Rozdział 3.

304 17 6
                                    

Obudziła się jakoś długo po dwunastej. Wstała z łóżka w niezbyt najlepszym humorze. Na szczęście już dziś wracał jej ojciec z pracy, to nie spędzi dnia pozostawiona sama sobie.

Przeszła do kuchni robiąc sobie płatki z mlekiem. Dodając oczywiście najpierw płatki, a potem mleko.

Usiadła przed telewizorem. Miała wrażenie, że musiała dziś coś zrobić, ale nie pamiętała co dokładnie. Może miała gdzieś iść? Nie... Z panią Pål umówiła się na następny dzień.

Wzruszyła ramionami, wpychając kolejną łyżkę czekoladowych płatków do buzi.

Gdy tylko skończyła wrzuciła miskę do zlewu i umyła naczynia również pamiętając o tych z wczoraj.

Za około dwie godziny powinien pojawić się jej tato. Postanowiła go więc czymś przywitać i zaraz znalazła się w kuchni robiąc czekoladowe babeczki z masłem orzechowym i kawałkami brownie. Tosia uwielbiała gotować i piec. Co prawda nie zawsze jej się chciało, ale by kogoś uszczęśliwić to zawsze brała się do roboty.

Gdy babeczki wsadziła do piekarnika poszła się szybko przebrać z piżamy. W końcu nie mogła chodzić w długich spodniach w czerowną kratkę i długiej zbyt dużej koszulce z kubusiem puchatkiem i jej ulubionym cytatem:

Wiesz prosiaczku... Miłość jest wtedy... Kiedy kogoś lubimy... Za bardzo”

Otworzyła szafę wyciągając z niej szare dresy z ściągaczami na kostkach, a także o wiele za dużą niebieską koszulkę z małym wyszytym słoneczkiem na prawej piersi.

Po co się ładniej ubierać, skoro i tak cały dzień przesiedzi w domu. Może obejrzą z tatą jakiś fajny film? (Czyt. Bajkę)

Wróciła do kuchni wypełnionej pięknym zapachem babeczek. Uwielbiała ten przepis. Było w niej wszystko co uwielbia, a do tego użyte produkty nie stwarzają z niego bomby kalorycznej.

Wyciągnęła gorące babeczki z piekarnika i odstawiła na bok by ostygły.

Zaczęła robić dla niego późne śniadanie. Zdecydowała, że puszysty omlet z pastą z awokado będzie idealny.

Gdy tylko skończyła ustawiła wszystko na stole, a babeczki udekorowała kremem śmietankowym.

Usłyszała dzwonek. Pobiegła szybko do drzwi, rzucając się na osobę stojącą w progu. Artur tylko krzyknął głośno jej imię. Kochają się, nawet jeśli przez większą część swojego życia się nie znali. Byli sobie rodziną, jedyną i prawdziwą.

Gdy tylko się oderwali wysłali sobie uśmiechy.

Weszli z powrotem do domu mężczyzna szybko się rozebrał stawiając walizkę pod ścianą.

—A co tu tak pachnie?—Zapytał wchodząc do jadalni. Zrobił minę szczęśliwego dziecka i zaczął piszczeć na danie które na niego czekało.

—Haha, spokojnie bo się udławisz—Powiedziała gdy usiadł przy stole i zaczął pałaszować.

—Mmm ałe płyszne—Oznajmił z pełnymi ustami. Dziewczyna się zaśmiała i usiadła obok niego—Jak tam co robiłaś, kiedy mnie nie było?-—Tym razem zapytał z pustą buzią.

Tosia ożywiła się mówiąc mu wczorajszą sytuacje. Powiedziała o wszystkim o kobiecie, o sytuacji w szpitalu i o jej synie.

Nagle sobie przypomniała.

—O cholera! Miałam być u nich na obiedzie!

Sprawdziła szybko telefon. Zobaczyła sms od Mariusa z adresem.

Baby it's ok//Marius LindvikWhere stories live. Discover now