VI - Nie ufam mu

2.5K 107 14
                                    


Kiedy już wystarczającą się oddaliłam pozwoliłam się dać porwać swoim myślą. Nie było mi to jednak dane, gdyż za mną rozległ się rozbawiony niski głos :

- Astrid!

O nie. Tylko nie on...


* Narrator *

Zdenerwowana blondynka wpatrywała się w zbliżającego się do niej mężczyznę. Był on wysokim brunetem z opaloną cerą i czarnymi oczami, w których było widać rozbawienie. Miał na sobie brązową bluzkę z skóry przez, którą przewieszony był pas z sztyletem. Ubrany był w zielonkawe spodnie z wysokimi bytami z futrem. Na jego szyi znajdował się wisiorek z kilkoma zwierzęcymi zębami. Miał na lewym policzku bliznę wyglądającą na atak wilka. Jego włosy związane w kucyk podskakiwały za każdym jego krokiem. Był dobrze zbudowany z paroma ranami na ramionach. W kilka sekund znalazł się tuż przed Astrid uśmiechając się.

- Cześć piękna! Co tam porabiasz? - Spytał. 

Astrid powstrzymała się od puszczenia pawia. Zamiast tego wyprostowała się i sztucznie uśmiechnęła.

- Cześć Len.. Nic takiego... Właśnie wybierałam się do wodza.- Powiedziała starając się by ton jej głosu brzmiał naturalnie.

- Wódz może poczekać. Pomyślałem, że powinniśmy ze sobą spędzić więcej czasu, skoro mamy się ożenić.

Astrid powstrzymała się przed przywaleniem mu prosto w twarz. Ze wszystkich mężczyzn na wyspie musiał się jej trafić akurat on. Tak bardzo nie chciała tego małżeństwa, ale nie miała wyboru. Nie znalazła sobie narzeczonego, więc musi ożenić się z przymusu. Starała się odrzucać każdego, ale nie mogła robić tego w nieskończoność. Tak bardzo żałowała, że po prostu nie uciekła z wyspy kiedy mogła. Teraz było już za późno... Niestety.

- Naprawdę muszę iść. To bardzo ważne. - Starała się wymigać blondynka.

- Nie daj się prosić. - Len nie zamierzał się tak łatwo poddawać.

Astrid spojrzała przed siebie z nadzieją, że zaraz przyjdzie jej ktoś na pomoc. Jakie było jej zdziwienie kiedy zza rogu jednego z domów wyłonił się Sączysmark, kierując się w ich stronę. Przeszedł obok Lena chwytając blondynkę  za rękę, rzucając coś w stylu:

- Przepraszam, ale sprawa pilna.

I ciągnąc ją w stronę stajni smoków zostawiając osłupiałego mężczyznę z tyłu. Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość Sączysmark puścił dłoń Astrid.

- Nie ma za co. - Krzyknął odchodząc.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. Od kiedy chłopak przestał ją podrywać zostali dobrymi przyjaciółmi. Cieszyła się, że ma jego wsparcie w trudnych sytuacjach. Z bananem na  twarzy ruszyła do chaty wodza.

*****************

Rakib z determinacją w oczach wpatrywał się w jednego z łowców smoków.

- To co umowa stoi? - Spytał po chwili strażnik wyciągając do niego rękę.

Chłopak wpatrywał się w nią przez chwilę po czym uścisnął ją.

- Stoi...

************

W kuźni od rana słychać było stukanie młota. Pyskacz nieustannie przeczyszczał, wyrywał lub plombował zęby smoków. Pracował bez wytchnienia dzień i noc. Praca pomagała mu zapomnieć o bólu związanym z stratą Czkawki. Był dla niego jak syn, którego nigdy nie miał. 

Pyskacz poczuł się już naprawdę zmęczony. Postanowił chwilę odpocząć i się przewietrzyć. Gdy wyszedł na zewnątrz było już ciemnia. Niebo było niemal czarne a na jego środku znajdował się ogromny księżyc przypominający wielką, białą piłkę. Wiatr delikatnie bawił się liśćmi drzew. Wszyscy wikingowie z wyjątkiem jego i wodza spali. U Stoicka wciąż palił się światło. Pewnie uzupełniał jakieś papiery. 

Kowal usłyszał nagle jakiś dziwny szelest dobiegający z lasu. Uzbrojony w swój hak skierował się do źródła dźwięku i skrył się w krzakach. Zobaczył jak jakaś czarna postać skrada się w stronę chat. Księżyc oświetlił jej twarz. Był to Rakib...

************************

- Stoick! Sam na oczy go widziałem! - Mówił następnego dnia kowal do swego przyjaciela.

- Pyskacz! To, że Rakib chodził w nocy sam po lesie nie oznacza, że coś knuje. Może wyszedł na spacer ze swoimi smokami. - Powiedział poirytowany wódz.

- W to coś wątpię. - Powiedział obrażony.

- Rozumiem, że możesz mu nie ufać.... - Westchnął zrezygnowany Stoick. - Ale oskarżanie kogoś o takie rzeczy bez żadnych dowodów jest oburzające.

- Jeszcze ci pokaże, że on coś przed nami ukrywa. Zobaczysz... - Szepnął do siebie Gbur wychodząc z chaty. 

***********************

- Słyszeliście?! Pyskacz oskarża Rakiba o knucie przeciwko wikingom! - Krzyknął zdyszany Śledzik wbiegając na arenę.

Spojrzenia całej drużyny od razu skierowały się na niego.

- C-co?! - Spytała zszokowana blondynka.

- Pyskacz twierdzi, że widział wczoraj w nocy Rakiba, jak skradał się przez las. - Wychrypiał Śledzik.

- To  jeszcze niczego nie dowodzi. - Mruknął marszcząc nos Sączysmark.

- Wiem o tym, ale on strasznie się uparł. 

Astrid przymrużyła oczy. Coś zaświtało jej w głowie...

**************

-Neptun, Crack, Riv! - Krzyknął Rakib przywołując do siebie swoje smoki. - Chodźcie musimy sprawdzić co u naszych przyjaciół.

Chłopak wskoczył na Neptuna i razem z innymi wrzeńcami dali nura prosto do wody. Najwidoczniej nie mieli pojęcia, że Pyskacz, Astrid i reszta nastolatków obserwowała ich zza skał.

- Dowodów jest coraz więcej... - Szepnął do siebie Gbur.


******************

Hej kochani!

Witajcie w kolejnej części Nieznajomego. Postanowiłam, że części będą się pojawiać regularnie co dwa tygodnie w soboty. Mam nadzieję, że historia wam się podoba.

Do następnego!

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz