Harry Potter (słabeeeee)

18 2 2
                                    


Z górnej góry przepraszam za to.... *śmiech przez łzy*


Uciekałam, śmiejąc się głośno, jednym z korytarzy, naszego zamku. To naprawdę zabawne, widząc jak mój braciszek próbuje nieustannie zwrócić uwagę, naszego przeznaczonego, na siebie. Mój braciszek jest tylko o rok starszy, ma czarne, miękkie, i strasznie niesforne włosy z białymi refleksjami. Oraz piękne dwukolorowe oczy- prawe jest koloru szafiru. Drugie natomiast- ciemnego cytrunu. 

Był strasznie wysoki jak na moje 158 cento. Przerastał mnie prawie o dwie głowy! 

Odetchnęłam cicho zatrzaskując się w jednym z zamkowych pokoi gościnnych.Oparłam się o drzwi plecami i zaczęłam nasłuchiwać, cały czas próbowałam okiełznać szalejący głód. Tak dawno nie piłam krwi. Zamruczałam cicho, wyobrażając sobie jak wgryzam się w szyję naszego przeznaczonego. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Uśmiechnęłam się do siebie, zamknęłam oczy i cieniem przeniosłam w miejsce pobytu naszego przeznaczonego.

 Ciemno-brązowo włosy chłopak znajdował się w pomieszczeniu pełnym ludzi. Pomieszczenie wyglądało mi na jadalnię. Siedział naprzeciwko mnie, jakby próbując wtopić się w duże mahoniowe krzesło. Praktycznie nikt nie zwracał na niego uwagi. Przeniosłam się w drugi kont pomieszczenia. Popatrzyłam chwilę na niego, wydawał się zamyślony. Zlustrowałam go wzrokiem, był ubrany w za dużą (o wiele) czarną koszulkę i czarne dresy, na nogach miał poprzecierane trampki (widać) ledwo się trzymały. Uśmiecham się po czym wyskoczyłam z cienia, praktycznie rzucając się na niego.

 -Harry!! Jestem TAKA głodna!-krzyknęłam przerywając rozmowy, wszyscy patrzyli na nas. Harry siedział wyprostowany, ze mną uwieszoną na jego ramionach. Wzrok wszystkich był skierowany w naszą stronę. Każdy z nich był wystraszony i zszokowany.

 -Tak dawno nie piłam twojej krwi...- dodałam. Jego oczy rozszerzyły się w szoku.

 - (imię)!-pisnął. Nim mrugnęłam zostałam otoczona przez członków Zakonu Fenixa. Nie zbyt mi się podobało, że nieznajomi czarodzieje mierzą we mnie różdżkami.

 -Odsuń się od niego! Kim jesteś i jak się tutaj dostałaś?!- krzyknął jeden z czarodziei. Miał ciemną karnację, oraz ciemne włosy. Ubrany był w ciemnofioletowe szaty. Po ich kroju, stwierdzam że mam doczynienia z aurorem. Harry momentalnie wstał i zasłonił mnie sobą.

 -Zostawcie ją! (imię) nie ma zamiaru zrobić mi krzywdy!-krzyknął rozpaczliwie. Popatrzyłam na niego w szoku. Nie przypuszczałam, że będzie na tyle głupi, żeby pozwolić się za mnie zabić. Dumbledore wstał z krzesła po czym stanął na wprost Harrego.

 -Harry, proszę odejdź od niej. Jest bardzo niebezpieczna. Może być jedną ze sług Czarnego...-przerwałam mu. 

-Nie jestem jednym z jego sługusów. Zwę się (imię) (nazwisko), jestem jednym z trzech Demonów Królewskich. -powiedziałam spokojnie. Patrzył na mnie chwilę, jednak panna Greanger postanowiła wtrącić swoje trzy grosze.

-Skoro jesteś demonem, to dlaczego niby potrzebujesz krwi Harrego? Przecież jest to domena wampirów czys...

 -To nie jest twoja sprawa... czarodzieju mugolskiego pochodzenia.-warknęłam niemiło. Chciałam coś jeszcze dodać, lecz przeszkodził mi w tym pentagram na ziemi, z którego nagle z materializował się mój brat. Różdżki wszystkich aurorów teraz były skierowane na niego. Zachował spokój i kamienną twarz, jednak widziałam na jego twarzy zmartwienie pomieszane z obrzydzeniem. Przeskanował wzrokiem pomieszczenie po czym spytał:

 -Co tu się...? 

-BRACISZEK!! -Krzyknęłam wyskakując zza Harrego i wskakując bratu na barana. Zachwiał się lekko a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na Harrego i spytał rozbawiony. 

-Harry kochanie, co ten mały potwór znów zbroił?-Uśmiechnęłam się do niego co okularnik odwzajemnił.

-Hej! Nie jestem potworem, poczwaro nieczysta!!- krzyknęłam uderzając go w ramie.

  -Co tu się dzieje?!- spytał zdenerwowany rudowłosy krasnal. Siedziała obok Harrego przy stole w czasie kolacji i wgapiała się w niego niczym ciele we wrota malowane. Nigdy jej nie lubiłam, a ci wywnioskowałam z opowieści Harrego, młoda była w nim zakochana. Uśmiechnęłam się zwyrodniale w duchu i spojrzałam na nią. Już chciałam coś powiedzieć jednak (imię brata) mnie wyprzedził. 

-To chyba nie jest twoja sprawa, prawda, Ginnerwo?-spytał jadowicie. Gdyby jej spojrzenie mogło by zabić to my już dawno bylibyśmy martwi. 

-Jestem jego przyjaciółką, i się o niego martwię!

-Martwisz? Dobre sobie! Tak jak prawie cała wasza rodzina! Prawda Pani Weasley? "Och kochany, znów będziemy mogli zrobić sobie wakacyjny rejs po wyspach kanadyjskich"-powiedziałam naśladując jej głos, ona jedynie zaczerwieniła się ze wstydu.

 -Co ty pleciesz?! To zwykłe bujdy! Harry, kochanieczku, nie słuchaj tego potwora, odsuń się od nich kochanie... Choć do mnie...-powiedziała milutko. Aż mi się rzygać zachciało. Zeszłam z brata stając obok niego. Spojrzałam na Harrego, on...wyglądał, jakby... się wahał. Coś mocno ukuło mnie w środku. Jednak zanim Harry zrobił jakikolwiek krok, gdziekolwiek został przygarnięty w uścisk przez (kolor włosów)ego. 

-Harry nigdzie z wami nie pójdzie! -powiedział głośno brat.

 -Jesteś tego pewny? Harry choć tutaj. Oni są niebezpieczni...

 -Nie rozśmieszaj mnie Dumbledore! My? Niebezpieczni dla naszego przeznaczonego?! Dobre sobie! Nawet bym...-urwałam gdy zobaczyłam jak Harry zaczął wyrywać  się z uścisku mojego brata. Coś było nie tak. Dokładniej przyjrzałam się okularnikowi. Jego oczy, były jakby zakryte mgłą. Zaciągnęłam się powietrzem i poczułam silną woń zaklęcia Imperio. Uśmiechnęłam się przerażająco, przekręcając gwałtownie głowę w bok. 

-A więc to tak...-powiedziałam. Mój brat spojrzał na mnie przez chwilę, wtedy Harry zaczął strasznie się wyrywać i krzyczeć.  

-Zostawcie mnie! Potwory!-po moim policzku spłynęła łza a ja sama trochę skuliłam się w sobie, (Brat) za to wyprostował się mocno zaciskając ramiona i przytrzymując chłopca przy sobie.- Dyrektorze! Pomocy!- Lupin wbiegł zdezorientowany do pokoju, zobaczywszy nas zawarczał groźnie. 

-Zostawcie mojego szczeniaka!

 -Jest naszym Mate! OH.. nie udawaj zdziwionego! Jak mogłeś nie poczuć na nim obcego zapachu!-wtrącił się (imię brata). Wilkołak zaciągnął się głęboko, zamykając oczy. Po chwili szybko je otworzył i spojrzał szerokimi oczami na Harrego i nas

. -Nie! Dyrektorze! Spokojnie, oni nic mu nie zrobią!-krzyknął podbiegając do starca.

 -Remusie, nie mamy pewności! 

-W takim razie użyjmy Veritaserium! 

~

 -I tak skończyłam przywiązana do krzesła, na Merlina...-jęknęłam w myślach.


~

SUMIMASEN!! wybaczcie mi to...

Jak to sprawdzałam to ze śmiechu płakałam.... XDDDDDD

~924

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 24, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pomysły na książki, nie grosza warteWhere stories live. Discover now