"Ważne, że żyjesz w zgodzie ze sobą,
nikogo nie udajesz i przed niczym nie uciekasz.
Kiedy jesteś świadomie sobą i kochasz ten stan – jesteś szczęśliwy"~ Beata Pawlikowska
*Perspektywa Miriam*
Ojoj...
Nie tego się spodziewałam.
Być może, powinnam powiedzieć Aurelienowi wcześniej o przyjeździe Narcissy. Teraz już właściwie nie ma tematu, trzeba będzie stawić czoła temu spotkaniu, choć wcale nie mam na to ochoty. Bałam się ich reakcji na siebie, nie byłabym w stanie jej przewidzieć.
- No to się porobiło... - mruknęłam pod nosem.
- Narcissa! Świetnie się widzieć, kiedy wróciłaś? Na ile? - zaczął Aurelien obejmując ją.
Dziękuje kochanie, cieszę się, że próbujesz rozładować atmosferę.
- Też się cieszę, że Cię widzę Aurelienie. - uśmiechnęła się. Próbowała udawać, że problem nie istnieje, że wcale ta sytuacja nie stała się niezręczna poprzez pojawienie się Marsjasza. - Na stałe, w tej chwili.
- Planujemy spotkać się dzisiaj wieczorem, może w barze Sylviana? - uniosła brew Lea.
- Tak, tak, świetny pomysł. Tylko, że nie wiem czy będziemy mieć z kim zostawić Simona. - westchnął Aurelien.
Odpowiedzialny tata.
- Zajmę się nim chętnie. - mruknął Marsjasz.
Czyżby czuł, że poprzez powrót Narcissy był niemile widziany? Beznadziejna sytuacja, każdy z nas stoi między młotem a kowadłem.
- Coś ty, przecież ty też powinieneś przyjść! - zaoponowała Diana.
- Myślę, że nie powinienem. - odparł.
- Mmm... Zapytam któregoś z moich braci. Może będą mogli się nim zająć. - uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
- Jeżeli nie, to po prostu przełożymy to spotkanie na jakiś inny termin. - uśmiechnęła się Lea.
- W najgorszym wypadku wpadniemy do was. - wzruszyła ramionami Diana by zaraz się roześmiać.
Ta cała sytuacja była naprawdę nieprzyjemna, ciężko zdecydować tak, by nikogo nie skrzywdzić. Jednak mimo wszystko, trzymamy się razem i dużo prościej byłoby gdyby przynajmniej się tolerowali.
- To właściwie nie głupie. - zastanowił się na chwilę Aurelien. - Może po prostu spotkamy się u nas?
- Może nie będziemy mogli zrobić wielkiej imprezy ale spotkanie bardzo towarzyskie, czemu by nie? - wzruszyłam ramionami. - Przekaże ktoś Gabrielowi i Sylvianowi? Dzisiaj o 20?
- Widzimy się. - uśmiechnęła się wesoło Diana.
- Stęskniłem się za swoim bratankiem, jasne, że wpadamy. - uśmiechnął się Vincent.
Jeszcze chwile porozmawialiśmy o naszym spotkaniu, większość nie mogła się doczekać opowieści Cissy o Francji, jedynie Marsjasz wyglądał jak nie on. Może nie wiedział, co powinien myśleć o jej powrocie. Nie potrafił także odmówić nam spotkania. To wszystko było bolesne dla tej dwójki.
Zgarnęłam Narcisse ze sobą na zajęcia. Właściwie, nie wiedziałam co mogłabym jej powiedzieć.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła za ten pomysł? - zaczęłam.
- Co? Nie... Ja tylko... Nie wiem jak powinnam się zachowywać w stosunku do Marsjasza, nie rozmawialiśmy od naszego zerwania. - westchnęła.
- Marsjasz chciał z Tobą porozmawiać.
- Kiedy? - spojrzała na mnie zaskoczona.
Po prawdzie, nigdy nie wspomniałam jej o sytuacji z lotniska. Nie wiedziałam czy powinnam, więc zostawiłam to dla siebie.
Nie wiedzieć czemu uznałam, że właśnie teraz jest dobry moment.
- Tego dnia, gdy wylatywałaś do Francji... Obiecał, że przyjdzie, spieszył się ale mimo wszystko... Nie udało się, przyszedł 10 minut za późno, potem już nigdy więcej nie chciał o tobie rozmawiać. - spojrzałam w jej oczy. Nie kryła zdziwienia. - Ciekawe co by było, gdyby wtedy zdążył.
- Nic... Nie zmieniłoby to mojej decyzji. Wyjechałabym tak czy inaczej. - skłamała. Wiem, że skłamała, znam Cissę. Wiem też, że Marsjasz był jedynym, który mógł ją tamtego dnia zatrzymać.
________________________________________
~ Muzykantka616
![](https://img.wattpad.com/cover/216866323-288-k282014.jpg)
YOU ARE READING
Powrót do jednego rytmu
Teen FictionPo wyjeździe Narcissy, nic nigdy nie było takie samo jak wcześniej, jednakże życie płynęło dalej. Urodził się syn Miriam i Aureliena. Marsjasz i Aurelien założyli zespół, który zdobywa niesamowitą popularność, w krótkim czasie. Vincent został proje...