VII - Piosenka na pocieszenie...

2.3K 108 7
                                    

 *Narrator*

- Stoick musisz nam uwierzyć! - Mówił zdenerwowany kowal chodząc w kółko po całej twierdzy. - Dzieciaki mogą to potwierdzić. Były tam ze mną!

- Pyskacz uspokój się... Co tym razem widziałeś? - Spytał zrezygnowany Stoick.

- Rakib wyszedł z domu gdzieś w nocy, uzbrojony. Podszedł do swoich smoków, powiedział, że lecą odwiedzić swoich przyjaciół i odlecieli. - Wódz Wandali zmarszczył brwi.

- I dzieciaki też to widziały? - Reszta nastolatków pokiwała głową.

-  Dobrze, Pyskacz. Wezmę to pod uwagę... Możecie już wyjść - Powiedział Stoick.

Gbur wyszedł z twierdzy, a tuż za nim ruszyli jeźdźcy. Kowal skierował się w stronę kuźni. Astrid z resztą ruszyli do akademii. 

Blondynce wszystko powoli zaczęło się układać w głowie. To dziwne zachowanie Rakiba, oskarżenie Pyskacza i nocna wędrówka. A co jeżeli Rakib naprawdę...? Odepchnęła od siebie tę myśl. Bała się w to uwierzyć. Wolała poczekać na niezbite dowody popierające jego niewinność lub winę. W głębi serca miała nadzieję, że Gbur się myli, ale na razie nic na to nie wskazywało. Z resztą... Czas pokażę... 

Astrid wstała dzisiaj bardzo nie wyspana. Wory pod jej oczami były ogromne, a włosy wyglądały jak siano. Powoli wstała z łóżka z i skierowała się w stronę łazienki. Przemyła twarz wodą i zrobiła porządek z tym czymś na głowie. Przebrała się w codzienne ciuchy i zeszła na dół. Jej rodziców nie było. Tata pewnie poszedł w pole, a mama po mleko do sąsiadki. Blondynka zjadła szybkie śniadanie złożone z jabłka i kubka wody, po czym wyszła na dwór. 

Pogoda była dzisiaj idealna na trening. Wojowniczka uśmiechnęła się pod nosem i przeciągnęła się. W kilka minut później była już przy stajni smoków. Chciała podejść do Wichury gdy jej wzrok przykuł czarny ogon z sztuczną płetwą. 

- Cześć mordko... - Uśmiechnęła się Astrid podchodząc do Szczerbatka. 

On tylko rzucił jej szybkie spojrzenie i znowu wbił wzrok w coś za nią. Blondynka obróciła się. Stał tam Rakib z swoimi wrzeńcami i karmił je rybami śmiejąc się przy tym. Astrid przypomniała sobie to co wczoraj widziała i odwróciła wzrok. Czy ten mężczyzna naprawdę mógł być zły?

- O co z nim chodzi mordko? - Spytała zainteresowana.

Nocna Furia jednak nie zwróciła na nią uwagi. Warknęła tylko w stronę jeźdźca i odwróciła głowę. Astrid nie podobała się ta agresja. Może z Rakibem naprawdę było coś nie tak?

Westchnęła tylko i skierowała się w stronę swojego zębacza. Nagle zauważyła, że zza horyzontu wyłania się jakiś mężczyzna. Len... Zestresowana szybko skryła się za stajnią i od razu pobiegła w stronę swojego domu. Chyba nie polata dzisiaj na Wichurze. 

Kiedy dobiegła do chaty, na progu przywitała ją jej mama. Blondynka ominęła ją i jak huragan wpadła do domu biegnąc do swojego pokoju. Zamknęła szybko drzwi i zaczęła gorączkowo myśleć. Nie ma szans, że Len jej nie zauważył. Musiała natychmiast wymyślić plan ucieczki. Migiem...

Krucze urwisko...

To pierwsze co przyszło jej do głowy za nim ktoś zapukał do drzwi jej pokoju. Bez zastanowienia podbiegła do okna i wyskoczyła z niego w ostatniej chwili. Skierowała się w stronę lasu i po chwili zniknęła w zaroślach. W minutę potem była na miejscu.

Krucze urwisko. To właśnie tu poznała sekret Czkawki. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Usiadła przy tafli jeziora i spojrzała w nią. Od razu przypomniały jej się stare czasy. Bez własnej woli zaczęła nucić piosenkę, którą nauczył jej Czkawka...

Może las dzieli nas - Może oceanu blask, - Trzyma nas z daleka... - Lecz przyjacielu mój, - Wiedz, że to nie powstrzyma mnie...

Choćby minęła milion lat, - A świat by się rozpadał... - Ja łódź swą wezmę i popłynę do ciebie, -  Choćby na kraniec świata... - Kocham cię, przyjacielu, - Może o tym nie wiesz? - Lecz zaraz się dowiesz... - Kocham cię, - Przyjacielu mój, - Czy ty też mi to powiesz?

Choćby minęło milion lat, - A świat by się rozpadał... - Ja znajdę cię przyjacielu... - Bo na świecie nie ma drugiego jak ty.... - Mój drogi zbawicielu... - Kiedyś znajdę cię, - Czy w to wierzysz? - Mój drogi płomyku słońca, - Będę tak mówić wiecznie... - Może już bez końca?

I tak minął Astrid cały dzień. Nawet nie zorientowała się kiedy zapadła noc. Wokół niej zaczęły latać świetlik sygnalizując jej, że musi wracać do domu. Powoli wstała z ziemi i otrzepała się. Jeszcze raz spojrzała w tafle jeziora i ujrzała w niej uśmiechniętego Czkawkę. Wyglądał jakby był zadowolony, że zapamiętała jego piosenkę. Obraz powoli się rozpłynął. Blondynka wróciła do domu czując ciepło, które rozlało się po jej całym ciele gdy ujrzała roześmianego Czkawkę. Jak widać to uczucie w niej nie gasło... I chyba nie zamierzało...

Mimo, że nie czuła się zmęczona od razu po kolacji skierowała się w stronę swojego łóżka i wręcz się na nie rzuciła. Uśmiechnęła się jeszcze raz przypominając sobie o Czkawce, a jej powieki powoli opadły, a jej myśli skierowały się w stronę krainy Morefeusza. Na początku wszystko było spokojnie. Śniła o tym jak tańczyła z Czkawką przy jeziorze na Kruczym urwisku. 

Wszystko było idealnie, ale...

Tak zaczyna się każdy koszmar...


*******************

Hej kochani...

Witajcie w kolejnej części ,,Nieznajomy".... Mam nadzieję, że wam się spodobało. Jeżeli chodzi o piosenkę Czkawki to została ona wymyślona prze zemnie. A teraz wybaczcie... Idę płakać w poduszkę. I've got you brother~

Do zobaczenia za dwa tygodnie!

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz