Rozdział 13

607 36 12
                                    

Przez kolejny miesiąc nie działo się nic interesującego. Przerwy w szkole spędzałam na telefonie z słuchawkami w uszach, siedząc z dziewczynami na stołówce. Czasami mnie zagadywały, głównie Clarke, ale szybko kończyłam rozmowę. Finn się do mnie nie zbliżał, aczkolwiek gdy łapałam z nim kontakt wzrokowy patrzył na mnie z gniewem w oczach. Nie przejmowałam się nim.

Dzisiaj zamiast siedzieć na stołówce dziewczyny wyszły na dwór, a ja razem z nimi. Usiadłyśmy na trawie przed szkołą. Muzyka już leciała z słuchawek gdy wyciągałam książkę z plecaka, żeby powtórzyć sobie rozdział przed sprawdzianem. Kątem oka widziałam, że Clarke tylko rzuciła plecak w stronę dziewczyn i odeszła jak zawsze uśmiechnięta w stronę szkoły. Po jakichś pięciu minutach dziewczyna wyszła ze szkoły w towarzystwie Gai i Shawa. W rękach trzymali plastikowe koszyki. Podeszli do jednej ze ścian budynku i wyjeli z koszyków spraye. Zaczeli coś malować. Obserwowałam jak "obraz" co chwilę się nieco zmienia. Próbowałam przez duższy czas zgadnąć co to będzie, ale nie potrafiłam. Zauważyłam, że kilka innych osób, które wyszły na zewnątrz ze względu na pogodę, przygląda się grafice. Dopiero pod koniec przerwy obraz zaczął coś przypominać. Był to wyjący do księżyca wilk. Był cały kolorowy, ale najbardziej podobało mi się tło w kolorach fioletu i granatu. Przez chwilę zachwycałam się tym co widziałam. Zadzwonił dzwonek. Clarke podeszła do nas i zabrała swój plecak. Na lekcji dopiero zorientowałam się, że prawie nic sobie nie powtórzyłam, przez przyglądanie się pracy Gai, Shawa i blondynki. Po dwóch godzinach pisania sprawdzianu, została jedna godzina nauki i do domu.

***

Po lekcjach nie spieszyłam się z przepakowywaniwm książek. I to był błąd. Gdy nikogo już nie było na korytarzu, z za rogu wyszedł ten dupek Finn. Ach! Jak on mi przeszkadza. Szedł patrząc się mi w oczy. Zerwałam kontakt wzrokowy, żeby sprawdzić jakie książki pakuję i żeby się nie pomylić. Gdy podszedł do mnie bliżej, łaskawie na niego spojrzałam.

-Potrzebujesz czegoś?- zapytałam. Patrzyłam mu wyzywająco w oczy przechylając lekko głowę.
-Chciałem powiedzieć, że z tobą jeszcze nie skończyłem.
-Jeszcze niczego nie zacząłeś.
-Tak sądzisz?- podszedł do mnie bliżej tak, że staliśmy pół metra od siebie. Przeszkadzało mi to, ale nie dałam po sobie poznać. Stałam dumnie nie odzywając się.
-Wciąż uważam, że najpierw powinniśmy pójść na randkę, ale jeśli nie chcesz...- wzruszył ramiomami, a po chwili popchnął mnie na szafki. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie zareagowałam, bo zrobił to tak nie spodziewanie, że byłam w szoku. Pochylił głowę i zaczął mnie całować po szyi, a jedną ręką zdejmować ramiączko mojej bluzki.
-Odwal się, ty chory debilu! - podniosłam głos. Przez natłok myśli i lekki paraliż, nie byłam w stanie się obronić, chociaż mogłambym to zrobić z łatwością. Wszystkie sztuki walki, które uczyła mnie Anya, wyleciały mi z głowy.
-Szszszsz. - Jedną ręką zatknął mi usta, więc nie mogłam krzyczeć. Zaczął znowu mnie całować po szyj. Przygniótł mnie swoim cielskiem, a jego wolna ręka powędrowała na moje pośladki. Po jakichś 10 sekundach i próbach wyszarpania się z jego uścisku, skocentrowałam się na tyle, żeby być w stanie się wyrwać. Kopnełam go w czuły punkt. Gdy ten się skuli i złapał za krocze wkurzony, wziełam zamach i przywaliłam mu prawego sierpowego. Próbowałam się powstrzymać, żeby nie stracić kontroli, ale jego słowa przekroczyły granice.
-Tylko na tyle cię stać? Za twoją dziewczynę dałaś większą karę.- Zaśmiał się, ale jego twarz wyrażała złość. Nie mogłam wytrzymać. Tego już za wiele. Dostanie to czego chce. Wymierzyłam następny cios. Potem kolejny i kolejny, aż leżał na podłodze. To mi nie przeszkadzało. Biłam go dalej, aż prawie zemdlał. Nikt nie będzie mnie dotykał bez mojej zgody. Ten chory typ dostanie za swoje. Ciekawe ile dziewczyn jeszcze tak potaraktował. Byłam na niego wściekła. Jego słowa to była tylko oliwa do ognia. Patrzyłam jak jego twarz już krwawi, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam w transie. Gdy chłopak w końcu odpłynął poczułam ucisk na moim ramieniu.

Przeszedł mnie dreszcz i natychmiastowo zaprzestałam swoich poczynań. Wstałam z chłopaka i obróciłam się w stronę osoby, która przed chwilą trzymała rękę na moim ramieniu.

-Hej. Już jest wszystko dobrze.- powiedziała smutnym tonem Clarke. Patrzyła mi prosto w oczy. Tak samo jak jej ton, tak i jej oczy były smutne. Nawet nie wiem czemu. Przed chwilą widziała jak pobiłam tego chorego dupka. Dlaczego jest smutna?

Po trzech sekundach, poczułam jak mnie przytula. Odwzajemniłam uścisk i zacisnełam pięści na jej bluzce. Po policzkach spływały mi łzy. Nawet nie wiem czemu. Nie świadomie pozwoliłam ulec emocjom w pastaci łez. Nie wiem ile tak stałam przytulona do dziewczyny, ale to pomagało. Clarke nie odzywała się. Po prostu była. A to jedyne czego potrzebowałam. W końcu oderwałam się od niej i natychmiast obróciłam, by nie pokazywać twarzy.

-Chcesz o tym pogadać?
-Na podłodze leży poturbowany przeze mnie chłopak, a ty chcesz rozmawiać?- zapytałam, ciągle odwrócona tyłem.
-Widziałam co zrobił. Jak jeszcze chwilę tak poleży, nic mu się stanie. Dobrze się czujesz?
-A jak powiem nie, to jakoś pomożesz?
-Prawdopodobnie nie. Pomóc ci schować zwłoki?- gdy tylko usłyszałam te słowa, obróciłam się do niej przerażona. Nie mogłam go zabić! Lecz jak tylko zauważyłam jak przygryza wargę, żeby się nie roześmiać, ulżyło mi.
-Nie strasz mnie tak.- powiedziałam ostrzegawczym tonem, chociaż to było trudne, kiedy ona się uśmiechała. Sama ledwo powstrzamałam kąciki moich ust, żeby nie poszły w górę.
-Potrzebowałam rozluźnić atmosferę. Ale tak na serio to trzeba iść z tym do Abby.- kciukiem wskazała na ciało chłopaka.
-Pewnie mnie znowu wywalą.
-Wcale nie. Jeśli powiesz prawdę.
-Nie chcę o tym mówić. Już wolę, żeby mnie wywali.
-Więc nic nie powiesz. Ja się wszystkim zajmę.
-I nie będę musiała się tłumaczyć?
-Nie. Wszystko załatwię. Tylko poczekaj tutaj przy nim. Jak się ocknie to przyłóż mu jeszcze raz. Potem ci opatrzę ręce.
-Ok.- przytaknełam.

Clarke odeszła w stronę sekretariatu i dyrektorki. Czekałam, aż wróci. Nie mogłam spojrzeć na tego dupka. Patrzyłam wszędzie tylko nie na jego ciało. W końcu po pięciu minutach przyszła w towarzystwie swojej mamy. Zanim po nią poszła, miała neutralny wyraz twarzy, a teraz znowu była smutna. Nie wiedziałam o co chodzi. Coś jej się stało?

-Och. Trzeba wezwać karetkę.- Abby podbiegła do chłopaka i sprawdziła tętno. Od razu wyjeła telefon. Clarke i ja siedziałayśmy cicho. Nie wiedziałam nawet co powiedzieć i co wie dyrektorka. Wie, że pobiłam go z wściekłości, a przed tym z samoobrony? Wie, że mnie molestował? Boże, nawet myślenie o tym mnie brzydzi. Jeżeli wie, to czy będzie mnie pytać o potwierdzenie? Czy będę musiała opowiadać swoją wersję? Co powiedziała jej Clarke?

Dziewczyna dziwnie się zachwowywała. Nie podeszła bliżej niż trzy metry do nieprzytomnego dalej chłopaka. Zkrzyżowała ręce jakby chciała się schować. Zwierzęta i ludzie, szczególnie małe dzieci, kulą się gdy się boją. Czy ona się boi?

-Możecie wyjść zobaczyć kiedy przejedzie pogotowie? Nie chcę, żebyście tu były.- powiedziała dyrektorka gdy skończyła rozmowę telefoniczną. Clarke przytakneła głową i spojrzała na mnie, co miało oznaczać, żebym poszła z nią.
Gdy byłam pewna, że Abby nas nie usłyszy, musiałam zadać pytanie.

-Co jej powiedziałaś? 

***

Wiem, że długo mnie nie było (pzynajmniej dla mnie), ale naprawdę nie miałam pomysłu na ten rozdział. Ta akcja miała się dziać później, ale postanowiłam ją teraz wykorzystać. Mam nadzieję, że to nie był błąd . W każdym bądź razie rodział jest i będzie. Nie wiem kiedy następny. Może za tydzień, może za dwa. Miłego dnia btw ;)

Dlaczego wszyscy nazywają cię księżniczką? |Clexa [Zawieszone] Where stories live. Discover now