2

758 42 29
                                    

Minęło już wiele minut...

Godzin...

Dni...

Tygodni...

Miesięcy...

Aż w końcu lat...

Bez Atsuyi były to tylko puste dni, które stały się moją codziennością.

Byłoby tak nadal gdybym nie poznał drużyny Inazumy Japan...

Gdybym nie poznał w nich przyjaciół...

Odkąd zaprzyjaźniłem się z nimi i wstąpiłem do ich drużyny wszystko stało się łatwiejsze i przyjemniejsze.

Oni pomogli mi otworzyć oczy i na nowo ujrzeć swój świat.

Siedziałem na swoim łóżku spoglądając co jakiś czas na okno z nadzieją, że ujrzę pierwszy śnieg w tym roku.

W moim dawnym domu mogłem widzieć go codziennie, ale chciałem zamieszkać bliżej swojej nowej szkoły i bliżej swoich przyjaciół.

Już dużo czasu minęło od naszej wygranej ze światem...

Tak, ze światem...

Zawsze mówił tak kapitan naszej drużyny piłkarskiej, Endou Mamoru.

Powoli robiło się coraz ciemniej na dworze, a ja nadal wyczekiwałem śniegu.

Ułożyłem się delikatnie na jednej ze swoich poduszek i nim się obejrzałem zasnąłem.

Zbudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi, więc natychmiastowo podniosłem się i ułożyłem szybko swoje włosy, które trochę się poplątały.

Wyszedłem z pokoju i udałem się w stronę drzwi, po czym złapałem za klamkę i lekko je uchyliłem.

- Hej, Fubuki! - przywitał mnie ciepłym uśmiechem Endou.

- Co tu robisz? - zapytałem zaciekawiony spoglądając na niego.

- Pomyślałem, że pójdziesz pobawić się z nami w bitwę na śnieżki. - powiedział, a następnie szybko jeszcze dodał - Wkońcu ty uwielbiasz śnieg!

Gdy usłyszałem coś o śniegu natychmiastowo rozejrzałem się.

Śnieg.

Wszystko pokryte było niesamowicie białym puchem.

Nie czekając dłużej poszedłem szybko się przebrać w jakieś ciepłe ubranie.

Założyłem na siebie ciepłe, bawełniane, lawendowe spodnie, biały sweterek, brązową kurtkę, która przypominała płaszczyk, nauszniki, błękitne rękawiczki i brązowe śniegowce sięgające do połowy mojego uda.

Endou też był bardzo ciepło ubrany przez co można było wnioskować, że to jego mama go ubierała.

Brakowało mi tylko szalika, więc otworzyłem jedną z szafek w których trzymałem tego typu ubrania.

Jedyny szalik który mam to ten, który należał do Atsuyi.

Złapałem za niego, a następnie zawinąłem go wokół swojej szyi.

Przez chwilę zrobiło mi się ciężko.

Czułem jakby moje nogi rozpływały się...

Kruszyły jak lód...

Zrobiły się chłodniejsze od śniegu...

Po chwili Endou zbudził mnie z tego dziwnego uczucia, widząc jak nie stabilnie stałem na nogach.

- Wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony.

- Tak - odpowiedziałem i wziąłem jeden wdech, aby poczuć się lepiej - Możemy już iść.

Endou skinął głową i poszliśmy razem na miejsce wyznaczone właśnie do zabaw na śniegu.

Przynajmniej tak uważał mój towarzysz.

Było bardzo biało dookoła.

Wszystko pokrywał śnieg.

Każdy dach domu...

Każdą ścieżkę...

Wszystko co mnie w tej chwili otaczało.

Gdy dotarliśmy na miejsce dołączyła do nas reszta drużyny.

Kiedy ujrzałem dużą polanę pełną śniegu i górkę idealną do zjeżdżania na sankach od razu poczułem się dużo lepiej.

Po chwili niespodziewanie dostałem niedużą śnieżką w plecy od Hiroto.

Odwróciłem się i postanowiłem również rzucić w kogoś śnieżką.

Zrobiłem nie dużą, ale całkiem stabilną kulkę ze śniegu i próbowałem namierzyć nią w Kazemaru.

Gdy tylko zauważył, że mam go na celu zaczął uciekać.

Nie byłem w stanie go dogonić, więc postanowiłem wycelować w pierwszą lepszą osobę.

Gouenji...

Tak Gouenji dostał ode mnie śnieżką.

Miałem szczęście, że nie trafiłem  mu nią w twarz.

Chłopak natychmiastowo spojrzał w moją stronę.

- A więc to tak - powiedział i schylił się, aby zrobić śnieżną kulkę.

Zaśmiałem się lekko, po czym ja również oberwałem.

W końcu każdy się dołączył, nawet Kazemaru, który przyznał że nie przepada dostawać śnieżką po twarzy.

Rzucaliśmy w siebie śnieżnymi pociskami ze wszystkich stron.

Po jakimś czasie jednak upadłem.

Ujrzałem...

Atsuye...

Widziałem jego obraz przed oczami co sprawiło, że po moich chłodnych policzkach natychmiastowo spłynęły krople łez...

Nogi odmówiły posłuszeństwa i czułem jakby całkowicie zamarzły...

Całe moje pole widzenia zmieszało się, a serce natychmiastowo chciało rozerwać się...

- Fubuki!

Słyszałem tylko pojedyńcze głosy swoich przyjaciół, ale nie byłem w stanie ich zobaczyć, ani cokolwiek odpowiedzieć.

Po prostu leżałem na śnieżnym puchu, który pokrył mnie już całkowicie...

Ten ból...

On całkowicie pokrył moje rany...

A rany pokrywały całe moje ciało...

Serce przedziurawione na pół...

Nogi przekute lodem...

Niech ktoś mi pomoże...

Niech pomoże mi się obudzić...

Obudzić z tego okropnego snu...

Wysłuchaj mnie... | Fubuki Shirou // Zawieszone //Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt