Maybe someday

2.2K 136 11
                                    

Kryjówka w głębi Duat była tak pustym i bezosobowym miejscem, że nigdy bym nie przypuszczała, że Set mógł lubić takie miejsca. Bóg zła przepadał za złotem i przepychem. To miejsce wcale do niego nie pasowało, ale zwalałam to na to, że pewnie nie często tutaj przebywał. Nie musiał ukrywać zwyczajnych śmiertelników w tak odizolowanych miejscach.

Pomieszczenie oświetlały świece, które ustawione były w kątach i na szafkach pokoju. Pewnie zapaliły się dopiero, kiedy tutaj weszliśmy.

Pod ścianą znajdowało się niewielkie łóżko. Nie wiedziałam, jakim cudem mieliśmy się oboje na nim pomieścić, ale stwierdziłam, że tym zajmę się później. Obok łóżka znajdowała się jedna, drewniana szafka z dwiema szufladami. Pod drugą ścianą znajdowała się podobna szafka, jednak nieco większa. Też była drewniana, ale miała pięć szuflad. Zastanawiałam się, czy coś w nich było.

Oprócz tego, nie było tutaj absolutnie nic. Podłoga była drewniana i nie znajdował się na niej żaden dywan, co w pałacu Seta było nie do pomyślenia. W kryjówce były również jedne drzwi, które z całą pewnością prowadziły do łazienki. Na razie nie chciałam tam wchodzić.

Podeszłam do łóżka i przycupnęłam na jego brzegu. Spojrzałam się na Seta, który stał na środku pokoju z rękami skrzyżowanymi na piersi.

- Co tutaj będziemy robić? - spytałam. Spuściłam wzrok na swoje dłonie, na których były ślady po osunięciu się z ziemi. Przetarłam je palcami. Zapiekło.

Set podszedł do mnie, po czym ukucnął przede mną. Chwycił mnie za ręce i przyciągnął je do swoich ust. Zamknął oczy i zaczął całować moje dłonie. Najbardziej skupiał się na świeżych ranach.

- Musimy przeczekać to, Isis. Wszystko będzie dobrze, ale musimy być cierpliwi. Nie martw się. Niczego nam tu nie zabraknie. Apopis zadba o to, żebyśmy mieli jedzenie. Mamy światło, mamy łazienkę. Podstawowe rzeczy, ale na tych kilka dni powinno wystarczyć - oznajmił, uśmiechając się ciepło.

Wcale nie czułam jego ciepła. Mimo tego, że jego pocałunki sprawiały, że przechodziły mnie dreszcze, nie czułam już do niego tego, co czułam jeszcze wczoraj. Nie cierpiałam, kiedy silniejsi znęcali się nad słabszymi. Set na moich oczach skrzywdził nie tylko tego chłopaka, ale również proszącą mnie o pomoc kobietę. Sprawił, że ślad po niej zaginął. Zdarzenia z dzisiaj dały mi do myślenia.

- Czy ty mnie naprawdę kochasz? - spytałam, nie podnosząc wzroku.

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Set gładził kciukami moje dłonie, ale przez dłuższą chwilę milczał. W końcu jednak się nade mną zlitował i przemówił.

- Oczywiście, że cię kocham. Czy zrobiłem coś, co sprawiło, że pomyślałaś inaczej? - spytał, jakby zawiedziony.

Pokiwałam przecząco głową. Choć wiedziałam, że takie rzeczy istniały.

Set wyznał mi miłość dopiero po tym, jak wczoraj uratowałam jego życie. Wcześniej nie mówił o swoich uczuciach. Co prawda, traktował mnie dobrze, ale nigdy nie pomyślałabym o tym, że mnie kochał. Powiedział to dopiero po odejściu Ozyrysa, Horusa i oczywiście Anubisa. Myślałam, że to był jego dowód wdzięczności, ale już nic nie wiedziałam.

Chłopak chwycił moją twarz w dłonie i nakierował ją na siebie.

- Isis, spójrz na mnie - poprosił cicho. Otworzyłam oczy i wpatrzyłam się w jego czerwone, mordercze spojrzenie. - Kocham cię. Chyba nigdy nikogo nie kochałem. Własna matka mnie zostawiła. Nigdy nie doświadczyłem matczynej miłości. To powinno uczynić ze mnie potwora. Rzeczywiście. Jestem potworem, ale cię kocham. Może nie okazuję ci tego w jakiś spektakularny sposób. Robię różne rzeczy, które wydają ci się okropne i doskonale cię rozumiem. Moje zachowanie nie wpływa na moje uczucie do ciebie, rozumiesz?

Saved By Grace - AnubisWhere stories live. Discover now