ROZDZIAŁ 1

95 7 7
                                    

Madelaine Grossing  była dumną uczennicą domu Lwa, przyjaciółką Lily Potter i Rose Weasley.
Szatynka przemierzała korytarz spokojnym krokiem, kiedy usłyszała jakiś szmer. Odrobinę się przestraszyła i przyspieszyła kroku. Szatynka ubrana jedynie w cienki bordowy sweter i czarną spódniczkę, wpadła na kogoś. Odbiła się od torsu chłopak i gdyby nie silne ramiona upadła by na ziemię. Obróciła  się i ujrzała szmaragdowe tęczówki, należące do Albusa Pottera. Szybko się od niego odsunęła na bezpieczną odległość. Bez zbędnych słów udała się w stronę wieży Gryffindoru. 

– Och, nie ma za co, Grossing! Nie musisz dziękować! – krzyknął chłopak.

– Nie zamierzam, Potter! – odkrzyknęła.

– Moglibyście skończyć ten cyrk– rzekł z filozoficzną miną Scorpius.  

– Nie wiem, o co ci chodzi – odparł chłopak. 

– Może o to, że przez dwa lata się za nią uganiałeś. Nie wierzę, że ci przeszło. – powiedział blondyn.

– Cicho bądź, jeszcze ktoś usłyszy. Nie przeszło, ale spotyka się ze Lorcarn'em.

– I to ci stoi na przeszkodzie? — dopytała.

– Nie– odparł krótko.

– Więc co? – spytał Scorpius i wypowiedział hasło do Pokoju Wspólnego. 

– Muszę opracować plan, jak ją zdobyć. Nie wyskoczę z dnia na dzień, z tekstem, ej Mads słuchaj podobasz mi się od dwóch lat, chcesz zostać moją dziewczyną? – powiedział sarkastycznie, kierując się do ich dormitorium.

– Zrób coś z tym, zanim się zakocha w tym Lorcarnie – powiedział Scorp.

– Jakoś nie widzę, żebyś tak działał w stosunku do Rose – odgryzł się Albus.

– To inna sytuacja. Ona mnie nienawidzi – powiedział smutno. 

– Obaj nie mamy szczęścia – powiedział Al i zniknął za drzwiami łazienki. 

Madelaine doszła do obrazu Grubej Damy i wypowiedziała hasło, po czym portret wpuścił ją do środka. Poszła do swojego dormitorium, które dzieliła z Rosie i Lily, jej najlepszymi przyjaciółkami. Z panną Weasley zaprzyjaźniła się jeszcze w pociągu na pierwszym roku nauki, natomiast z Lily, kiedy ta została przydzielona do ich sypialni rok później. Młoda Potter'ówna była bardzo wygadaną osobą i od razu złapały dobry kontakt, ku wielkiej uciesze Rose. Madelaine była niską, szczupłą szatynką, która we wrześniu rozpoczęła piąty rok nauki. Jej oczy były niebieskie, wręcz szafirowe. Była śliczną dziewczyną, na której można było zawiesić oko. Jednak nie była pozbawiona wad, bywała sarkastyczna i złośliwa. Szybko się niecierpliwiła, a młodsi uczniowie doprowadzali ją do szewskiej pasji. Często gdy byli zbyt głośno w salonie Gryfonów, unosiła się i krzyczała na nich, a później beształa się za, to w myślach. Była impulsywna, a za nauką szło jej dosyć dobrze, nie licząc eliksirów z którymi była na bakier. Za to kochała quidditcha, była ścigającą w drużynie Gryfonów, której kapitanem był James Potter. Chłopak miał czekoladową czuprynę, która była wiecznie w nieładzie i tego samego koloru oczy. Starszy z braci Potter, grał na pozycji szukającego i był naprawdę niezły. Jego ogromną wadą, było robienie głupich żartów, jednak wyrósł już z tego okresu. W końcu rozpoczął szósty rok w Hogwarcie. Postanowił, że ten rok zacznie od całkowitej szczerości i zerwał ze swoją dziewczyną — Olivią Aston.  Blondynka,długo po nim nie rozpaczała, już dwa tygodnie później miała nowego chłopaka, chłopaka z domu Kruka, który w tym roku miał skończyć szkołę.

Relacje Jamesa i Madelaine, śmiało można było określić mianem dobrej przyjaźni. Nie należeli do typu papużek nierozłączek, ale raz w tygodniu spotykali się w Pokoju Życzeń, przy piwie kremowym. Nieraz ich spotkania trwały po kilka godzin, jednak zawsze utrzymywali je w tajemnicy, przed resztą, aby przypadkiem nikt się tam nie przyplątał. James nie był typem wzorowego ucznia, ale nie był też nieukiem. Jego oceny były bardzo dobre, choć nie siedział długo przed podręcznikami, zaś jego zachowanie podczas zajęć pozostawiało wiele do życzenia. 

Madelaine siedziała przy drewnianej, białej toaletce, rozczesując swoje długie, brązowe włosy, kiedy wstała, Lily wskoczyła jej na plecy, przez co obie upadły na ziemię.

– Co ty robisz, ruda Wiewiórko!? – zaśmiała się Madeline, uderzając w czuły punkt, panienki Potter. Lily nienawidziła, gdy ktoś robił przytyki do jej włosów. 

– Och, dobrze wiesz, że nie cierpię,jak tak mówisz – fuknęła obrażona, po czym bez ostrzeżenia, zaczęła łaskotać przyjaciółkę.

– Przestań! – krzyczała przez śmiech, panna Grossing.

– Najpierw mnie przeproś Mads, a później się zastanowię – odpowiedziała rudowłosa.

– Wybacz mi Lily – powiedziała zbyt podniosłym tonem i obydwie wybuchły śmiechem, wstając z podłogi. Wtedy do pokoju weszła Rose, która omiotła przyjaciółki badawczym spojrzeniem i rzuciła się na łóżko, na którym leżała też Madeline. 

– Ała, nie jesteś taka chuda, jak ci się wydaje – mruknęła Grossing, na co Rosie wbiła jej łokieć w żebro. Medeline jęknęła rozmawiając obolałe miejsce.

– Kolejna ruda wredota – powiedziała i zwaliła Weasley z łóżka, uśmiechając się słodko. 

Rose podeszła do swojego łóżka i zabrała z niego poduszkę, po cichu podchodząc z nią do łóżka, niczego nieświadomej Madeline. Uderzyła brunetkę w głowę, a to zapoczątkowało wojnę, trzy przyjaciółki zaczęły ganiać się po pokoju, aż w końcu drzwi się uchyliły, a nieświadomy niczego James wszedł przez nie i dostał w głowę poduszka od Grossing. Chłopak wkurzył się, że ktoś ośmielił się naruszyć jego włosy, od razu podszedł do sprawczyni i przerzucił ją sobie przez ramię. Dziewczyna zaczęła się wierzgać.

– James puść mnie! – krzyknęła rozbawiona, a Rosie i Lily dalej prowadziły bitwę.

– Twoje życzenie, jest dla mnie rozkazem – zaśmiał się i upuścił ją na łóżko, wskakując na nie. Przy okazji znalazł się na nodze dziewczyny.

– Złaź! – krzyknęła i próbowała go zwalić z łóżka, efektem czego chłopak znalazł się nad nią i zaczął się pochylać, aby zacząć ją łaskotać. Dziewczyna zaczęła się niemiłosiernie śmiać, co chwila błagając o litość. W końcu udało jej się wyswobodzić spod wpływu chłopaka i uspokoiła się.

– Po co przyszedłeś James? – spytała, jak zwykle ciekawska Lily.

– Czyżbyś zapomniał, że chłopcom wstęp wzbroniony do damskich dormitoriów? – spytał złośliwie Madeline. 

– Nie zapomniałem o tym, Skarbie. Po prostu rodzice przysłali list, do mnie i do Lils – powiedział i rozsiadł się na łóżku Grossing, która tym razem się przesunęła. 

– Dawaj! Co piszą? – spytała z entuzjazmem. Brązowowłosy podał jej papier.

– Nic ciekawego, proszę żebyśmy się dobrze zachowywali i takie pierdoły, to od matki. Ojciec dopisał, żebyśmy się nie przejmowali i dobrze się bawili. – powiedział chłopak.

– Uwielbiam waszego tatę – powiedziała Grossing. 

– Tak, jest w porządku. Hamuje zapędy kontrolne matki – zaśmiał się chłopak.

– Dobra, pogadaliśmy o liście i o innych rzeczach, a teraz wypad James, idziemy spać – zarządziła Rose, wypychając chłopaka za drzwi. 

Trzy Gryfonki, ułożyły się w swoich łóżkach i jeszcze chwilę plotkowały, po czym zasnęły.



Siema!

Wracam do Was po dosyć długiej przerwie od pisania, bo z jakieś półtorej roku, niczego nie pisałam, więc mój warsztat się pogorszył. Tym razem książka z Harrego Pottera, mam nadzieję, że przyjmijcie ją cieplutko.

I love you, Guys!

Seria Niefortunnych Pocałunków | Harry PotterWhere stories live. Discover now