Łódka ruszyła z miejsca, jakby coś ciągnęło ją pod wodą. Powoli przecinała taflę wody, prowadząc swojego właściciela na dalsze głebiny. Szmer wody obudził Soonyounga dopiero po kilku minutach spokojnego płynięcia. Nie od razu zorientował sie on, iż coś jest nie tak, lecz dopiero, gdy wstał, by się rozejrzeć i stracił równowagę. Coś spod wody szarpnęło łódkę w dół, a wędrowiec przewrócił się, całe szczęście nie wypadając poza burtę.
— Co się dzieje...? — mruknął zaspany Soonyong, nie zdając sobie sprawy z tego, że mówi sam do siebie. 

 Łódka nadal spokojnie płynęła, a umysł wędrowca zaczął nawiedzać strach. Co się dzieje? — zapytał się w myślach po raz kolejny. Coś, co ciągnęło łajbę wydawało się przyśpieszać. Wynikło to z obserwacji Soonyounga, fale biegnące od łódki zaczynały być coraz wyższe, nieznacznie, ale jednak zwracały uwagę na zazwyczaj gładniej tafli jeziora. 

Nagle wszystko jakby się zatrzymało. Wiatr przestał wiać, łódka stanęła w miejscu. Soonyoung bał się wydmuchać powietrze z płuc, by nie zakłócić tej idealnej, świszczącej w uszy ciszy. Wędrowiec podniósł się niepewnie z siadu, rozglądając się dookoła. Nicość. Wszędzie widniała czerń nocy i toń ciemnej wody. Chłopak ponownie usiadł i westchnął. Teraz pozostało mu jedynie czekać. Chociaż doskonale wiedział, że długo w tej ciszy nie wytrzyma. Czuł się, jakby w głowie słyszał dziwny pisk, nieprzyjemny i irytujący.
— Pokaż się! —krzyknął, w końcu przerywając ciszę. Echo rozniosło się po powierzchni jeziora, aż w końcu znikło. Nic się nie zadziało. — Powiedz mi, czym są wasze łzy?! Dlaczego mi je zabrałeś?
— Ponieważ należą do nas. — Wędrowiec usłyszał głos tuż za nim, bądź obok niego, sam do końca nie wiedział. Nikogo nigdzie nie było. — Wy, ludzie, jesteście potworami. Łowicie naszych słabszych braci i siostry i każecie im płakać, by sprzedawać nasze łzy za krocia. Skąd to wiem? — Głos zmienił się w szept. — Wyśpiewujecie nam to, topiąc się.

Woda zaczęła niepokojąco bulgotać, jakby się gotowała. Soonyoung przykucnął w łódce, a jego serce ogarniął strach. Woda na dnie łajby nagle wydała się lodowata, a mokre stopy wędrowca objął ból. Chłopak rozglądał się dookoła, próbując coś zauważyć, może Jihoon wrócił, zaraz złapie za burtę i zacznie pięknie śpiewać? Nic na to nie wskazywało. Nagle znowu dało się usłyszeć szept. Nie! Miliony szeptanych słow, znaczących to samo.

Potwory. Złoczyńcy. Demony. Niszczyciele. Ogień piekielny. Cienie. 
— Przestań, proszę, przestań! — wykrzyczał podróżnik, zakrywając uszy dłońmi. Na jego policzkach pojawiły się pierwsze łzy, a jego serce biło tak szybko, jak jeszcze nigdy.

I wtedy znów nastała cisza. Woda przestała bulgotać, a szepty zniknęły. Znowu w uszach wędrowca zagrał nieprzyjemny szelest, słyszał jedynię swój własny oddech i szczękanie zębów.
— Proszę, przestań... — zapłakał Soonyoung, zaciskając powieki tak mocno, jak tylko mógł.

Łódka zatrzęsła się delikatnie, a podróżnik uchylił oczy, patrząc w stronę burty. Czerwona burza włosów i szmaragdowe oczy, które przebijały jego umysł na wylot. Wędrowcowi wydawało się, iż syren widzi i słyszy wszystkie myśli, które przechodziły przez jego głowę.
— Dlaczego nie widzę w tobie cienia zła? — rozbrzmiał głos, dezorientując wędrowca. Jihoon nie poruszał ustami, za to jego oczy wyrażały zaciekawienie. — Nie jesteś tacy, jak inni ludzie? Przypłynąłeś tutaj tylko po to, żeby zginąć z naszych rąk? W takim razie skąd masz syrenie łzy? Po co ci one?

Soonyoung przypomniał sobie kupca, który z uśmiechem wręczył mu błyszczącą fiolkę. 

"Tobie na pewno przyda się bardziej niż mi, drogi wędrowcze. Mam już swoje lata, a przed tobą całe życie! Słyszałem, że dzięki nim syreny nie mogą zrobić ci krzywdy... Chociaż pewnie to bujda na kółkach!"

— Rozumiem... — mruknął syren, przechylając głowę na bok. 

Jego naga klatka piersiowa unosiła się i opadała, krople wody spływały po bladej skórze, aż w końcu docierały do tafli jeziora i tam znikały bez śladu. Błyszczące, zielone łuski... Soonyoung chciał ich dotknąć. Czuł dziwne napięcie pomiędzy sobą, a stworzeniem, słyszał jego śpiew, ten cudowny głos zdecydowanie został w jego umyśle na dłużej. Wystarczyło jedynie wyciągnął rękę w stronę Jihoona, by poczuć fakturę jego łusek i skóry. Tylko muśnięcie, niczego więcej nie wymagał wędrowiec. Dlatego właśnie niepewnie uniósł ramię, zbliżając je do twarzy syrena. 

Jihoon poczuł ciepłą dłoń na swoim policzku. Miał ochotę roztopić się i juz zawsze je czuć, już nigdy nie trząść się z zimna. Było przyjemne, zbyt przyjemne jak na ciepło pochodzące od człowieka. Mimo swoich własnych zasad, pozwolił Soonyoungowi dotykać jego ciało, zmierzwić swoje włosy, a nawet złapać go za dłoń. Serce syrena biło szybko, a fiolka na jego szyi zdawała się na zmianę błyszczeć słabiej i mocniej, jakby w jego rytm. Naprawdę nie widział w wędrowcu niczego złego. Był zwykłym chłopcem.
— Dlaczego jesteś taki chłodny? — zapytał Soonyoung, odwracając się całym ciałem w stronę stworzenia.
— Syreny takie są. Chłodne i nieprzyjemne. — Jihoon spojrzał na ich splecione palce. — Jesteśmy, by być piękni. By śpiewać i zabijać. Nie musimy znać ciepła, nie, nie możemy go znać. Teraz, gdy je poczułem... Chcę, by zostało ze mną na zawsze. 

Wędrowiec słuchał syrena z przejęciem, wolną dłonia gładząc go po mokrym policzku. Czuł coś, czego nie umiałby wytłumaczyć słowami. Ten chłód bijący od Jihoona sprawiał, że, o ironio, robiło mu się ciepło.  Jego serce biło szybko, łącząc się rytmem z tym należącym go syrena. Ich splecione dłonie wydawały mu się idealnie do siebie pasować. Szmaragdowe oczy mimo, że nie patrzyły wprost na niego, uważał za najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widział. Złapał Jihoona za brodę i uniósł jego twarz z myślą, że chce spojrzeć w te cudowne tęczówki. Nie spodziewał się jednak tego, że syren podniesie się na rękach i wpije swoje usta w te jego.

Wędrowiec przez chwilę nie mógł się ruszyć, sparaliżowany dziwnym uczuciem, rozlewającym się po jego ciele. Dopiero po kilkunastu sekundach przymknął oczy i oddał się przyjemności, muskając delikatnie usta syrena. Były miękkie, smakowały słodko. Gdyby był wtedy przy zdrowych zmysłach, porównałby ten smak do syropu klonowego, którego niegdyś spróbował jako dziecko. Poczuł, jak syren zarzuca rękę na jego ramię i przyciąga się jeszcze bardziej do siebie, pogłębiając pocałunek.

Soonyoung mógłby przysiąc, że chciałby umrzeć w taki sposób.

Nagle wędrowiec poczuł, że cały moknie. Jego ciało uderzyło w taflę wody i zaczęło tonąć. Stał się ciężki, wiedział, że to jego koniec. Płaszcz zsunął mu się z ramion i wypłynął na powierzchnię jeziora. Jednak nie oderwał się od ust Jihoona ani na chwilę. Usłyszał jedynie głos w głowie.

"Chcę mieć twoje ciepło przy sobie, na zawsze."

Ostatni raz musnął wargi syrena i powietrze uleciało z jego ust, a płuca wypełniły się wodą z jeziora. Próbował kaszleć, wypluć płyn i wypłynąć na powierzchnię... A przynajmniej to chciał zrobić. Zamiast tego po prostu patrzył w szmaragdowe oczy, w których odbijał się błysk syrenich łez. Po raz kolejny poczuł chłodne, słodkie usta na tych swoich i przymknął powieki.

I wtedy oba serca przestały bić. Jedno tylko na chwilę, drugie na zawsze. A ciepło, którego tak pragnął syren, niedługo zniknęło. Soonyoung stał się kolejnym, bezwładnym ciałem, leżacym w spokoju na dnie jeziora. Na jego martwej twarzy malował się uśmiech, a usta Jihoona już zawsze skrzywione były w grymasie nieszczęścia. 



[author's note]
Trochę się zbierałem do napisania tego, ale proszę, oto jest! Mam nadzieję, że podobało Wam się to krótkie opowiadanie i będziecie czekać (to słowo tutaj jest wyjątkowo kluczowe) na inne publikacje z mojej strony!
Muszę podziękować Olci, która mnie zmotywowała do napisania tej fabułki i każdemu, kto kopnął mnie w dupsko dla motywacji.
Miłego dnia/wieczoru/nocy!!

(p.s. po super au's wpadajcie na Soonhoon Poland Spam na Facebooku!)
(p.p.s. wyczekujcie alternatywnego zakończenia!)

abyss |soonhoon| ⚣ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz