Kiedy już wystarczającą się oddaliłam pozwoliłam się dać porwać swoim myślą. Nie było mi to jednak dane, gdyż za mną rozległ się rozbawiony niski głos :
- Astrid!
O nie. Tylko nie on...
* Narrator *
Zdenerwowana blondynka wpatrywała się w zbliżającego się do niej mężczyznę. Był on wysokim brunetem z opaloną cerą i czarnymi oczami, w których było widać rozbawienie. Miał na sobie brązową bluzkę z skóry przez, którą przewieszony był pas z sztyletem. Ubrany był w zielonkawe spodnie z wysokimi bytami z futrem. Na jego szyi znajdował się wisiorek z kilkoma zwierzęcymi zębami. Miał na lewym policzku bliznę wyglądającą na atak wilka. Jego włosy związane w kucyk podskakiwały za każdym jego krokiem. Był dobrze zbudowany z paroma ranami na ramionach. W kilka sekund znalazł się tuż przed Astrid uśmiechając się.
- Cześć piękna! Co tam porabiasz? - Spytał.
Astrid powstrzymała się od puszczenia pawia. Zamiast tego wyprostowała się i sztucznie uśmiechnęła.
- Cześć Len.. Nic takiego... Właśnie wybierałam się do wodza.- Powiedziała starając się by ton jej głosu brzmiał naturalnie.
- Wódz może poczekać. Pomyślałem, że powinniśmy ze sobą spędzić więcej czasu, skoro mamy się ożenić.
Astrid powstrzymała się przed przywaleniem mu prosto w twarz. Ze wszystkich mężczyzn na wyspie musiał się jej trafić akurat on. Tak bardzo nie chciała tego małżeństwa, ale nie miała wyboru. Nie znalazła sobie narzeczonego, więc musi ożenić się z przymusu. Starała się odrzucać każdego, ale nie mogła robić tego w nieskończoność. Tak bardzo żałowała, że po prostu nie uciekła z wyspy kiedy mogła. Teraz było już za późno... Niestety.
- Naprawdę muszę iść. To bardzo ważne. - Starała się wymigać blondynka.
- Nie daj się prosić. - Len nie zamierzał się tak łatwo poddawać.
Astrid spojrzała przed siebie z nadzieją, że zaraz przyjdzie jej ktoś na pomoc. Jakie było jej zdziwienie kiedy zza rogu jednego z domów wyłonił się Sączysmark, kierując się w ich stronę. Przeszedł obok Lena chwytając blondynkę za rękę, rzucając coś w stylu:
- Przepraszam, ale sprawa pilna.
I ciągnąc ją w stronę stajni smoków zostawiając osłupiałego mężczyznę z tyłu. Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość Sączysmark puścił dłoń Astrid.
- Nie ma za co. - Krzyknął odchodząc.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. Od kiedy chłopak przestał ją podrywać zostali dobrymi przyjaciółmi. Cieszyła się, że ma jego wsparcie w trudnych sytuacjach. Z bananem na twarzy ruszyła do chaty wodza.
*****************
Rakib z determinacją w oczach wpatrywał się w jednego z łowców smoków.
- To co umowa stoi? - Spytał po chwili strażnik wyciągając do niego rękę.
Chłopak wpatrywał się w nią przez chwilę po czym uścisnął ją.
- Stoi...
************
W kuźni od rana słychać było stukanie młota. Pyskacz nieustannie przeczyszczał, wyrywał lub plombował zęby smoków. Pracował bez wytchnienia dzień i noc. Praca pomagała mu zapomnieć o bólu związanym z stratą Czkawki. Był dla niego jak syn, którego nigdy nie miał.
Pyskacz poczuł się już naprawdę zmęczony. Postanowił chwilę odpocząć i się przewietrzyć. Gdy wyszedł na zewnątrz było już ciemnia. Niebo było niemal czarne a na jego środku znajdował się ogromny księżyc przypominający wielką, białą piłkę. Wiatr delikatnie bawił się liśćmi drzew. Wszyscy wikingowie z wyjątkiem jego i wodza spali. U Stoicka wciąż palił się światło. Pewnie uzupełniał jakieś papiery.
Kowal usłyszał nagle jakiś dziwny szelest dobiegający z lasu. Uzbrojony w swój hak skierował się do źródła dźwięku i skrył się w krzakach. Zobaczył jak jakaś czarna postać skrada się w stronę chat. Księżyc oświetlił jej twarz. Był to Rakib...
************************
- Stoick! Sam na oczy go widziałem! - Mówił następnego dnia kowal do swego przyjaciela.
- Pyskacz! To, że Rakib chodził w nocy sam po lesie nie oznacza, że coś knuje. Może wyszedł na spacer ze swoimi smokami. - Powiedział poirytowany wódz.
- W to coś wątpię. - Powiedział obrażony.
- Rozumiem, że możesz mu nie ufać.... - Westchnął zrezygnowany Stoick. - Ale oskarżanie kogoś o takie rzeczy bez żadnych dowodów jest oburzające.
- Jeszcze ci pokaże, że on coś przed nami ukrywa. Zobaczysz... - Szepnął do siebie Gbur wychodząc z chaty.
***********************
- Słyszeliście?! Pyskacz oskarża Rakiba o knucie przeciwko wikingom! - Krzyknął zdyszany Śledzik wbiegając na arenę.
Spojrzenia całej drużyny od razu skierowały się na niego.
- C-co?! - Spytała zszokowana blondynka.
- Pyskacz twierdzi, że widział wczoraj w nocy Rakiba, jak skradał się przez las. - Wychrypiał Śledzik.
- To jeszcze niczego nie dowodzi. - Mruknął marszcząc nos Sączysmark.
- Wiem o tym, ale on strasznie się uparł.
Astrid przymrużyła oczy. Coś zaświtało jej w głowie...
**************
-Neptun, Crack, Riv! - Krzyknął Rakib przywołując do siebie swoje smoki. - Chodźcie musimy sprawdzić co u naszych przyjaciół.
Chłopak wskoczył na Neptuna i razem z innymi wrzeńcami dali nura prosto do wody. Najwidoczniej nie mieli pojęcia, że Pyskacz, Astrid i reszta nastolatków obserwowała ich zza skał.
- Dowodów jest coraz więcej... - Szepnął do siebie Gbur.
******************
Hej kochani!
Witajcie w kolejnej części Nieznajomego. Postanowiłam, że części będą się pojawiać regularnie co dwa tygodnie w soboty. Mam nadzieję, że historia wam się podoba.
Do następnego!
CZYTASZ
Nieznajomy
FanfictionCzkawka znika i zostaje uznany za zmarłego. Całe Berk jest w żałobie, po utracie przyszłego wodza. Stoick nie może się po tym otrząsnąć. Po kilku latach do wioski przybywa dwóch nieznajomych. Kim oni mogą być?