5. Świątynia

417 56 39
                                    

 Dziedziniec Świątyni Aesira tętnił życiem. Ludzie tłoczyli się na nim tłumnie, niemalże zupełnie zakrywając przy tym kamienne płyty, na których od tysięcy lat spisywano imiona Błogosławionych. Powietrze wypełniały dźwięki radosnych, podnieconych rozmów i powitań druhów, którzy nie widzieli się od długiego czasu — od ostatniego wezwania.

Caspar skrzywił się mocno i zatrzymał konia tuż przed wjazdem na obszerny plac. Wiedział, że odkładanie przybycia na ostatnią chwilę nie było najlepszym pomysłem, ale nie potrafił zmusić się do opuszczenia wygodnego dworu w Erhadzie. Powrót do Świątyni zawsze miał gorzki smak, którego nie mogło zatuszować nawet poczucie bliskości Boga.

Spojrzał na wznoszący się wysoko gmach, ignorując dreszcz, który mimowolnie wstrząsnał jego ciałem. Częściowo wykuta w skale budowla zawsze stanowiła niezapomniany widok; biały kamień odcinał się mocno na tle niemalże rdzawo—brunatnej góry, skrywającej przepastne aule oraz niezliczone korytarze, wcale nieróżniące się znacząco od erhadzkiego labiryntu. W porównaniu do dworu królewskiego były jednak zimne — tak zimne, że Caspar nawet teraz walczył z potrzebą otulenia się płaszczem, choć ostre, pustynne słońce wciąż paliło niemiłosiernie.

Zaklął pod nosem, spychając natrętne myśli tam, skąd przyszły, i ścisnął boki wierzchowca łydkami, a zwierzę ruszyło wolniutkim stępem. Wystarczyła zaledwie chwila, by rozmowy na dziedzińcu ucichły; tłum rozstąpił się na boki z zamiarem zrobienia miejsca księciu Silveriusowi. Nawet tutaj nikt nie ośmieliłby się go urazić, chociaż w świetle prawa wszyscy Błogosławieni byli równi. Niektórzy przyglądali mu się z ciekawością, inni — nieco odważniejsi — z zauważalną niechęcią. Mimo to schodzili mu z drogi bez choćby cienia zwłoki.

Caspar uśmiechnął się, gdy, zamiast głośnych rozmów, wokół zaczęły rozlegać się nieliczne, stłumione szepty. Równość, pomyślał z pogardą, unosząc dumnie brodę. Równość kończyła się tam, gdzie zaczynała się czerń jego szat. Tytuł księcia także nie pomagał; w oczach większości mieszkańców Darenaru wciąż figurował jako następca tronu, któremu winni byli lojalność, niezależnie od tego, jak wielki strach w nich budził. Nawet jeśli niegdyś widok podejrzliwości w oczach pozostałych Błogosławionych napawał Caspara gorzkim żalem, obecnie czerpał z niego siłę. Nie obawiali się go ze względu na słabość, ale raczej na potencjał, który dostrzegł sam Aesir. Być może legendy stawiały Eshaar w niekorzystnym świetle, nikt nie zaprzeczyłby, że byli jednocześnie wybrańcami, zdolnymi do czynienia wielkich rzeczy w imię tego, którego czcili.

Książę zatrzymał konia tuż przed wejściem i z kpiącym uśmiechem obserwował biegnącego w jego kierunku stajennego. W oczach chłopca lśniła determinacja, aby dotrzeć do niego jak najszybciej. W nieuwadze nadepnął na przydługą szatę jednego z Błogosławionych, który zaklął szpetnie, gdy tkanina rozdarła się nieznacznie. Kiedy jednak jego wzrok spoczął na Casparze, zrezygnował z prób pociągnięcia winowajcy do odpowiedzialności.

— P-panie... — wyjąkał stajenny, a jego słowa poniosły się echem po placu, wciąż spowitym ciężkim milczeniem, dźwięczącym nieprzyjemnie w uszach Silveriusa.

Z niewielkim uśmiechem zignorował kolejny dreszcz, pełznący po skórze, i zsiadł z konia z gracją arystokraty; skoro i tak widzieli w nim dziedzica tronu, równie dobrze mógł się w ten sposób zachowywać. Jego stopy wylądowały na ziemi z cichym tąpnięciem, a zwierzę parsknęło gniewnie, gdy chłopiec chwycił je za uzdę.

— Znajdź mu miejsce w najspokojniejszej części stajni. Wśród obcych staje się nerwowy — powiedział do stajennego i, bez zbędnej zwłoki, ruszył w stronę wejścia, odprowadzany czujnymi spojrzeniami.

Gdy tylko przekroczył próg Świątyni, stając naprzeciw wielkiego posągu mężczyzny bez twarzy, pozwolił sobie na rozluźnienie. Był w domu, niezależnie od tego, co myśleli ci, którzy z tak dużą ostrożnością podążali za nim wzrokiem — ci, których niegdyś zwał braćmi i siostrami. Dzisiaj nie posunąłby się do użycia podobnego miana; wydawali się obcy w swojej skłonności do wiary w bajki i legendy, niemające żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Z łatwością odrzucili wszystkie wspomnienia wspólnego życia z księciem Casparem Silveriusem, niespodziewanie dostrzegając w nim kogoś ponad wszelką miarę niebezpiecznego.

AesirWhere stories live. Discover now