- Wybacz Ray, to koniec mojej pracy - powiedziałem do mężczyzny, ściągnąłem zegarek i oddałem gumy.
- Henryk, nic nie rozumiem. Dlaczego odchodzisz , co się stało? - spytał smutno.
- Nie mogę być niebezpiecznym, kiedy całe miasto zna moją tożsamość. Nie, nie wygadałem się... - wzruszyłem ramionami.
- To co się stało?! - teraz już rozwścieczony podszedł do mnie.
- Wracałem do domu z roboty, a Drex postanowił, że chce mnie zaatakować. Więc zacząłem się bronić, a potem walczyć. Zebrało się mnóstwo gapiów, w tym moja rodzina. Dalej się biliśmy, ale twój były pomocnik wykrzyknął cytuje "ludzie, to jest straszny dzieciuch", a teraz jestem tutaj - wyjaśniłem
Ray spojrzał na mnie i powiedział
- Henryk, byłeś moim najlepszym pomocnikiem, ale niestety to już koniec. Wiesz co młody? - wziął gumy i zegarek i powiedział coś czego się nie spodziewałem - włóż to - zrobiłem jak kazał - dopóki nie znajdę nowego pomocnika musisz mi pomagać nie ważne, że znają twoją tożsamość. To tylko na okres chwilowy.
- Dzięki, ale sam sobie też poradzisz. - poszedłem do tub - żegnaj Ray, byłeś najlepszym szefem. Pełna moc! - tak skończyła się moja kariera jako niebezpieczny.
Idąc do domu ludzie się na patrzyli. Nic dziwnego, nie od tak straszny dzieciuch chodzi po mieście bez stroju. Ahh, nie chce nawet o tym myśleć..
W domu zastałem okropny widok..
Trzej przestępcy Svellview panoszyli się po moim domu! Mianowicie - Minyak, Dzieciaczek i Frankini. Dość dziwne połączenie... Dobra, nie ważne. Nigdzie nie widziałem rodziców ani Piper... Chwila! Siedzą w kuchni przywiązani do krzesła.
W momencie kiedy wszedłem do środka, wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Henryk! Ratuj nas - usłyszałem mamę.
- Co ja mam zrobić? - zapytałem głupio. Specjalnie.
- Jak to co?! Walcz! Jesteś Niebezpiecznym, tak?! Więc rusz się! - krzyknęła Piper. Kochana siostra. taa...
Rzucili się na mnie, odepchnąłem Frankini'ego, malucha kopnąłem, przez co wylądował na podłodze. Został tylko brunet.
- Kolejny raz się spotykamy - zaśmiał się
- ta śmieszne, bardzo śmieszne - uderzyłem z całej siły pięścią w jego brzuch, co dziwne nic sobie z tego nie zrobił, byłem zdezorientowany. Mężczyzna wykorzystał to i uderzył mnie bardzo mocno w głowę, upadłem. Schylił się i wykręcił mi rękę podnosząc do pozycji stojącej.
- Henryk! - mama próbowała się wyrwać z wiązów, ale bezskutecznie.
spróbowałem kopnąć go, ale nie wyszło.
- słuchaj mnie dzieciaku, nie mam zamiaru się z tobą użerać, więc słuchaj mnie. - spojrzał na moich bliskich - chcesz żeby byli cali, prawda?
- Tak... Puszczaj mnie! - i znowu go kopnąłem, znowu nie wyszło. Dostałem mocnego liścia - ała!
- Nie rób tak więcej, a nie będzie bolało - nagle zza naszych pleców wyszli kolejno Dzieciaczek i Frankini. - Wracając, jeżeli się podda...
Nie dokończył, bo znów go kopnąłem, ale tym razem skutecznie odpychając go od siebie i uwalniając jednocześnie. Przerzuciłem Minyak'a przez plecy czyniąc, że teraz leżał na ziemi. Nie czekając dłużej, szybko walnąłem blondyna w głowę przez co ogłuszony padł na ziemię, a "dziecko" wybiegło z domu.
Pobiegłem odwiązać rodziców i Piper. Zdążyłem tylko oswobodzić siostrę, bo brutalnie zostałem odciągnięty z poprzedniego miejsca.
- Koniec tej zabawy... - przyłożył mi coś do twarzy. Zaczął mnie ciągnąć w stronę drzwi frontowych.
- Piper, dzwoń po Kapita... - zemdlałem.
************
- Tutaj Kapitan Bee, w czym mogę pomóc? - odebrałem służbowe połączenie
- Jakiś koleś porwał mi brata! - to Piper!
- Piper?! Jak to się sta...
- Nie ma czasu na pytania! Rusz się i pomóż nam. Choć do naszego domu.
- za chwilę będę - rozłączyłem się
Wbiegłem do domu Henryka. Zastałem tam jego młodszą siostrę i rodziców, ale nigdzie nie było chłopaka. No w sumie gdzie ma być jak go porwali. Logika Ray.
- Oto jestem - powiedziałem z dumą
- Ta fajnie, możesz iść i ratować mi brata? - rzekła sarkastycznie
- mogę, ale muszę wiedzieć gdzie on jest, albo chociaż wiedzieć kto go zawinął - uśmiechnąłem się. Czemu? Nie wiem.
- To tak, był to taki niezawysoki facet, miał brodę, był raczej starszy, ale jak na swój wiek to nawet był silny.
- Minyak! Dobra, to ja biegnę po Niebezpiecznego, właściwie to już po zwykłego Henryka... Cześć! - już mnie nie było w ich posiadłości. Biegłem jak najszybciej do kryjówki porozmawiać z Charlotte. Tak, nie wylałem jej, bo nikt nie wie, że tu pracuje z wyjątkiem Jaspera i Harta.
- Charlotte! Znajdź lokalizację Henryka - powiedziałem wychodząc z windy.
- Po co? Stało się coś? - no chyba gdybym cię o to nie prosił to nic by się nie stało. Ahh, kobiety.
- Tak! Henryk został porwany przez Minyaka
- dobra, już - poszukała coś na komputerze - tutaj jest, w starym magazynie na obrzeżu miasta
Już po chwili nie było mnie w kwaterze.
Idę młody...
KAMU SEDANG MEMBACA
Porwanie pragnie ofiary | Niebezpieczny Henryk ✔
Fiksi Penggemarzapraszam do najbardziej cringe'owej książki jaką przeczytacie XD