14.

5.9K 237 96
                                    

"No I won't be afraid

Just as long as you stand,

stand by me

And darling,

darling stand by me" - Ben E. King


- Do widzenia, panie Nott. - Cichy głos zmęczonej życiem kobiety dobiegł do jej uszu, a po chwili z prowizorycznego biura wyszła drobna szatynka, która na twarzy miała ogromnego siniaka.

- Do widzenia, pani White. - Pożegnał się i spojrzał na kasztanowłosą postać siedzącą przy biurku. - To już ostatnia? - Zapytał i przysiadł na blacie wpatrując się w nią oceniająco.

Merlinie, rzeczywiście Hermiona Granger bardzo się wyrobiła przez ostatni czas. Odkąd spotykała się z jego przyjacielem, miał wrażenie, że znacznie wypiękniała. Wciąż potrafiła być bardzo oficjalna i elegancka, ale ewidentnie Draco wyciągał z niej wszystko co najlepsze, co potem odzwierciedlało się w jej wyglądzie.

Tego dnia włosy związała w luźnego koka i niemal całkowicie zrezygnowała z makijażu. Na górę wciągnęła męski t-shirt, który związała na dole w ciasny supeł, a na tyłku miała dopasowane jeansy. Na jej stopach widział czarne trampki.

- Tak. - Odparła i założyła zbłąkany lok za ucho. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie zaskoczyłeś swoją propozycją, że chcesz pomagać w fundacji. Myślałam, że wolisz sprawy przekrętów gospodarczych... Za które Ci płacą. - Dodała z kpiącym uśmieszkiem.

- Chyba potrzebuję nieco odmiany. - Odparł z rozbrajającym uśmiechem. W życiu nie przyznałby się do tego, nawet przed samym sobą, że kierowały nim trochę inne, mniej szlachetne pobudki.

- Do widzenia, Auroro. - Nagle obok nich pojawił się starszy czarodziej z burzą siwych włosów na głowie i patrzył na nich lekko analitycznym spojrzeniem. Nic nie mógł na to poradzić - skrzywienie zawodowe. Zanotował, że ciemnowłosy mężczyzna spogląda na siedzącą obok kobietę z wielkim zaintrygowaniem. Henry miał podejrzenie, że Hermiona mogła najzwyczajniej w świecie podobać się Theodorowi. Co zważywszy na jego sytuację rodzinną, to jest fakcie, że miał żonę, było więcej niż niewłaściwe.

- Na którą ta impreza, Mim? - Stanfield zwrócił się do byłej Gryfonki, a ona przewróciła oczami.

Robiła to za każdym razem, gdy ją tak nazywał. Starał się jednak pozwalać sobie na to tylko w obecności jej najbliższych znajomych.

- Na dwudziestą. Draco bardzo liczy, że się pojawisz. No i będzie też pani Malfoy... - Rzuciła złośliwie a on pogroził jej palcem.

- Czasem żałuję, że dorosłaś. - Odparł, a Nott parsknął śmiechem.

- Jest złośliwą małpą, ot co. - Były Ślizgon posłał jej krzywy uśmiech.

- Teo zbieraj tyłek, musimy jeszcze ogarnąć prezent dla Dracona, obiecałeś, że mi pomożesz. - Wyrzuciła mu i zmrużyła oczy widząc jego rozbawione spojrzenie.

- To które to już urodziny? - Henry wtrącił z zaciętą miną. Nie podobało mu się jak ta dwójka na siebie patrzyła. Z reguły źle się to kończyło. Wiedział o tym, bo zajmował się terapią par od wielu lat.

- Trzydzieste trzecie. - Theodor odpowiedział lekko i patrzył jak jego towarzyszka wstaje z krzesła i sięga po swoją bawełnianą torbę z napisem Moim światem rządzi kot. Pogódź się z tym.

Lubił jej poczucie humoru.

- Dobra wujku, musimy lecieć. Widzimy się wieczorem, tak? - Pocałowała go w policzek na pożegnanie i wyszła z ciemnowłosym mężczyzną na ciepłe czerwcowe słońce.

Twoja Na Zawsze // DramioneWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu