stronie Eliny Swan można było zapisać krótkie rozmowy, które opierały się tylko i wyłącznie na notatkach z geografii, natomiast po stronie Oliviera Colemana można było wypisać masę innych rzeczy, a te dotyczące tej jednej lekcji były gdzieś totalnie na szarym końcu długiej listy.

Zafascynowanie, zauroczenie, zainteresowanie. Każdy uważał dziewczynę jako głupiutką gwiazdeczkę szkoły, która najwięcej wie o ubraniach i kosmetykach, ale ten nieśmiały chłopak, który obserwował ją uważnie dostrzegł znacznie więcej. Widział mądrą, błyskotliwą i wrażliwą kobietę. Kiedy słuchał jej na lekcjach miał wrażenie, że jej każde słowo jest obmyślone i doskonale dopasowane. Nie wiedział jednego, dlaczego nie chciała mówić. Jasne, wypowiadała się na tematy naukowe, na tematy poruszane na lekcjach, ale nic poza tym. Przecież miała głos, jeden z „silniejszych" w całej szkole. To na nią wszyscy patrzą z rezerwą, to między innymi ona jest tą znaną postacią szkoły, a mimo tego, że zdecydowanie potrafiła i mogła, nie chciała. Nie wiedział czy coś ją powstrzymuje, czy po prostu nie chce tracić na coś takiego czasu. Bo przyznajmy szczerze, kobietom w tych czasach, a tym bardziej uważnych za laleczki barbie niż osoby mające coś mądrego do przekazania, jest ciężko. Prędzej usłyszy, żeby poszła nałożyć kolejna warstwę tapety niż rzeczywiście ktoś zacznie jej słuchać.

— Hej. — powiedział nieśmiało i machnął ręką. Nie wiedział co dokładnie powinen zrobić, a lekkie rumieńce pojawiające się na twarzy oraz obecność tej dziewczyny wcale nie pomagały.

— Hej. — uśmiechnęła się promiennie i postawiła kilka kroków w stronę ławki. — Kojarzę cię ze szkoły, jesteś...

— Olivier. — powiedział szybko, bo i tak domyślał się, że dziewczyna nie wie jak ma na imię. Mogła go kojarzyć tylko z wyglądu. Podczas ich krótkich wymian zdań nigdy nie przedstawili się sobie. Ona nie musiała, bo nie ukrywajmy każdy znał jej imię i nazwisko, a on... nie czuł takiej potrzeby, bo po co takiej dziewczynie jego imię. Zapomni je od razu po pożyczeniu zeszytu.

shy boy✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora