𝐛𝐫𝐨𝐤𝐞𝐧

41 3 9
                                    

Wahadło zegara miarowo odmierzało kolejną godzinę, gdy drobne płatki śniegu powolnie bieliły dotąd mało zimową okolicę. Siedzący na krześle, lekko przygarbiony chłopak wypatrywał na niebie pierwszej gwiazdy, niecierpliwie tupiąc nogą. Wydawało mu się, że minęła już połowa doby, odkąd usadowił się wygodnie na miękkiej poduszce, którą postanowił wziąć dla siebie z salonu (co było bardzo dobrym pomysłem, gdyż kuchenne meble nie zadowalały człowieka tak, jak powinny). Niestety, upływ czasu tego dnia nie był zbyt przychylny rozemocjonowanemu nastolatkowi.

Tego dnia bowiem nastał dwudziesty czwarty grudnia — najbardziej oczekiwany dzień roku nie tylko przez dzieci, ale także dorosłych, pragnących na moment cofnąć się do beztroskich, przedszkolnych chwil. Dzień, w którym magia wypełnia każdy możliwy kąt i zakamarek, sprawiając, że to, co wcześniej wydawało się niemożliwe, spełniało się w najmniej spodziewanym momencie.

Anwyll, bo tak brzmiało imię podekscytowanego chłopaka, podciągnął kolana pod brodę, zaczynając niespiesznie kołysać się w przód i tył. Mimo wyraźnego zniecierpliwienia wyrażonego zmarszczonymi brwiami, na jego piegowatej twarzy lśnił nieśmiały uśmiech wywołany głównie korzennym zapachem pierników piekących się w kuchni. Uwielbiał pierniki; tak jak wszystko inne związane ze świętami od cieplutkich swetrów z reniferami po czas spędzony z ważnymi dla niego osobami. Uwielbiał nawet tę gałązkę jemioły powieszoną przy wejściu do salonu, ale nie chciał się do tego przyznać. 

Święta były tym okresem w jego życiu, w którym odżywał. Przestawał zwracać uwagę na troski i zmartwienia towarzyszące mu na co dzień, a miał ich niemało, od kiedy w wyniku nieszczęśliwego wypadku kompletnie stracił słuch i musiał na nowo nauczyć się funkcjonować pośród ludzi. Całoroczny stres uchodził z niego jak powietrze z balonu, gdy tylko w jego domu pojawiała się ogromna choinka, a podwórko rozświetlało się niemal wszystkimi kolorami tęczy.

Nareszcie mógł oddychać.

Uniósł głowę nieco wyżej, wytężając wzrok w coraz większej ciemności, która jakby na jego zawołanie zaczęła zapadać szybciej i szybciej. Zegar również zdawał się przyspieszyć, a wraz z nim serce Anwylla.

Coraz bliżej — myślał, zaciskając dłonie w pięści i przygryzając wargę. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć, że nastolatek zachowuje się jak mały dzieciak — bezsensownie wypatruje nieuniknionego, jednak tak naprawdę nie było to nic nadzwyczajnego. W końcu wraz z utratą słuchu jego inne zmysły wyostrzyły się; zaczął odczuwać więcej i silniej niż przeciętny człowiek. Był to widok nadzwyczaj piękny i osobliwy. Szczególnie gdy przyglądało się jego oczom raz po raz rozbłyskującym niczym umierające słońca.

Zmieniał się w renesansowe dzieło sztuki, do którego wzdychali wszyscy, gdy tylko doświadczyli jego cudowności. Ten jeden, jedyny dzień w roku mógł poczuć się królem, u którego stóp spoczywał cały świat.

Jednak Anwyll nigdy nie poradziłby sobie sam; nigdy nie poradziłby sobie bez osób, które darzył szczególnym uczuciem rozgrzewającym jego serce i tworzącym słone potoki łez na policzkach — miłością. To właśnie oni, jego rodzice, przyjaciele oraz ktoś, kogo los zesłał mu chyba prosto z nieba, napełnili chłopaka nadzieją na lepsze, piękniejsze jutro i sprawili, że chociaż ten jeden dzień w roku obsypywał wszystko najcudowniejszym uśmiechem.

Śnieg wciąż padał niespiesznie, ukrywając krajobraz pod mięciutką pierzyną, a kolorowe lampki mrugały wesoło w takt niemej muzyki. Wskazówki zegara wskazały godzinę piątą po południu, gdy na niebie pojaśniała pierwsza z miliona, miliarda gwiazd.

I choć noc zapowiadała się nieco zbyt cicho i nieco zbyt spokojnie, szczery śmiech Anwylla był najcudowniejszym prezentem dla świata... oraz dla niego samego.


nie jest to coś, do czego dążyłam; nie wygląda to tak, jak powinno i jest zdecydowanie zbyt krótkie, jak na moje plany (ale taki urok mój i wszystko, czego się dotknę, kończy jako karzełek)

z drugiej strony, cieszy mnie, że to powstało, bo zawsze warto próbować nowych rzeczy

(anson sprawia, że jestem zbyt emotional. stop this guy, pls)


𝐛𝐫𝐨𝐤𝐞𝐧Where stories live. Discover now