Prawdziwe zagrożenie

129 10 2
                                    

Darkeda

Nie wiem co się dzieje, ale widok niszczonego Paryża czuje się źle. Jakby moje uczucia wróciły Ale nie do końca.

- Pomocy - ktoś krzyknął.

Z żalem to ominęłam. Mari chyba tego nie usłyszała.

- Więc - zaczęła - Kiedy Kagami zginęła. Kiedy to się stało.

Wyskoczyłam na budynek.

- Stało się to dwa miesiące temu. Już w tedy chciałam Ci to powiedzieć Ale to nie ważne. W Paryżu panował duży chaos. Kilka grupek rebelianckich rozpoczynało powstania. Dalej są. Ale mniej. Bohaterowie dołączyli do jednej z nich. Zorganizowali powstanie. Prawie udane. Wygrali by gdyby Kagami.

- Co zrobiła?

- Raczej nie zrobiła. Walczyli bardzo dobrze. Byli przygotowani do tej walki. Pokonali wszystkich chowańcòw, których wysłałam. Gryf i Żywiołak pokonali dwie frakcje z czterech. Reszta. Czyli bohaterowie i cywile ruszyli na mnie. Pokonałam wszystkich cywili i większość bohaterów. Coś mnie powstrzymało by ich zabić. Gdy nagle z znikąd Kagami na mnie skoczyła. Zraniła mnie. I to mocno. Stworzyłam włócznie ale ona szybko mi ją zniszczyła. Podcieła mi nogę i kopnęła mnie. Upadłam. Przystawiła mi miecz do szyi. Byłam bezbronna i zraniona. Popatrzyła mi się w oczy. Na początku zobaczyłam w jej oczach złość. Ale później złagodniały.

- Ty jesteś prawdziwa - powiedziała - Ty... robisz to dla niej - potwierdziłam.

- Zabrała miecz. W tedy uciekłam. Po kilku tygodniach chodząc po mieście usłyszałam jej krzyk. Pobiegłam tam. Zobaczyłam jej ciało A przy niej mężczyzna z pistoletem.

- Nowy chowaniec. Proszę bardzo - powiedział.

- W tedy go unieruchomiłam i zniewoliłam. Okazało się, że to jeden z powstańców.

- A co zrobiłaś z Kagami?

- Pochwałam ją. Chciałam, żeby umarła godnie.

- No dobrze. To idźmy do niego - ruszyliśmy.

- Jeszcze jedno. Chcę znać jego motyw więc jest torturowany.

- Brutalnie?

- Jak na moje standardy. Nie.

- Ty naprawdę powinnaś odpuścić.

- Cóż. Znasz mnie. A poza tym. Możesz się chwilę nie odzywać do puki nie dam znaku?

- Dobra.

Weszliśmy do pomieszczenia. Poszłam do tego gościa. Jest rażony prądem.

- Na razie dosyć.

Chowańce odeszły A ja podeszłam do niego. Odchyliłam mu głowę.

- Długo jeszcze? Pamiętaj. To wszystko może się skończyć w jednej chwili. Wystarczy, że powiesz dlaczego.

- Nic nie powiem. To moje motywy. Ta suka powinna zginąć już wcześniej. Była słaba, głupia i nie potrafiła podjąć decyzji.

Nagle moją ręką zmieniła się w ostrze i rozcięła mu szyję, aż do kręgosłupa. To nie ja zrobiłam.

- Pozwól mi się tym zająć - powiedziała Mari.

- Jasne. Jak chcesz - Nieźle to zrobiła.

Odsłoniła swoją twarz. Jego szyja się zregenerowała. Coś za szybo. Muszę to zwolnić.

- Marinette. Masz nad nią kontr... aaaaaaa!

Wbiła mu kolec w brzuch. A włócznie która stworzyła złamała i wbiła w klatkę piersiową i w oko.

- Dlaczego zabiłeś Kagami!?

- Była słaba.

Wydarła mu kawałek włóczni i wyrwała mu serce. Po czym zmiarzdzyła je. To trochę brutalne.

- Mów!

- Tylko... tyle potrafisz?

- Darkeda. Opleć mi twarz - Po chwili odrgryzła mu twarz. Znowu pokazała swoją. Mięśnie i nerwy podpaliła.

- Dobra! Już mówię.

Ogień zgasł A skóra wróciła.

- No czekam.

- Zrobiłem to by wezwać Świetlistą dame, by Cię pokonała. To wymagało ofiary. Marinette. Przecież sama tego chcesz.

- Nie chcę. Darkeda. Powiedz mu.

Przejęłam nad nią kontrolę.

- Zmieniłam się. Nie chce już więcej krzywdzić ludzi.

- A Chowańce?

- Odejdą. Nawet teraz. Ale najpierw powiedz czy ta Świetlista dama już jest.

- Nie. Trzeba otworzyć portal do piekła z odpowiednim składnikiem. Mój wspólnik to ma i idzie go wykorzystać.

- Co z nim zrobimy - spytała się Mari.

- Czy inni bohaterowie wiedzą co zrobiłeś?

- Nie wiem. Ale pewnie myślą że to Ty.

- Zdejmuje z niego czar. Zabiję go.

Stworzyłam ostrzez ręki i odcięłam mu głowę.

- Wszyscy Chowańce. Znajdźcie jego wspólnika. Nie atakować nikogo oprócz niego!

- A my co robimy.

- Chcę współpracować z bohaterami.

- Wiesz, że to będzie trudne.

- Wiem. Ale nie mamy innego wyboru.

Akuma przeszłościWhere stories live. Discover now