Rozdział XXII

4.2K 209 119
                                    

Niektórzy ludzie mówią, że życia nie da się zaplanować. Można rozpisywać, układać listy rzeczy do zrobienia, udawać kogoś kim się nie jest, ale i tak zawsze znajdzie się chociaż jedna przeszkoda, która wszystko zrujnuje i spowoduje, że będziesz musiał planować wszystko od nowa. Nigdy im nie wierzyłem. Zawsze myślałem, że mój plan na życie jest idealny - udawać hetero, szybko się usamodzielnić, wyprowadzić daleko od domu rodzinnego, zerwać kontakt z rodziną i wreszcie żyć tak, jak chce. Zawsze uważałem, że jestem krok przed przyszłością.

Aż do tamtego dnia.

Cała nasza trójka stała w osłupieniu przez dobrą minutę. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem, co robić, Max wyglądał, jakby próbował przetworzyć to, co przed chwilą zobaczył, a na twarzy Alexa malował się tylko strach. Wielki strach.

Zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie znam Maxa. Nie wiedziałem jak zareaguje. Nigdy nie rozmawiałem z nim o parach homoseksualnych. W zasadzie rzadko rozmawiałem z nim o czymś innym, niż o szkole, bądź jego miłosnych podbojach.

Próbowałem wyobrazić sobie każde możliwe zakończenie - Max mógł nas zaakceptować i zrozumieć nasz związek, a jednocześnie mógł zacząć nas obrażać i rozpuścić plotkę o nas w całej szkole.

Z przemyśleń wyrwał mnie wybrzmiewający z korytarza dźwięk dzwonka.

Max od razu po usłyszeniu dzwonka wyszedł z łazienki bez słowa. Jego twarz nawet się nie poruszyła. Po prostu wyszedł. Bez żadnej emocji. Cały czas patrząc się w jeden punkt.

Alex głośno westchnął i zdjął ręce z moich bioder. Ja sam jeszcze chwilę wisiałem na jego ramionach, ale po chwili także puściłem chłopaka. Spojrzałem mu się prosto w oczy. Widziałem tylko nieogarnięty strach.

- Moi rodzice - powiedział cicho, bezemocyjnie - Jeśli oni się dowiedzą... Dan, nie będę miał po co wracać do domu.

Nie odpowiedziałem. Nie potrafiłem. Zawsze gdy tylko widziałem, że jest smutny, przytuałem go, pocieszyłem i włączałem jakiś serial, aby potem zasnąć w jego ramionach. Tym razem nie chodziło o słabo napisany test, czy nawet kłótnie z rodzicami. Tu chodziło o jego życie. Zresztą, moje też. Wiedziałem, że to samo wydarzyłoby się, gdyby moi rodzice się o tym dowiedzieli.

- Chodźmy do sali - powiedziałem blondynowi - To już ostatnia lekcja, pogadamy z Maxem jak tylko wyjdziemy ze szkoły.

Alex przytaknął, po czym wyszliśmy z łazienki i weszliśmy do klasy.

- Dzień dobry - powiedzieliśmy jednocześnie - Przepraszamy za spóźnienie.

- No nareszcie - oznajmiła nauczycielka - Siadajcie, jeszcze zdążycie napisać kartkówkę.

Rozejrzałem się po klasie. Większość patrzała się w naszym kierunku, szybko odwracając wzrok. Tylko jedna osoba się nie odwróciła w ogóle.

Max.

Zająłem miejsce w ławce obok Very i wyrwałem kartkę z zeszytu, po czym zacząłem zapisywać na niej polecenia.

- Co się stało? - rzuciła szybko Vera, nie odrywając wzroku od kartkówki.

- Jest źle - odszepnąłem - Bardzo źle. Opowiem później.

---

- ...te zadania zrobicie sobie w domu - powiedziała ospałym głosem profesorka - No a teraz możecie się już pakować, bo dzwonek powinien być... - przerwał jej dźwięk dzwonka - ...teraz.

Wstałem z ławki w natychmiastowym tempie i spakowałem książki. Chciałem szybko znaleźć Maxa, ale po spojrzeniu się w kierunku jego ławki okazało się, że tam go już nie było. Nie czekając na nikogo, nawet na Alexa, pobiegłem do szatni. Tam też nie było bruneta. Wyszedłem ze szkoły, jednak po chłopaku nie było już śladu.

Alone Together [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz