- Tak, powiem wszystko. Dzisiejsza noc temu sprzyja. Jest ciepło, w powietrzu unosi się zapach wykrochmalonych poduszek, a na zewnątrz cykają cicho cykady. Czyż znalazłabym lepszą porę na szczere zwierzenia?

- Mów zatem śmiało, Estelle. Zauważyłam już podczas obiadu, że nie miałaś apetytu i nad czymś mocno dumałaś. Po południu w ogrodzie również zachowywałaś się nieswojo, śpiewając pod nosem tkliwą balladę. Powiedz mi, proszę, jak mogłabym ci pomóc.

- Drishko, moja kochana, Drishko, a czy istnieje jakiś lek na zakochanie?

~*~

 

- Estelle! Prędzej, moja panno! - Ciocia Juliette ponaglała bratanicę, podczas gdy sama pomagała swojemu synkowi założyć jedwabną kamizelkę o barwie brunatnej.

- Już biegnę, ciociu - odparła młoda hrabianka, nakładając na białe pończochy lakierowane pantofelki. Jeszcze tylko jedno spojrzenie w gładką taflę lustra, aby nałożyć na wydatne wargi jasnoróżową pomadkę i już młoda hrabianka mogła wybiec z garderoby.

- Estelle! Jeśli natychmiast nie zejdziesz, spóźnimy się na mszę niedzielną - krzyknęła jeszcze raz ciocia, a w tonie jej głosu dało się odczuć nieprzyjemną surowość.

Po chwili na schodach zastukały obcasy. Do salonu weszła chuda dziewczyna ubrana w błękitną sukienkę z angielskiej koronki. Na jej głowie widniał biały kapelusz z szerokim rondem i granatową wstążką zawiązaną w kokardkę. Zaś na idealnie wyrzeźbionych nogach były pantofelki połyskujące niczym prawdziwe diamenty. Elegancka panienka z dobrego domu nie mogła też zapomnieć o perłowym naszyjniku i białych rękawiczkach z atłasu.

- Mon Dieu! - Ciocia Juliette wbiła wzrok w bratanicę. -Jak pięknie wyglądasz. Prawda, Mathieu? - zwróciła się po chwili do zniecierpliwionego chłopca, który uczepił się drzwi wyjściowych.

- Tak, maman – odparł lakonicznie i wybiegł z domu, zostawiając otwarte na oścież drzwi.

- Mathieu! - krzyknęła za nim ciocia Juliette, grożąc palcem. - Lucio! - rzekła, widząc przechodzącą obok kuchni dziewczynę. - Zamknij drzwi i pilnuj wraz ze służącymi domu podczas naszej nieobecności - dodała, udając się powoli w stronę bryczki, do której wszedł Mathieu.

- Si, signora Ellard - odparła Włoszka o pięknych, orzechowych oczach, wyjmując z kieszeni szarego fartuszka właściwy klucz.

Estelle wraz z ciocią zajęła miejsce w bryczce obok sześcioletniego Mathieu i wujka Eduarda, który z przejęciem czytał gazetę. Signor Ellard był tak zaczytany, że nawet nie usłyszał, jak jego żona dała polecenie stangretowi, aby udał się do kościoła.

Państwo Ellard zawsze w niedzielę uczęszczali na mszę do bazyliki Santo Spirito. Była to piękna świątynia położona parę ulic dalej od ich willi. Estelle, gdy tylko ujrzała fasadę kościoła zachwyciła się od razu monumentalną budowlą, która również należała do dzieł epoki renesansu. Dojechawszy pod bazylikę, wynajętą bryczką, rodzina Ellard udała się do wnętrza sakralnej budowli.

Młoda hrabianka nie mogła nadziwić się pięknie zdobionemu sklepieniu bazyliki i kolumnadzie wzdłuż nawy głównej, prowadzącej do barokowego ołtarza. Po bokach znajdowały się liczne kapliczki o bogatej ornamentyce. Zauroczona wnętrzem Estelle, zajęła miejsce w drewnianej ławie obok wujostwa w ich ulubionej kaplicy - Capella Segni, gdzie znajdował się wizerunek Madonny autorstwa Raffaellino del Garbo. Dziewczyna zamknęła oczy i w skupieniu zaczęła odmawiać dziesiątek różańca. W pewnym momencie ujrzała po przeciwległej stronie kaplicy znajome twarze. Byli to książęta Jabłonowscy, którzy również udali się na mszę niedzielną do bazyliki Santo Spirito.

Ironia Losu [ Tom I ] : Szklane NadziejeWhere stories live. Discover now