Rozdział 10

593 35 13
                                    

Oktavia podała kartkę Clarke. Ta przeczytała na głos tekst. "Szukajcie nas w miejscu gdzie nigdy nie poszlibyśmy z własnej woli, bo czytanie to nie nasza bajka. "

-Szkoła?- zapyała Raven.
-Może.- odpowiedziała Oktavia.
-Częściowo pasuje. Ale w szkole się uczy, a nie tylko czyta.- przypomniała blondynka.
-Biblioteka.- zasugerowałam.- Nie sądzę żeby chłopaki chcieli do niej chodzić. W końcu czytanie to nie ich bajka.
-Świetny pomysł. Więc idziemy do biblioteki.
 
Ruszyłyśmy od razu. Dziewczyny znowu zaczeły rozmawiać. Ja szłam za nimi rozglądając się w około. Patrzyłam jak ucieszone dzieci chodzą z małymi wiaderkami od drzwi do drzwi i wykrzykują "cukierek albo psikus", a później dostają słodkości. Wszyscy się uśmiechali, chociaż raz na jakiś czas znalazł się jakiś przeciwnik świętowania Halloween. Jednak wciąż czuć było wesołą atmosferę. Po kilku minutach doszliśmy na miejsce. Na drzwiach do budynku była neklejka w krztałcie czaszki i pod spodem strzałka z kości wsakzująca prawo. Clarke zerwała naklejkę i pokazała mi ją.

-Strzałka wskazuje kierunek w którym mamy iść. Teraz idziemy w prawo, aż znajdziemy kolejną. Na każdą grupkę przypadają 3 naklejki. No chodź!

Spojrzałam w prawo i od razu zauważyłam kolejną. Podbiegłam do lampy ulicznej na której była przyklejona.

-Jeszcze tylko jedna.- dziewczyny spojrzały na strzałkę pod czaszką która wskazywała dół.-Mamy iść za siebie?- zapytałam nie rozumiejąc gdzie mamy iść.
-Mhm. Możesz zerwać naklejkę. Jest twoja.-poinformowała mnie Clarke.

Wziełam czaszkę i ruszyłyśmy w przeciwnym kierunku. Po kilkudziesięciu metrach Raven zauważyła kolejną, która wskazywała na jeden z domów.

-Och! No chyba se żarty robią. Chowają się w domu Montyego?
-Najwyraźniej.

Weszłyśmy do domu, nie pukając, ani nie dzwoniąc. Dziewczyny chciały wystraszyć chłopaków. Starałyśmy się iść jak najciszej. Zapalone były tylko pojedyncze lampki, które nie dawały za dużo światła, więc wciąż panował półmrok. Weszłyśmy do salonu, lecz nikogo w nim nie było. Oktavia poszła w stronę kuchni. Po kilku sekundach usłyszałam głośne "BUU". Spojrzałam przez sekundę na dziewczyny i zauważyłam, że ciężko oddychały. Musiały się wystraszyć. Następne co usłyszałam to był śmiech i krzyki "Jasper! Zabjię cię! Zabiję! Kurwa! Nigdy więcej, nigdy więcej! Japierdole! JA więcej nie szukam! Kuźwa". Najwyraźniej Oktavia musiała trochę odreagowywać. Wyszła z kuchni w towarzystwie chłopaków. Jasper miał na sobie kurtkę i spodnie moro i gogle. Chyba był pilotem. Za to Monty wydaje mi się, że był przebrany za ogrodnika z piekła rodem, bo jego strój był cały we "krwi" i miał grabki na które był nabity kawałek sztucznej skóry. Obaj śmiali się, zapewne z reakcji brunerki. Ta z kolej walneła Jaspera w ramię.

-Bardzo śmieszne.- powiedziała sarkastycznie Clarke- Fajne stroje.
-Nawzajem, księżniczko.- blondynka spojrzała na niego zrezygnowna.- Gdzie są następni?- dziewczyna wyciągneła telefon i po chwili już wychodziliśmy z domu.

***

Teraz było nas już o wiele więcej. Po jakiejś godzinie chodzenia znaleźliśmy dziewczyny, Harper, Gaię i Emori. Była już prawie 23:00. Nawet nie wiem kiedy czas tak szybko minął. Teraz szliśmy szukać Murphiego, Shaw'a i Millera. Szłam na końcu naszaj grupy pogrążona w własnych myślach. Harper, Gaię i Emori znaleźliśmy za strażą pożarną. Długo nam to zajeło, bo ich pierwsza wskazówka znajdowała się około kilometra od domu Montyego. Tym razem do skrzynki pocztowej ja zdecydowałam się włożyć rękę. Nie było tak źle. Chociaż później musiałam oskubać resztki pajęczyny z rękawiczek. Następne kilka minut zamiast szukać czaszki, szukałam białych nitek na czarnych rękawicach. Znaleźenie naklejek trwało długo, tak samo jak dotarcie do skrzynki pocztowej Harper. Dziewczyny, tak samo jak chłopaki, przywitały nas jednym głośnym "BUUU!" Wszystkie trzy były przebrane za zoombi. Były całe umalowane i miały podarte ubrania. Ich make-up robił wrażenie. Wszyscy skomplementowali stroje innych. Oczywiście dziewczyny nie omieszkały wspomnieć przebrania Clarke. Widać było, że blondynkę to w ogóle nie bawi.

Teraz szliśmy w stronę domu Millera. Wszyscy mieszkają od siebie trochę daleko. Przez cały czas się rozglądałam, niezbyt zwracając uwagę na innych, idących z przodu.

-Przepraszam.- obróciłam się za siebie, słysząc dziecięcy głos. Razem ze mną obróciła się reszta grupki. - Możesz mi pomóc?- zauważyłam na oko dziewięciolatka z blond, lekko rdzawą czupryną, przebranego za pirata.
-W czym mogę ci pomóc?- zapytałam jak zwykle z kamiennym wyrazem twarzy.
-Chyba się zgubiłem. Nie wiem jak wrócić do domu.
-Znasz numer telefonu do mamy albo taty?
-Nie.
-A numer domu?
-Też nie.- powiedział ze smutkiem.-Wiem tylko na  jakim osiedlu mieszkam.-podał nazwę osiedla, które znajdowało się kawałek drogi stąd.

Zastanawiałam się co zrobić. Nie mogłam odmówić pomocy zgubionemu dziecku. Popatrzyłam na znajomch. Nikt nic nie powiedział.

-Zrobimy tak. Zaprowadzę cię na twoje osiedle i razem poszukamy twojego domu.- obróciłam się do Clarke- wy idźcie dalej. Zadzwonie jak go odprowadzę.- blondynka chwilę się zastanawiała, ale w końcu się zgodziła. Rozeszliśmy się w dwie strony.

-Więc, jak masz na imię?- zagadnełam go.
-Aden. A ty?
-Lexa.
-Podoba mi się twój strój.
-Dzięki. To ile masz lat, że rodzice pozwolili ci samemu tu chodzić?
-Mam dziewięć lat. A rodzice nie póścili mnie tu samego. Z kolegami postanowiliśmy wyjść poza nasze osiedle. Po jakimś czasie straciłem ich z oczu. Próbowałem szukać, ale na próżno. Jeszcze tu nie byłem i nie mogłem znaleźć drogi do domu.
-Teraz go znajdziemy.
-A ty ile masz lat?
-Jeszcze 17. Za niecały miesiąc 18.
-A gdzie chesz się później uczyć?- zapyał. Opowiedziałam mu o collegu w którym chcę później studiować.- Super. Ja już myślałem nad tym gdzie chciałbym się uczyć ale jeszcze nie mam pomysłu kim chciałbym być.
-Masz dopiero 9 lat. Przed tobą jeszcze dużo czasu.
-Mhm.

Przez chwilę szliśmy w ciszy. Kątem oka widziałam jak Aden przyglada się mojemu przebraniu.

-Czemu masz jeden sztuczny nóż, a jeden prawdziwy?- zastanawiałam się jak rozpoznał noże na moich udach.
-Takie były, takie wziełam. Skąd wiesz, że jeden jest prawdziwy?- wyjełam oby dwa noże.
-Jeden jest ostrzejszy i bardziej połyskuje. Mogę?- wsakzał na prawdziwy nóż.
-Jeśli mnie nie zabijesz.- Na te słowa chłopak się uśmiechnął jakbym opowiedziała żart. Podałam mu nóż.
-Wow. Jest świetnie wyrobiony. I te znaki na ostrzu. Od razu je zauważyłem, ale chciałem się przyjrzeć. Dzięki.- oddał mi narzędzie.
-Mógłbyś być detektywem. Zwracasz uwagę na drobiazgi.- chłopak popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
-Może kiedyś.

Z tymi słowami weszliśmy na osiedle.

-Wiesz gdzie jesteś?
-Chyba, ale nie jestem pewien. Wszystko wygląda inaczej po ciemku i przez te ozdoby.
-Racja.
-Chyba już wiem gdzie muszę iść. Poznaję tamten dom.- wskazał na budynek jednorodzinny, który miał charakterystyczną wieżyczkę.
-To dobrze, ale i tak cię dalej odprowadzę. Nie powinienieś sam tu chodzić.
-Dzięki. A nie wolisz chodzić ze swoimi przyjaciółmi?
-To nie są moi przyjaciele, raczej znajomi.
-Czemu?
-Nie dawno ich poznałam, poza tym nie szukam przyjaciół.
-Wyglądali na miłych.
-Bo tacy są.
-Mieli fajne przebrania chociaż i tak myślę, że twoje jest najlepsze. Przez tą czarną farbę wyglądasz trochę jak szop pracz. One też mają taką jakby maskę.- chłopak zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego tym groźnym wzrokiem.
-Sorry, już nic nie mówię. O! Tu jest mój dom. Dzięki, że mnie odprowadziłaś Lexa.
-Nie ma za co Aden.- zmieniłam swój wyraz twarzy z powrotem na kamienny. Chłopak pobiegł do drzwi. Chwilę jeszcze stałam na chodniku. Po jakiejś minucie, zauważyłam za oknem machającego mi chłopaka. Odmachałam mu i ruszyłam w powrotną stronę. Wyjełam telefon, żeby zadzwonić do Clarke i zapytać gdzie są.
Wszyscy już pomału zbierali się do domu blondynki na imprezę. Więc i ja poszłam w tamtą stronę.

***
W końcu zebrałam się za ten rozdział. Mamy Adena. Mam na niego plany, ale nie będzie go jeszcze dłuuugo. Pewnie zdążycie o nim zapomnieć. Czekam na waszą krytykę. Do następnego rozdziału. Miłego dnia btw ;)

Dlaczego wszyscy nazywają cię księżniczką? |Clexa [Zawieszone] Место, где живут истории. Откройте их для себя