Rozdział dziewiąty

1.1K 76 19
                                    

Wspominałam już o tym, że nienawidzę niezręcznych sytuacji? W skali od 1 do 10 ta sytuacja miała aż 11 co oznaczało, że za chwilę osiągniemy kosmiczny poziom niezręczności. Połowa mojego mózgu chciała poczekać i zobaczyć co się stanie jak skala dobije do 15, a druga chciała powiedzieć cokolwiek, aby przerwać tą niezręczna ciszę. Na szczęście tą druga myśl, chyba wyczuł też chłopak stojący przede mną.

- Witaj. - powiedział a na jego twarzy od razu pojawił się jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki w życiu widziałam. Tak wiem, znałam go niecałą minutę, ale to była pierwsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy.

- Cześć - kiwnęłam lekko głową, dając chłopakowi znak, żeby wszedł, co ten uczynił, zamykając za sobą drzwi.

- Maciej Aleksy Dawidowski. - przedstawił się, podchodząc do mnie i wyciągając rękę.

- Julia Łokuciewska. - podałam mu ją z myślą, że chłopak chce ją uścisnąć, a tu ku mojemu zaskoczeniu, pochylił się i musnął ustami jej wierzch.

Skutkowało to tym, że moje policzki natychmiast oblały się rumieńcem a ja szybko rękę cofnęłam. Od razu napotkałam dziwne spojrzenie chłopaka, jakby zastanawiał się co głupiego lub nietaktownego zrobił ale gdyż zobaczył moje rumieńce, uśmiech na jego twarzy jeszcze się powiększył.

- Uroczo się panienka rumieni. Och przepraszam... - dodał szybko widząc coraz większe zawstydzenie za mojej twarzy.

- Nic się nie stało. Tylko proszę, znasz już moje imię, więc proszę cię, żebyś się do mnie nim zwracał, bez żadnych panienek. - usiadłam na łóżku, patrząc na niego

Usiadł obok mnie, poprosiwszy przedtem milcząco o zgodę.

- Więc jestem tutaj w paru ważnych sprawach. Po pierwsze, chciałbym przeprosić ciebie za totalny brak kultury ze strony moich kolegów kretynów. Oni tak czasem mają, nie wiem skąd im się to bierze, przecież rodzice ich chyba dobrze wychowali. Mam nadzieje, że pa.... że nie jesteś zła. Już mieli długi i nużący wykład u Zośki, wiec chyba możesz im darować prawda? Po drugie, nie wiedziałem..... nie wiedziałem, że nie wiesz o tym co twój brat robi w Anglii z kolegami. Jeśli cię to zabolało to przepraszam... - po raz pierwszy z jego twarzy znikł uśmiech, a zastąpiła go całkowita powaga.

Musiałam przyznać jedno, bardzo podobał mi się sposób w jaki chłopak opowiadał. Jego ciągłe wpadanie w zachwyt i wymachiwanie rękami miało swój urok.

A ja zamiast rozpłakać się, nakrzyczeć na niego, czy zrobić jedną z miliona rzeczy których Dawidowski się spodziewał, po prostu wybuchłam śmiechem.

- Przepraszam cię. Po prostu twoja osoba wzniosła tutaj tyle pozytywnej energii, że nie pozostaje nic innego jak tylko śmiać się. A teraz słuchaj. Chłopakami ani moim bratem się nie przejmuj. Nie jestem zła... Tylko po prostu bardzo kocham Witka i tak teraz nagle dostaje takie coś... no ja nie zawsze odpowiadam za swoje czyny.... - uśmiechnęłam się nieśmiało.

A chłopak, po raz pierwszy nie uraczył mnie kilkoma zdaniami wielokrotnie złożonymi, tylko powiedział po prostu.

- Mów mi Alek. - uśmiechnął się a jego oczy się zaświeciły. Uznałam, że pasuje do niego ten pseudonim. I po raz pierwszy od rana uśmiechnęłam się prawdziwie i szeroko.

Siemka
Taki mały napadzik weny. Mam nadzieje że nie zanudzam!!

S T O N E SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz