Opuszczony garaż Marihuany

Începe de la început
                                    

- „Wrócę wieczorem, wiesz? Znowu muszę ratować tego debila". - powiedziałem kocicy.

Ruszyłem w stronę przedpokoju. Z szafki, znajdującej się obok drzwi wyciągnąłem brudne i zabłocone czarne buty, a z regału nad nimi wyciągnąłem jeszcze nieużywanego flocka.Załadowałem go, odbezpieczyłem, licząc na to, że jakimś cudem nie postrzelę się w udo w trakcie biegu za ziomkiem. Zarzuciłem na barki czarną, skórzaną kurtkę i wrzuciłem do jednej z jej kieszeni czarną kominiarkę.Zamknąłem drzwi na klucz i wsiadłem do mojego samochodu. Był nim zawodny niczym mężczyzna po pięćdziesiątce w niepłodne dni swojej żony gruchot marki Las Pegaz Narano.Samochód był mały, ale szybki tak jak... dobra, koniec tych porównań. Przekręciłem stacyjkę, włączyłem radio, a raczej połączyłem się z nim swoim telefonem, na którym włączyłem ostatni hit Fedego – „Bielutkie Różyczki".W ciągu kilku minut znalazłem się obok pagórka, którego dzieliło około dwieście metrów od garażu. Zaparkowałem przy ulicy pełnej aut, żeby w razie czego dwaj miłośnicy ćwiczeń fizycznych go nie zauważyli. Wysiadłem i pognałem w stronę wczorajszego włamu, wyciągając ze spodni gnata.Przechodząc cicho obok drzew, usłyszałem bieg. Bardzo szybki bieg. Wychyliłem się zza pnia i ujrzałem całego zlanego potem Tofa, którego wyraz twarzy błyskawicznie zmienił się ze strachu, na nadzieję. Chyba zapomniał, że w tym momencie byłem w takim samym gównie co on, a w dodatku, moje zdolności strzeleckie były nikłe jak moje umiejętności matematyczne.

- „Fampa! Kurwa mać, co tak stoisz, wstawaj i spierdalamy!" - wydusił ledwo z siebie Tof.


- „Nie chcę cię smucić, ale nasi oprawcy są kilkadziesiąt kroków za tobą".


- „No i co, schowamy się gdzieś w jakiejś alejce i ich zgubimy, no chodź!"


- „Nie będę przed nimi spierdalał. Lepiej zobacz co mam w dłoni".


- „Skąd ty do chuja masz flocka?"


- „Jeden z naszych starych znajomych, Dopek, zajmuję się dealerką broni. Dobra, kurwa, stawaj za mną".


- „Jaki masz plan?"


- „Cóż, jeśli już cię widzieli, a walczą o swoje życie, to my musimy walczyć o swoje".


- „A ty co, Hitman? Stary, pojebało cię, chyba nie chcesz mieć na sumieniu dwóch ludzi?!"


- „Nie wiem kurwa, ale adrenalina po prostu rozpierdala mnie od środka. Kurwa, musimy to zrobić, nie ma szans, żeby nas nie znaleźli."


- „Fampa, dobra. Jeśli chcesz, żebyśmy poszli siedzieć dwadzieścia pięć lat, to rób, co chcesz".


- „Jak strzelę, to zapierdalaj ile masz sił w nogach. Dogonię cię i uciekniemy moim autem".

Dwie wielgachne i odbijające słońce swoim brakiem fryzury postacie nagle stanęły w miejscu.

- „Ty, co oni robią?"

Wnet jeden z nich wyciągnął coś wyglądającego na pistolet maszynowy i skierował w naszą stronę.

- „Jeśli chcecie żyć, to lepiej szybciutko powiedzcie nam, gdzie schowaliście nasz towar". - krzyknął jeden z nich.


- „Może to nasza ostatnia szansa, Fampa. Naprawdę, nie chce jeszcze nikogo zabijać".


- „Jak nie chcesz zabijać, to po cholerę to w ogóle kradliśmy?"


- „No bo myślałem, że ktoś o tej marihuanie po prostu zapomniał i tam zostawił..."


- „Słyszysz, co ty w ogóle mówisz? Nie ma mowy, przyniesiemy mu marychę, a ten nas zabije, żebyśmy niczego nikomu nie pisnęli. Słuchaj, wyjdź pierwszy, ja pójdę za tobą, a gdy się zbliżymy, strzelę temu z bronią w głowę, ty w tym czasie zabierz jego maszynkę, a w razie czego możemy się dogadać z tym drugim". 

Schowałem broń w kieszeni kurtki i jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Łysy siłacz o twarzy wściekłego byka ani myślał o dyskusji, chciał tylko jak najszybciej odzyskać to, co jego.

- „No! Gdzie ona kurwa jest?!"

- „W dupie" - odpowiedziałem, szybko strzelając skinowi w głowę, a przynajmniej tam myślałem, że trafię. 

Kulka zamiast przebić łepetynę przeszyła klatkę. Na szczęście musiała przejść przez serce, bo patusa zszokowało w miejscu. Zanim się otrząsnął, Tof zabrał mu pistolet maszynowy i skierował go w stronę drugiego inteligenta.

- „ Ja pierdole, tylko wstanę... "

- „ Nie wstaniesz" – powiedziawszy to, przyłożyłem flocka do jego czoła i pociągając za spust, przedziurawiłem jego pustą głowę na wylot.

Tof najwyraźniej nie wytrzymał zamieszania, bo z tego wszystko wystrzelił i krótką salwą zabił drugiego typa. Kilkanaście naboi po prostu przeszło mu po twarzy.

- „Spierdalajmy do samochodu, zanim zjadą się psy".

Ai ajuns la finalul capitolelor publicate.

⏰ Ultima actualizare: Mar 21, 2020 ⏰

Adaugă această povestire la Biblioteca ta pentru a primi notificări despre capitolele noi!

Fampa GangstaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum