~E~

234 19 28
                                    

Słońca w Finlandii nie ma za wiele. Zwłaszcza zimą, w lutym. Ale dzisiejszy dzień jak na złość zapowiadał się bardzo słonecznie.

Gregor leżał w objęciach Thomasa, przymykając oczy. Morgenstern bawił się jego długimi kosmykami włosów, zapominając o bożym świecie. Co z tego, że za dwadzieścia minut rozpoczynał się trening i powinni opuszczać hotel. Im się nigdzie nie spieszyło.

- Thomas? - zapytał nastolatek, odwracając się w stronę Austriaka.

- Co tam? - odpowiedział, wpatrując się w orzechowe oczy chłopaka.

- Powiedz, czym sobie zasłużyłem na poznanie kogoś takiego jak ty - wyszeptał Tyrolczyk, mocno ściskając jego dłoń.

- Raczej ja powinienem o to zapytać. Żonę zdradziłem, z dzieckiem zostawiłem...

- Nie przesadzaj. Ona też święta nie była. Zdradziła Cię jako pierwsza i po jakim czasie ci to powiedziała?

- Noo, z 10 miechów będzie.

- Dziesięć miesięcy?! Może jeszcze powiesz, że to dziecko nie jest Twoje, huh?

Na te słowa, Thomas umilkł. Co jeżeli Schlieri miał rację i Lilly faktycznie nie jest jego, tylko Sandera? Czekała go poważna rozmowa z Kristiną.

- W takim razie muszę z nią poważnie porozmawiać... - mruknął po chwili ciszy Karyntyjczyk. Schlierenzauer pogłaskał zewnętrzną część nadgarstka Morgiego, po czym musnął lekko jego usta. Ten nie pozwolił oddalić się chłopakowi, dlatego pogłębił pocałunek, kładąc dłonie na jego policzkach. Młodszy mruknął w wargi starszego, rękami błądząc po plecach Thomasa. Zapowiadało się bardzo ciekawie. Szkoda, że w takich momentach zawsze znalazł się ktoś, kto przeszkadzał. Nieświadomie.

- Zbierać się ekipa... - o przepraszam bardzo! - uśmiechnął się Diethart, wpadając do pokoju.

- Na Hofera, czy wy kiedykolwiek nauczycie się pukać?! - krzyknął Morgenstern, patrząc spode łba na swojego imiennika.

- Stary, już się taknie gorączkuj - zaśmiał się. - Trener ogłasza spotkanie na dole, w recepcji. Wszyscy, bez wyjątku, mają się stawić o godzinie 10:50.

Gregor spojrzał na zegarek. Trzy minuty.

- Chodź gwiazdo, Alex chyba nie przepada za spóźnialskimi - pociągnął Karyntyjczyka za rękę, by ten zwlekł szanowne cztery litery z wyra. Woleli uniknąć gniewu trenera i nie zapieprzać dodatkowych kółek dookoła skoczni.

|||

- Ogłaszam, iż o godzinie osiemnastej wychodzimy do klubu! - oznajmił Manuel, pakując towarzystwo do windy.

- Pewnie, drzyj tego ryjca głośniej, to wyjdziesz, ale z trenerem na karną siłownię - mruknął Loiztl, próbując zatkać brunetowi usta. Skończyło się na tym, iż ręka Wolfganga ucierpiała, gdyż została chamsko pogryziona.

- Ała! Śniadania nie jadłeś pacanie?!

W klaustrofobicznym pomieszczeniu rozległ się gromki śmiech. Wolicie nie wiedzieć, co myśleli biedni ludzie z zewnątrz. Zwierzęta uciekły z zoo? Nie, to tylko austriaccy skoczkowie narciarscy.

|

- Ej wiecie co?

- Nie, nie wiemy Mamy - mruknął Koch w porze obiadu.

- Boki zrywać - stwierdził wcześniej wspomniany, krojąc łososia. - Chciałem Wam powiedzieć bardzo ważną rzecz, ale skoro nie chcecie posłuchać...

- Przestań kroić tą rybę i mów wreszcie! - upomniał go Diethart, wyrywając mu nóż z ręki. Fettner spojrzał na niego jak na debila, po czym kontynuował wypowiedź:

- Bo zgadaliśmy się z Severinem na temat dzisiejszego wyjścia i ustaliliśmy, że idziemy po kolacji, koło dwudziestej. Trener zdąży zrobić przegląd pokoi i takie tam. Tylko za nic w świecie nie sprzątajcie jak natchnieni, bo Pointner od razu ogarnie, że coś jest nie tak.

- Nie przemyślałeś jednego - Alex przychodzi zawsze przed dziesiątą, aby przypomnieć o "ciszy nocnej". Wyobraź sobie jego minę, kiedy ogarnie, że w pokojach nikogo nie ma - odpowiedział Morgi, rujnując genialne plany pijaków z powołania.

- Ty to umiesz zniszczyć ludziom dzień - mruknął Wolfgang. - Równie dobrze możemy zrobić kulturalne picie wódki u jednego z nas lub kolegów-szwabów!

- Świetny pomysł! - zaklaskał w dłonie Manu, ciesząc się jak dziecko. Thomas popatrzył na niego z politowaniem, a następnie spojrzał na Gregora. Ten odwzajemnił uśmiech, ściskając pod stołem zimną dłoń Morgensterna.

|||

- Dobra panowie, na dziś to tyle. Pamiętajcie o jutrzejszych zawodach, nie wyobrażam sobie was poza pierwszą dziesiątką, jasne?

- Tak jest trenerze! - krzyknęli chórem skoczkowie, kierując się w stronę szatni. Dopiero kiedy każdy z nich znalazł się w zamkniętym pomieszczeniu, Manuel zmrużył oczy i spojrzał na drewniane drzwi, mówiąc:

- No chyba cię Pointer do reszty pogięło.

- Ha! Wiedziałem! - krzyknął rozentuzjazmowany Loiztl, podskakując z radości.

- A ty co tak mordę cieszysz? - zapytał Koch, patrząc na niego sceptycznie.

- Fettner nigdy nie przymilał się do trenera lol - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - On i pierwsza dziesiątka? Musiałby się chyba z Ljoekelsey'em na mózgi zamienić!

- Zabawne - mruknął skoczek. - Zacznijcie gromadzić alkohol, bo na dwóch nogach do pokoju nie wrócę na pewno.

- Kombinezon za Ciebie sam nie skoczy - poinformował go Gregor, pakując torbę. - Chcesz narazić się na gniew Wielkiego Alexandra Pointnera?

- Bez przesady, kac to mój przyjaciel. Dzień po jestem jak nowonarodzony!

- Zmieniając temat, czy my naprawdę jesteśmy wolni do jutra jeśli chodzi o treningi? - zapytał Morgi, niedowierzając w to, co mówi.

- O kurde, masz rację! Co oznacza, że mamy trzy godziny na przygotowanie kameralnego spotkania! - ucieszył się Diethart. - To tak, ja i Manu idziemy alkohol, Koch z Loitzlem idą do  Freunda i ogarniają pokoik, a Morgenzauer leży w pokoju i się opierdziela. Co wy na to?

- Jak na lato! - odparł Gregor z cwaniackim uśmiechem. - Chodź Thomi, nie chcą nas.

- Eee, ale żartowałem z tym opierdzielaniem! Wracać tu w tej chwili! - krzyknął Diet za oddalającymi się skoczkami, ale oni udawali, że nie słyszeli. Wizja spędzenia tych kilku godzin tylko we dwoje wydawała im się szalenie kusząca. I nie, nie chodzi o grę w karty.

|||

- Myślisz, że powinniśmy się już ubierać? Bo wiesz, że jak nie przyjdziemy, to oni nas siłą wyciągną z pokoju? - zapytał Schlieri, wtulając się w tors blondyna.

- Wiem, za długo ich znam by myśleć inaczej - odparł Morgi, całując go w czoło.

- To co, prysznic?

- Prysznic.

|||

Haj pipul! Przepraszam, że nie chciało mi się ruszyć dupska i napisać rozdziału, ale uwierzcie, human to wcale nie taki łatwy kierunek. Normalnie nie wyrabiam, w dodatku moja wiedza z gimnazjum stwierdziła, że sobie pójdzie na długi spacerek.  I przepraszam, że ten rozdział jest taki nijaki, ale przez liceum tracę chęć i wenę... Niestety nie obiecuję ROZDZIAŁÓW co weekend, bo wątpię, że po prostu się wyrobię. Dlatego jak rozdział będzie, to będzie i mam nadzieję, że mnie w pewnym stopniu rozumiecie. Także trzymajcie się ciepło żółwiki i do następnego!!! ❣️

KDP

Chciałbym tak jak ty, pokonać wszystkich złych - historia MorgenzaueraWhere stories live. Discover now