I.II: Baranek Boży

2.3K 611 1.8K
                                    

Polska upadła już dawno. Teraz tylko się pogrąża.

#strajkkobiet



Eros był zawsze bratem śmierci, a jego strzały zawsze były zatrute.


                              MJ

Stałem z rękoma włożonymi do kieszeni spodni dresowych, podziwiając panoramę budzącego się do życia miasta. Lekko zmrużyłem zmęczone, podkrążone już oczy, aby dokładniej zobaczyć pierwszych rozciągających się wzdłuż szerokiego brzegu Wisły biegaczy. Większość z nich naciągnęła na swoje smukłe, wygimnastykowane sylwetki kolorowe, neonowe kombinezony. Z daleka niektórzy wyglądali jak przedstawiciele grupy Power Rangers, przygotowujących się tu, nad tą polską rzeką do walki ze złem. I tylko ja jeden, jedyny pierwszy raz od wielu lat odpuściłem sobie poranny trening. Kraków mnie wyraźnie dekoncentrował.

Sama już świadomość, że mógłbym się zatracić w tych wszystkich szczeniackich wspomnieniach, wywoływała u mnie delikatne, nieprzyjemne napięcie mięśni, które w dłuższej perspektywie czasu prowadziło do niewygodnych zakwasów. Zacisnąłem mocniej zęby, żeby przypadkiem nie rozpędzić swoich myśli za daleko i nie wprowadzić do nich chaosu, który zawsze komplikował niedokładnie posklejany całokształt. Powoli usiadłem na puchowym krześle i chwyciłem za zimny już kubek gorzkiej kawy. Nieprzespane, pracowite noce lubiłem przypieczętować porządną dawką kofeiny.

Bo tylko ona dawała mi namiastkę siły w tych dniach zlepiających się w moją bezsensowną egzystencję.

Westchnąłem ciężko.

Moi towarzysze nieźle wczoraj zabalowali z nieznajomymi, puszczalskimi kobietami z obskurnego, taniego klubu. Wręcz kochali te łatwe, polskie panienki, które były otwarte i traktowały własne ciała jak pieprzony plac zabaw. Każdy mógł skorzystać. W Krakowie nie trzeba było chodzić do burdelu. Wystarczyło wejść do pierwszego lepszego pubu i towar sam rozciągał się przed nami na stole. Widać było, że dobrze ubrani mężczyźni stanowili tutaj rzadkość. Tak samo, jak gruby portfel.

Gorzki smak dużej czarnej zbombardował przyjemnie moje podniszczone kubki smakowe, a zimny powiew wiatru potargał do połowy rozpiętą koszulę. Wyciągnąłem komórkę, aby raz jeszcze przeanalizować rozkład połączeń na dzisiejszą noc. Zostało jeszcze jedno mało zlecenie, a potem mogliśmy wrócić do kraju.

Chciałem się stąd jak najszybciej ulotnić. A najlepiej zacząć wszystko od nowa. Z dala od tych schematów, które mi perfidnie narzucano.

Wybrałem numer do Jonathana i wściekły cisnąłem telefonem do środka pomieszczenia, kiedy usłyszałem kolejny raz przeklętą pocztę głosową. Nie potrafiłem zaakceptować tego rażącego braku profesjonalizmu. Przejechałem otwartą dłonią po twarzy, przeklinając w myślach lekkie prowadzenie się ludzi ojca. Ten ich brak kompetencji kłócił się z tym, czego sam oczekiwał i wymagał. Od siebie. I przede wszystkim ode mnie. Zacisnąłem pięść.

Nie potrafili rozdzielić prywatnych pobudek od prostego zlecenia. Naiwnie chcieli to ze sobą połączyć. Głupcy. Byli wystarczająco słabi, ponieważ nie mogli się skupić na żadnym powierzonym zadaniu. I przez nich wszystko mogło się skomplikować, a ja już nie miałem tej pewności, czy chciałbym to ratować.

Wstałem na dźwięk głośnych wibracji dochodzących z głębi pomieszczenia. Kilka zapasowych telefonów przy mojej porywczości było prawdziwym zbawieniem. A i tak byłem dla nich, jak pieprzony Baranek Boży. Znosiłem te ich chore grzechy, często boleśnie przy tym obrywając.

Pełna wiary Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz