Rozdział 2: Zwierzyna

35 1 0
                                    

Udało mi się uciec przed goniącym mnie zabójcą. Kiedy biegłem przez Mgłę, widziałem coraz więcej przestrzeni wokół mnie. Nagle wpadłem w pole kukurydzy i przewróciłem się. Myślałem, że już po mnie, że zabójca ma mnie na wyciągnięcie ręki, a to tylko dlatego, bo byłem zbyt powolny. Leżałem w bezruchu prosząc Boga, by prześladowca mnie nie znalazł. Wokół grasowała ponura cisza. Po chwili usłyszałem bicie serca mordercy. Im bliżej był mnie, tym głośniej i szybciej ono biło w mojej głowie. Nagle go zauważyłem! Na jego twarzy widniała maska z ostrymi zębami, zapięta skórzanymi paskami. Ciało niczym u słonia, przypalone. Jego postrzępione ubranie dało mi na myśl, że mógł być dawniej hydraulikiem. W prawej ręce dzierżył wielki tasak, cały pokryty krwią. Chodził powoli wokół mnie, ale nie mógł znaleźć swojej niedoszłej ofiary. Kiedy zaczął iść w moją stronę, zauważyłem obok siebie leżący kamień. Podniosłem go i rzuciłem jak najdalej. Nagle poszedł szybkim krokiem w miejsce, w które on spadł. Zerwałem się na nogi i pobiegłem przed siebie najszybciej jak się da. Niestety, po chwili znów usłyszałem bicie serca. Szybko pobiegłem do szopy i schowałem się w jednej z metalowych szafek. Po chwili zabójca stanął przy mnie... Patrząc się w moją stronę. Czułem jego wzrok na sobie i to, co było z tym związane. Poczułem przeszywający mnie strach, który okradał mnie z nadziei na ucieczkę. Uczucie, jakby jakaś istota drzemiąca w mordercy próbowała zawładnąć moją duszą. Jednak zabójca, zwabiony jakimś innym tropem, poszedł sobie ode mnie. Bicie serca ucichło. Wyszedłem z szopy. Gnałem dalej przed siebie, dopóki nie przewróciłem się o konar drzewa. Gdy otarłem twarz z ziemi, zauważyłem, że ponownie znalazłem się w bezpiecznym miejscu. Przy ognisku.

BYTWhere stories live. Discover now