Rozdział 2 i 1/2 - Pastereczka

415 43 200
                                    

Czy istnieje jakiś bardziej fascynujący temat niż literatura dziewiętnastowiecznej Anglii? Pewnie tak. Może sadyzm w dziełach z okresu oświecenia albo „Boska Komedia"? I czy Edgar właśnie połączył te dwie rzeczy w jednym zdaniu? Nie było im do siebie tak daleko, jeżeli spojrzało się na towarzystwo obecne w siódmym kręgu piekielnym – pełnym sadystów, morderców i innych niezbyt przyjemnych typów. Zdecydowanie nigdy nie chciałby im stanąć na drodze, a jednak mu się to przytrafiło... Przeczesał włosy, usiłując doprowadzić swój umysł do względnego porządku. Za mało spał wczorajszej nocy, co odcisnęło na nim swoje piętno. Właśnie z nudów przeszedł w miarę płynnie od sióstr Brontë i ich poprawnych romansów, do książek, które czasami należało odłożyć na dłuższą chwilę, aby przebrnąć dalej.

Przetarł oczy, a potem spojrzał na zegarek. Zostało jeszcze tylko dziesięć minut – musiał jakoś dać radę. Przydałoby mu się dobre espresso...

— Edgar... — powiedziała pani Edwards, a on momentalnie się poderwał. Popatrzył na nią, udając skupienie. Ale ona nawet na niego nie spojrzała zza swoich czerwonych, inspirowanych latami pięćdziesiątymi, oprawek. O wiele więcej uwagi poświęcała licencjatom. —... Linton — odetchnął z ulgą — reprezentuje całkowicie inną postawę od Heathcliffa. To dobre maniery, rycerskość, ale z drugiej strony delikatność. Chce uszczęśliwić Catherine, oświadcza się jej, chociaż — pani Edwards uniosła dłoń z markerem — ta rani go... nawet fizycznie. Dlaczego ta postawa jest krytykowana? Nie szczędzi mu się uwag, nazywa słabym, kruchym, a jego wygląd? Cytując pana Hamiltona — rzuciła jednemu studentowi wymowne spojrzenie — „większego pierdoły to on nawet u informatyków nie widział". Gdyby zamienić go na kobietę, pewnie nie byłby tak krytykowany.

Już ktoś podniósł się oburzony. Edgar westchnął zrezygnowany – nie można...

— Przestań mi się tu gapić tymi oczkami! Patrzymy z perspektywy dziewiętnastego wieku, tamtej obyczajowości. Nie można porównywać myślenia naszego i ich z tego okresu. Sama narracja wielokrotnie wymusza na nas taką krytykę. Ale dlaczego? — Postawiła pokaźny pytajnik na środku reszty notatek. — Jesteśmy w stanie zrozumieć krytykę Heathcliffa, Catherine, ale co z tym Lintonem? — Zamknęła marker, odgarnąwszy z twarzy luźne pasmo włosów. — On najbardziej upada, traci miłość, żona go nie kocha. Może traci najwięcej z nich wszystkich? Pozostawiam wam tę kwestię to rozważenia. — I w tym samym momencie pani Edwards zakończyła wykład. Odrzuciła marker, odwracając się do studentów plecami.

Edgar odetchnął głęboko, przymknąwszy powieki. Nigdy nie przepadał za tą książką, a może bardziej za faktem, że postać Lintona została nazwana właśnie jego imieniem. Kiedyś tak by na to nie patrzył, nie dostrzegał pewnych powiązań... Ale to tylko fikcja literacka, materiał przeznaczony właśnie do opowiadania historii oraz przestrzegania czytelników.

Wszyscy zaczęli pakować się do toreb i plecaków, aby uzyskać jak najwięcej czasu na przerwie pomiędzy wykładami. Na szczęście Edgarowi pozostało jedynie popracować nad kolejną częścią doktoratu – tym razem o Owidiuszu oraz jego bardzo szerokim wpływie na postrzeganie romansu, flirtu oraz cielesności człowieka. Edgar mocno się ociągając, zaczął chować także swoje rzeczy. Z trudem wcisnął laptopa do skórzanej torby tak, aby zostawić jeszcze miejsce na notatnik oraz parę długopisów. Uniósł wzrok i dostrzegł, że pani Edwards macha do niego, wołając go do siebie. Luźny kok zatrząsnął się na jej głowie. Powiedziała coś do studenta obok niej, który zdecydowanie wyglądał na zbyt młodego, aby chodzić na uniwersytet. Ale przecież miał prawo mieć jeszcze siedemnaście lat, to pierwszy rok literatury, a Edgar powinien był robić notatki, jak prowadzić wykład. Szkoda, że dzisiaj został jedynie z pustą kartką.

Edgar mruknął niezadowolony, zbliżając się do swojej promotorki. Schodząc po schodach, minął jeszcze jakąś dziewczynę o ciemnej skórze oraz wytatuowanych ramionach. Także czekała do pani Edwards? Nie miał pojęcia. „Za młody" skinął głową i momentalnie ruszył w górę po trochę za ostrych stopniach.

Słodkie jak Lukrecja [zawieszona na wieki]Where stories live. Discover now