2.4

987 103 27
                                    

Usłyszała dzwonek do drzwi i ruszyła, by je otworzyć. Wiedziała, że na korytarzu stoi Julia, która z samego rana, wpadając do ojca w klinice, zapowiedziała się u niej z wizytą.

Przez ostatnie dni udało jej się w końcu wziąć w garść i w jakimś stopniu okiełznać buzujące w niej uczucia i emocje. Nie pierwszy raz musiała sobie dać z nimi radę, a że sam ich sprawca nie pojawiał się w zasięgu wzroku, ułatwiło to nieco sprawę.

- W końcu – westchnęła Julia, rozsiadając się wygodnie na kanapie w jej niedużym saloniku. – Jesteśmy same i możemy otwarcie porozmawiać.

- Napijesz się czegoś? – spytała gospodyni.

- Woda z cytryną wystarczy.

Karina postawiła na stoliku dzbanek oraz dwie szklanki, po czym zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki.

- Jak się więc czujesz jako szczęśliwa mężatka? - rozpoczęła rozmowę, tak by oddać Julii głos.

Dziewczyna z ochotą zaczęła opowiadać o różnych wydarzeniach z życia, których z pewnością nie chciała podnosić na forum publicznym. Jak zawsze była otwarta i szczera w swoich problemach oraz rozterkach, pytając o zdanie Kariny. W końcu jednak zamilkła i jakby przez chwilę zawahała się w tym, co chciała powiedzieć.

- Posłuchaj, to nie moja sprawa, ale czy między tobą a Marcinem do czegoś przypadkiem nie doszło? – słysząc to pytanie, Karina zastygła na parę sekund w bezruchu, po czym odwróciła wzrok, wpatrując się w blat stolika.

Czyli byłoby zbyt pięknie, gdybym miała już ten incydent za sobą – pomyślała.

Nie chciała okłamywać Julii, ani też pozostawiać jej bez odpowiedzi, gdyż nie tak zachowywała się prawdziwa przyjaciółka. Julia nigdy jej nie zawiodła, tak więc i ona nie miała zamiaru odpłacać się jej w tak niesympatyczny sposób.

- Może nie powinnam pytać, ale przecież znamy się nie od dziś i zawsze rozmawiałyśmy otwarcie.

Karina podniosła wzrok na swojego gościa.

- Wiem, że z oczywistych przyczyn nie przepadasz za męskim towarzystwem – kontynuowała przyjaciółka. – Ale zauważyłam, że w niedzielę po twoim wyjściu z naszego mieszkania, zniknął także brat Leszka. W sumie wyszedł bez pożegnania, za co później nas przeprosił, jednak nie w tym sęk. Otóż, kiedy w poniedziałek Leszek chciał się z nim skontaktować, ten nie odbierał telefonu, a następnego dnia z rana oddzwonił, pytając, czy ten mógłby przyjechać i odwieźć go na lotnisko. Podał godzinę odlotu i na tym rozmowa się skończyła. Byliśmy zaskoczeni jego tak nagłym wyjazdem, zwłaszcza że jeszcze parę dni wcześniej mówił, iż nie wie, kiedy wraca do Stanów. Podobno, gdy mój mąż odbierał go sprzed hotelu, Marcin wyglądał fatalnie. Bardziej jakby właśnie wyszedł nad ranem z wesela, a nie dwa dni po nim. W samochodzie mało co mówił, a na pytania odpowiadał wymijająco. Na koniec przeprosił za kłopot i powiedział, że będziemy w kontakcie. Ja wiem, że to dorosły mężczyzna i cokolwiek się mu przydarzyło, to tak naprawdę nic nam do tego. Jedynie martwiłam się o ciebie, ale tata mówił, że jak zawsze byłaś w pracy i wszystko wydawało się okej.

Rzeczywiście, Karina pamiętała, że właściciel przychodni zagadnął ją dwa dni temu o zdrowie i samopoczucie. Czyżby chciał się upewnić, że u niej wszystko w porządku?

- Proszę cię, powiedz mi, że nic strasznego się nie stało? Bo jeśli zachował się wobec ciebie nieodpowiednio, to jeszcze dzisiaj wsadzę Leszka w samolot i każę mu skopać bratowe cztery litery! - Julia zabrzmiała nad wyraz poważnie i autentycznie.

- Spokojnie – odparła od razu Karina. – Nikt nigdzie nie musi jechać. Marcin nic mi nie zrobił. Owszem zaliczyliśmy drobne spięcie, ale sam się o to prosił – urwała, a cisza ze strony słuchającej, podpowiadała, że musi powiedzieć coś więcej. – On nie chciał dać za wygraną. No wiesz – dziewczyna spojrzała w twarz przyjaciółce. – Narzucał się mi, a ja tego nie chciałam.

Swoją drogąWhere stories live. Discover now