Sen 2

14 1 0
                                    

Był wieczór. Ciepły letni wieczór, na zewnątrz ciemno - zbliżał się koniec kolacji. Sala opróżniona, goście już powychodzili. Siedzę na podłodze między stołami w stylu góralskim. Wielkie i mocne drewniane ławy zrobione specjalnie na zamówienie przypominają restauracje podhalańskie, ale to nie mój kraj.
Śmiech było słychać z miejsca gdzie koleżanka czyściła szafki. Mówiła coś do mnie, ale ja byłam zmęczona dzisiejszym dniem, więc nie zwracałam uwagi na nic do momentu kiedy chłopak przebiegł po sali z poduszką pełną drobinek, piórek i trocin.
Nie rób tego, błagam, tylko nie to.
W jednej chwili pod wpływem skoku cała sala pokryła się tą mieszanką. Chciałam go zabić, udusić, wydarłam się na niego. Nie z powodu, że mi to przeszkadzało, ale wiedziałam, co się stanie jeśli zobaczy to jedna konkretna osoba.
- Co to ma być? - no i pięknie przyszedł nasz przełożony. - Czy wy nie umiecie raz a dobrze ogarnąć sali?! Ty to posprzątasz - wskazał na mnie - a reszta jazda do domu.
- Hej, dlaczego ja? Przecież to on to zrobił! - widziałam ten jego uśmieszek niewinnego bachora. Ja zaraz serio mu przywalę.
- Nie interesuje mnie kto. Oni idą, a ty zostajesz.
Kurwa.
Mozolnym krokiem zabrałam się więc do zamiatania. Ogarnęłam sobie miotłę i odkurzacz. Umyłam mopem podłogę, ale szczotki zabrakło. Wrócił kelner i stwierdził, że szmatką będzie lepiej. Dobra, wzięłam więc szmatkę z kuchni i zabrałam się za pucowanie paneli. Wysprzątałam prawie całą salę, a na koniec przetarłam twarz i cała wykończona wyszłam nie żegnając się z nikim. Taka praca.

SennikWhere stories live. Discover now