kyōka - it was a bad idea

683 48 51
                                    

— Liceum skończyłam cztery lata temu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Liceum skończyłam cztery lata temu. Dalej zastanawia mnie jakim cudem mnie tam w ogóle przyjęto. Chyba nie o tym chciałam pisać - jej pismo robiło się coraz bardziej pochyłe i pospieszne - dziwnie się czuję, bo to mój pierwszy pamiętnik. Nie wiem zbytnio jakich słów użyć, aby nie wyjść na idiotkę, ale warto cho- – skreśliła ostatnie wyrazy. Zmieniła zdanie. Przekreśliła cały akapit. Po chwili bazgrała już po całej stronie zamazując wszystkie napisane wcześniej możliwe wprowadzenia. Odrzuciła na bok notes na wpół załamana, że jako dwudziestojednolatka nie dość, że nie studiuje to nie jest nawet w stanie pisać dziennika. Ma się teraz śmiać czy płakać? Przecież to komiczne. Była na tyle żałosna, że zaczynało ją to już bawić.
Wplotła palce w swoje włosy opierając się łokciami o zawalone papierami biurko. Zamknęła oczy normując oddech w myślach licząc do dziesięciu. Wstała leniwie od blatu ruszając do kuchni szurając kapciami o podłogę. Mieszkała sama. To był jej jeden z największych sukcesów jak dotąd. Udało jej się skutecznie wyprowadzić. Świetnie. Pracowała jako kelnerka w jednym z lepszych i droższych barów w centrum miasta. Właściwie tylko dzięki płynnemu angielskiemu postanowili ją tam przyjąć, a ona w duszy błogosławiła wszystkim zagranicznym piosenkarzom, że nauczyli ją mówić, bo szkoła bynajmniej nie miała w tym udziału.
Kiedy gadała ze znajomymi z klasy, czuła się trochę jak wyrzutek (jakby nie czuła się tak pół swojego życia). Mimo prestiżowego liceum nie studiowała teraz prawa tak jak Monoma czy Iida. Nie siedziała na architekturze jak Tsuyu. Nie zostanie psychologiem jak Uraraka i Hagakure. Nie śniła nawet aby jak Itsuka zostać modelką czy fotografem tak jak Tokoyami. Słyszała, że Kaminari poszedł na inżyniera energetyka, a Bakugō rozpoczął w spółce z Kirishimą własną działalność. Pocieszała się wtedy, że hej, przecież nie tylko jej w życiu nie wyszło. Wśród całego rocznika uzbierało się też paru nieudaczników, prawda? Niestety śmianie się z cudzego nieszczęścia niezbyt ją podnosiło na duchu. Midoriya z tego co jej było wiadomo oblał chemię stosowaną. o, albo Mina. podobno trzeci raz próbowała dostać się na programowanie. Słyszała to od Hatsume. Na koniec liceum Ashidō się z nią mocno zżyła. Według plotek miały być nawet przez chwilę parą, ale według tych samych plotek Izuku był synem ich dawnego wuefisty (Jirō dalej nie była w stanie zrozumieć w jaki sposób ten chuderlaczek miałby być spokrewniony z ich nauczycielem-kulturystą... ale cóż. tak działają plotki).
Patrzyła jak woda w czajniku zaczyna bulgotać. Zalała wrzątkiem zwykłą sypaną kawę. Zmrużyła oczy starając się wykalkulować, czy zostało jej mleka... chyba nie. Kiedy przypomniała jej się ostatnia wizyta dziewczyn tylko utwierdziła się, że nie ma szans na choćby pół kartonika. Wylały wtedy na kakao więcej niż Kyōka wypiła przez całe swoje życie. Ale nie żałowała. Nie przyznałaby się pewnie, ale nocowania z jej przyjaciółkami to był jej sposób odliczania czasu. Krótkie dwudniowe przerwy od siedzenia w samotności. Ewentualnie miesięczna wypłata, ale to tylko ewentualnie. Ochaco zawsze zabierała ze sobą jakieś ręcznie robione wypieki - najlepsze pod słońcem. Czasami przypalone, ale dalej przesłodziutkie. Izuku musiał być najszczęśliwszym facetem na Ziemi mając możliwość umawiania się z takim aniołem. Sreberka, w które opakowała kiedyś mordoklejki dalej walały się z resztą pod łóżkiem Kyōki, aktualnie tworząc swoje małe stada wraz z watachami okruszków chipsów, bo czarnowłosa nigdy nie miała okazji aby sięgnąć odkurzaczem aż tak daleko. Mina czasami zabierała ze sobą ręcznie robione przez nią smarowidła i maseczki do twarzy, ale jeszcze częściej zapomniała zabrać ich z domu. Śmiała się wtedy, że pasożytuje na swoich koleżankach, i choćby była to szczera prawda nikt by jej wtedy racji nie przyznał. Bo choćby regularnie nic nie przynosiła, wystarczało im, że z nimi była, śmiała się i recytowała najgorsze i najmniej śmieszne suchary. Z resztą. To nie tak, że jej nie ufały, broń Boże! ale zdarzało im się odetchnąć z ulgą, gdy Ashidō nie faszerowała ich swoimi cudotwórczymi maściami nieznanego pochodzenia. No i była też Yaoyorozu. ahhh, Jirō nie musiała patrzeć w lustro, aby poczuć jak się rumieni. Z resztą, jej odbicie w szybie szybko potwierdziło jej obawy. Przy swojej bladej cerze, to że była czerwona jak burak zauważało się szybciej niż syf w jej mieszkaniu. Jęknęła trąc swoje policzki zdenerwowana. Jej relacja z Momo była, ugh... ciężka. Ale nie, wróć. Przecież wszystko było dobrze. Były przyjaciółkami. Tyle. Kropka. Przyjaźń i nic więc-. Zadrżała słysząc odgłos powiadomienia. Złapała swój kubek i wróciła się do sypialni. Chwyciła telefon. Jakiś SMS od Denkiego. Westchnęła z bólem w głosie. Odpisała mu tylko, że nie ma czasu na spotkania, bo jest zawalona w robocie. To nie tak że od tygodnia jest na chorobowym. Zgarnęła z biurka porozrzucane zapełnione jej pismem pięciolinie. Chciała je posegregować, ale szybko zmieniła zdanie. Nie miała na to cierpliwości. Wpakowała je hurtem do szafki. Przecież i tak nigdy nie ujrzą światła dziennego. To że komponuje nie było dla nikogo zaskoczeniem. To że nic z tym dalej nie robi, już tak. Zarzekała się znajomym, że rzekomo podesłała swoje propozycje paru wytwórniom, ale nic z tego. Tłumaczyła się, że to po prostu nie jest wystarczająco dobre. Kłamała. nie wiedziała tylko czy w drugim przypadku też miała rację. Ale wracając. Yaoyorozu często przynosiła zdjęcia. Po kilka egzemplarzy na głowę. W ten sposób każda miała własny album z ich wspólnych wyjść. Japonka starała się na tyłach dopisywać daty konkretnych wydarzeń, ale kiedy nie wyrabiała się z drukowaniem fotografii przynosiła zamiast tego kasety z dramami, które mogłyby wspólnie obejrzeć. Kyōka siedziała potem często nad tymi filmami. Nie musiały być to oscarowe dzieła sztuki. Dla niej były ważne, nie ze względu na jakikolwiek kunszt, a wartość sentymentalną. Sama myśl, że jej przyjaciółka lubiła dany utwór dawała mu najlepszą recenzję.

————— • • • —————

————— • • • —————

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

————— • • • —————

Cała reszta dnia zlała się dziewczynie w jedno niemrawe wspomnienie. Kiedy po dziesięciu godzinach wróciła do mieszkania nie była w stanie powtórzyć ostatnich trzech rzeczy które robiła. Nie przez jakieś niewiarygodne przepracowanie, a raczej przez to że niezbyt przywiązywała uwagę do swojego popołudnia. Rutyna. Zamknęła za sobą drzwi. Odłożyła klucze. Zasunęła szafkę. Potknęła się o zmiotkę leżącą przy wyjściu. Obiecała sobie, że ją w końcu przeniesie pod zlew. I znowu jej nie przeniosła. Chciała usiąść na kanapie. Sięgnęła po gitarę. Usiadła na kanapie, ale już wraz z instrumentem na swoich kolanach. Nastroiła ją gdy dźwięk naciąganych strun przerwał huk dzwonka. I to realny huk, bo widać ktoś tu był niecierpliwy. To nie było pojedyncze dryndnięcie, a spanikowane rozedrgane wysyłanie sos-u morsem. Brunetka niechętnie podniosła się z ulubionej miejscówki, aby stanąć jak wryta gdy przez wizjer zobaczyła zapłakaną przyjaciółkę. Drżały jej dłonie gdy próbowała trafić kluczem w zamek. W końcu. Przekręciła dłoń wraz ze zgrzytem otwierając na oścież drzwi. Brunetka nie ruszyła się o krok. Stała przed progiem z telefonem w jednej drżącej ręce i niedojedzoną sałatką w drugiej. Jej strój wskazywał, że wracała z zajęć. W dodatku pachniało od niej płynem do dezynfekcji rąk więc to pewnie musiał być ciężki dzień na oddziale. Drżały jej usta. Umalowane jak zwykle na czerwono, bo ponoć dodawały jej wtedy odwagi. Z resztkami sosu vinegre w kącikach. Niezdolne złożyć się w żaden spójny wyraz chociaż najwidoczniej próbowały, bo dziewczyna co chwila je otwierała i przymykała spanikowana. Do tego jej oczy. Ze łzami zebranymi na policzkach i szramami po tuszu do rzęs na ich trasach. Wbijała wzrok w Jirō jak najbardziej zdesperowany bezdomny błagając o trzy grosze.
— Kyō... – szepnęła jakimś cudem formułując zdrobnienie – mogłabym dzisiaj u Ciebie nocować? – jej głos drżał równie mocno co jej usta i dłonie. Był cichy, stłumiony. Mimo iż Jirō nie miała bladego pojęcia kto doprowadził jej przyjaciółkę do takiego stanu była pewna, że ma już ostro przejebane.

 Mimo iż Jirō nie miała bladego pojęcia kto doprowadził jej przyjaciółkę do takiego stanu była pewna, że ma już ostro przejebane

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


————— • • • —————

· 1243 words ·

uh! to tyle na pierwszy rozdział, mam nadzieję, że jest znośnie... jak Wam się podoba? I co myślicie o Hatsume × Mina? i o cudownej przyjaźni dziewczyn? Dalej mam wyrzuty sumienia, że nie włączyłam do ich kręgu Tsuyu :((

bad idea | MOMOJIRŌ FANFICTION | girls love storyWhere stories live. Discover now