Rozdział 5.

472 27 20
                                    

Światło wpadło do pomieszczenia, jednak postać leżąca na łóżku nie miała humoru by wstać i przywitać kolejny dzień.

—Antosia wstawaj już 9—Usłyszała dziewczyna obok swojego ucha. Westchnęła tylko przewracając się na drugi bok.

—Nie chce...—Wymamrotała niewyraźnie w poduszkę. Artur był zdziwiony zachowaniem swojej córki, zawsze cieszyła się, gdy ją budził.

—Co się stało?—Zapytał. Usiadł delikatnie na łóżku, głaszcząc włosy dziewczyny.

—Nic, po prostu jestem zmęczona—Odpowiedziała odwracając się do niego twarzą—Za dużo czasu spędziłam na zajęciach z fletu—Uśmiechnęła się.

Ojciec jednak wiedział, że córka o czymś mu nie mówi, nie chciał jednak drążyć tematu.

—Wiesz, że wyjeżdżam? Zobaczymy się za dwa dni—Pocałował ją w czoło—Poradzisz sobie?

—Tak, jasne. Uważaj na siebie—Powiedziała siadając na łóżku.

—Będę, do zobaczenia—Powiedział i wyszedł z jej pokoju.

Tosia wstała szybko i podeszła do szafy, ubrała się w luźne białe dresy i żółtą koszulkę z wyszytą pszczółką na lewej piersi. Włosy uczesała i związała w dwa dobierane warkocze.

Gdy zaczęła robić sobie śniadanie, jej telefon zaczął wibrować. Podbiegła do niego szybko, wciskając zieloną słuchawkę.

~Halo?

~Cześć Tosia, nie przeszkadzam?

To Trond.

~Nie skądże! Co tam słychać?

~Wiesz, mamy taką ogromną prośbę. Nie ma kto się zająć Liv. Czy mogłabyś si...

~Jasne, że tak! Nie ma problemu!

~Super! Dziękuję bardzo nam na tym zależy. Będziemy za godzinkę, dobrze?

~Jasne, czekam.

Rozłączyła się.

—Czyli dziś będę nianią...—Wymamrotała. Dokończyła szybko swoje śniadanie, zmyła naczynia. Zaczęła planować co będzie mogła zrobić z małą siostrzyczką Mariusa.

Gdy tylko wyciągnęła swoje stare LEGO z szafki, zadzwonił dzwonek do drzwi.

—Już biegne!—Odparła przebiegając przez korytarz jak wichura—Dzień dobry! Cześć Liv—Przywitała się z Mężczyzną całusem w policzek, a dziewczynkę wzięła w ramiona.

—Tosia!—Krzyknęła rozradowana Liv.

—Jeszcze raz ci dziękujemy, odbierze ją ktoś o 19—Tosia przytaknęła głową—a ty bądź grzeczna i nie spraw Antosi problemów—zwrócił się do brunetki.

—Tak jest kapitanie!—Zasalutowała mu.

Pożegnali się, a dziewczyny przeszły do salonu. Cała zabawa zaczęła się od pieczenia babeczek, by potem wspólnie je udekorować.

—Przyjedziesz kiedyś do nas?—Zapytała Liv kiedy wykładała foremki na blachę.

—Jak kiedyś będziecie chcieli...—Tosia wsypała kawałki czekolady do masy i dalej mieszała.

—Marius na pewno się ucieszy!—Oznajmiła dziewczynka. Antonina trochę się speszyła.

—Dlaczego?—Zaczęła wlewać gotową masę do ozdobnych papierowych foremek.

—Czy wam dorosłym trzeba tłumaczyć tak prostą rzecz?—Zapytała zirytowana. Blondynka odłożyła pustą miskę do zlewu.

—Co tłum...—przerwał jej dzwonek telefonu—przepraszam cię na chwilę.

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Apr 01, 2020 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

Baby it's ok//Marius LindvikOù les histoires vivent. Découvrez maintenant