Sen

424 18 2
                                    

Od czasu zwycięstwa nad Mroczną panią sporo się zmieniło. Chloe i Marinette są zaręczone i zaplanowały już ślub. Mają też wybrane imiona dla ich przybranych dzieci. Marinette przypominała sobie wszystko co robiła jako opętana. Gabrielowi Agreste zabrano Miraculum. Nie poszedł do więzienia ale miał areszt domowy. Głównie z powodu Adriena. Biedronka i Czarny kot zatrzymali Miraculum i dalej bronili Paryża. Marinette ścięła włosy i ma teraz krótkie. Chloe oprócz wzrostu i kilku szczegółów na twarzy nic się nie zmieniła.

Chloe przycisnęła do ściany Marinette całując ją namiętnie. W zamian dziewczyna całowała ją w szyję zostawiając jej malinki. Chloe dotykała już piersi dziewczyny. Jednak Marinette złapała jej rękę.

- Pamiętasz że to dopiero po ślubie.

- Weź przestań. Jest północ i nie możemy spać. Tak się zmęczymy.

- Oj Chloe.

W tym momencie z całej siły pchnęła Chloe na ogromne łóżko i kładąc się na niej zaczęła ją intensywnie i bardzo namiętnie całować w usta i szyję. Chwilę też po brzuchu. Po chwili jednak położyła się na swojej części łóżka.

- Co to było - spytała Chloe.

- Przedsmak naszej nocy poślubnej.

- Skoro to jest przedsmak to chcę całe danie.

- Poczekaj - powiedziała uwodzicielsko - doczekasz się.

- Mam nadzieję Biedronsiu.

- Dobrze pszczółko. Powinnyśmy się kłaść. Dobranoc.

- Dobranoc - poszły spać.

Po kilku godzinach Marinette jednak źle spała. Ciągle się wierciła i czuła się niezwykle źle. Obudziła się nagle. Potrzebowała szklankę wody ale nie czuła się na siłach by iść po nią.

- Chloe. Pszczółko możesz pójść po szklankę wody? Źle się czuje - nic - Chloe?

Gdy się odwróciła zobaczyła że jej narzeczonej nie ma.

- Gdzie ona?

Coś ją oślepiło. To promienie słońca? Przecież przed chwilą było ciemno. Wyszła z łóżka i odsłoniła rolety. W tym momencie ogromne pokłady ciemnej energii zaczęły z impetem w ją wlatywać. Po chwili była koło wieży Eiffla. Nie wyglądała zwyczajnie. Była podobna do jej drugiej opętanej formy. Tyle że miała długą spódnicę z mroku.

- Co jest. O co chodzi?

- Marinette - usłyszała słaby głos - dlaczego?

Popatrzyła w jego kierunku. Był to czarny kot z który był nabity na jakieś kolce.

- O mój Boże!

- Dlaczego nam to zrobiłaś?

- Ja, ja nie wiem.

W tej chwili zobaczyła Alye z pękniętym naszyjnikiem. W miejscu jej serca była wbita włócznia. Blisko zauważyła też ciało Kagami tyle że bez głowy. Poczuła też buchający ogień który był za nią. Uwięziona była w nim Chloe.

- Nie!

Gdy chciała do niej podbiec Pancernik upadł przed nią. A zaraz za nim Gryf piekła który wylądował.

- Pani.

Po chwili spojrzała na Paryż. Masa chowanców niszczyła miasto.

- Co jest. Co się dzieje. Przecież tego nie zrobiłam.

- Ale tego chciałaś.

- Co? Kto to powiedział?

- Ja - zobaczyła przed sobą twarz z mroku która wyszła z niej.

- Kim jesteś?

- Tobą. Jesteśmy jedną istotą.

- Dlaczego to zrobiłaś?!

- Ja? Ty to zrobiłaś. Ty tego chciałaś.

- Nie chce tego!

- Cóż. Za późno.

Ogień w którym była Chloe stawał się większy i gorętszy.

- Nie! Stój!

- Nie da się.

Ogień całkowicie ją pochłonął.

- Nie - krzyczała ze łzami

- Marinette - ktoś ją potrząsał - Marinette obudź się!

Dziewczyna się obudziła cała w pocie i zdyszana.

- Ej - odezwała się Chloe - Wszystko w porządku?

Ona po prostu ją przytuliła i zaczęła płakać.

- Chlo.. Chloe - jej głos drżał.

- Ej spokojnie. To tylko sen. Jestem tu - uspokoiła się trochę - chcesz powiedzieć co ci się śniło?

- Która godzina?

- Czwarta nad ranem.

- Pójdę wsiąść prysznic i później opowiem.

- Dobrze.

Pół godziny później

- Więc opowiesz - spytała się Chloe kiedy jej narzeczona weszła i się położyła

- Spróbuję - powiedziała trzęsąc się.

- Nie musisz jeżeli nie chcesz.

- Lepiej opowiem. Więc obudziłam się w nocy, ale ciebie nie było. Później odsłoniłam żaluzje w oknie. Coś mnie pochłonęło. Chwilę później stałam koło wieży Eiffla. Wyglądałam jak w tego kiedy byłam opętana - zatrzymała się.

Kilka łez wyleciało z jej oczu. Chloe wytarła je.

- Nie musisz tego mówić. Wiem jak było ci trudno w tedy.

- Nie nie. W tedy zobaczyłam naszych przyjaciół. Wszyscy byli martwi a Adrien ledwo żywy. Coś we mnie  kazało mi to robić. I zobaczyłam ciebie - jej usta drżały - byłaś otoczona ogniem. To kazało mi to robić. A www te..ddy ccały ogień cciebie zabił - rozpłakała się.

- Ćśśi. Spokojnie. To tylko sen.

- Wwiem ale był taki realistyczny.

- Nic takiego się nie zdarzy Mari.

- Myślisz?

- Wiem to.

- Mam nadzieję. Dobrze. Pójdę na patrol. To mnie uspokaja.

- Jesteś pewna?

- Tak. To mnie uspokoi.

- No dobrze leć.

- Tikki!

- O co chodzi Marinette - przyleciała zmęczona.

- Idziemy na patrol.

- Jest wpół do piątej nad ranem.

- Wiem. Ale muszę się rozruszać. Tikki! Kropkuj! Za godzinę lub półtorej będę z powrotem.

- Dobrze. Miłego patrolu.

- Dzięki. Pa.

Akuma przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz