I.I: Popapraniec

4.8K 782 4K
                                    

Powieść zawiera kontrowersyjne sceny, co może być niepokojące dla niektórych czytelników.

Autorka również w żaden sposób nie promuje zachowania i relacji tu ukazanych.

Czytasz wyłącznie na własną odpowiedzialność.

« SH

Eros jest demonem.
Eros pragnie tego, czego jeszcze nie ma, czego nie posiada, pragnie być takim, jakim jeszcze nie jest, pragnie tego, czego mu brak.
Miłość jest demonem.

                                                                      Platon.


        Wpatrywałam się w ciszy w czerwoną cienką oprawę, która skrywała plik papierów, przeżywając w środku niewyobrażalną pustkę. Trzymałam w drżących rękach owoc swojej rocznej ciężkiej pracy i nie czułam nic, chociaż kosztowała mnie tak wiele nerwów. Łez. Czasu. Czasu, którego nikt nigdy mi już nie zwrócił.

Brawo! Obroniłam magistra.

Zamiast szczęśliwa wrócić do swoich czterech ścian, stałam w przejściu podziemnym w samym centrum rozkopanego Krakowa i zastanawiałam się, co dalej zrobić ze swoim smętnym życiem. Po definitywnym zakończeniu pięcioletnich studiów technicznych nie poczułam, żeby moje barki stały się nagle lżejsze. Nie zrzuciłam żadnego ciężaru, chociaż on gdzieś tam przycupnął niezauważalnie.

Ludzie mijali mnie bez słowa. Niektórzy tylko zahaczali swoimi ogromnymi listonoszkami zarzuconymi niedbale na ramię o skrawek mojego ciała zasłoniętego przez cienki materiał białej koszuli, ale to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Tak naprawdę niewiele spraw miało.

Miałam ochotę zniknąć, pomimo że ktoś przecież czekał na mnie w dwupokojowym mieszkaniu, które powinnam określać pieszczotliwie swoim gniazdkiem. Domem, w którym mogłabym czuć się sobą, a tak niestety nie było. Luke, mój dobry przyjaciel i narzeczony. Człowiek, któremu zawdzięczałam swoje obecne, całkowicie bezpieczne, częściowo przewidywalne życie. Jednak to przestało mi wystarczyć. Pragnęłam czegoś więcej.

Westchnęłam cicho i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku obskurnego przystanku tramwajowego. Większość spotykanych przechodniów miała rozkojarzone spojrzenie, w którym na próżno było szukać przejawów jakiegokolwiek zainteresowania otoczeniem. Niektórzy z nich zajadali się kręconymi lub też kolorowymi, gałkowymi lodami bez większego przekonania. No tak. Był przecież lipiec, początek kolejnego upalnego lata.

Dopadł nas poważny kryzys klimatyczny, ale ludzie wciąż podchodzili z dystansem do tematów związanych z ochroną przyrody. Niektórzy zasłaniali się brakiem czasu, bo przecież popularny stał się tryb życia, w którym większość dnia spędzało się w pracy, żeby piąć się po tych wszystkich szczeblach kariery. Inni uparcie twierdzili, że te i podobne problemy ich w żaden sposób nie dotyczyły. Zmniejszająca się ilość zieleni w aglomeracjach miejskich, ceny warzyw i owoców uparcie rosnące w górę i nagłe skoki temperatur, przez które powoli pory roku się zacierały to tylko wierzchołek góry lodowej, ale konsekwentnie ignorowany przez społeczeństwo. W efekcie każdy na kogoś innego zrzucał odpowiedzialność. A to było słabe.

Stanęłam z boku i czekałam cierpliwie na trójkę, która nigdy się nie spóźniała. Od razu przypomniał mi się ten idiotyczny quiz, który podesłał mi pewnego wieczoru kolega z roku, a tytuł brzmiał mniej więcej tak: Którym tramwajem dzisiaj jesteś? Przewróciłam oczami. Samo już porównywanie człowieka do przedmiotu było idiotyczne, ale jednak pewna grupa społeczeństwa brała to na poważnie.

Pełna wiary Where stories live. Discover now