~R~

287 28 25
                                    

O godzinie drugiej w nocy, Thomasa obudził przeraźliwy huk. Blondyn ze strachu aż spadł z łóżka, klnąc pod nosem.

- Sorki Thomi - wyszeptał niewyraźnie Kofler, rzucając się na materac. Morgi zapalił lampkę nocną i spojrzał na swego współlokatora.

- Czy ty jesteś pijany?! - zapytał zdenerwowany.

- Ja? Cośś ty, w życiu klopli w ustach nie mi...miałem - odpowiedział pijackimi zapewnieniami, przewracając się na drugi bok.

- Jaasne, a ja jestem Walter Hofer w przebraniu królika wielkanocnego! W tej chwili idziesz pod prysznic! Albo osobiście Cię tam zaniosę!

Andreas mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego, ale posłusznie, po wygrzebaniu się spod pościeli, podreptał do łazienki. Morgenstern ponownie położył się do łóżka, ale tym razem nie udało mu się zasnąć. Z korytarza dobiegały iście podejrzane odgłosy, dlatego Austriak czym prędzej opuścił pokój. Za drzwiami ujrzał Kraftboecka, który leżał na brązowym dywanie, wpatrując się w sufit.

- Japitole... - mruknął blondyn, po czym ukląkł przy facetach. - Chłopaki, zbierać dupy, bo zaraz przyjdzie Pointner i wycofa was z jutrzejszego konkursu!

- Zamknij się. Nie widzisz, że gwiazdy oglądamy? Tam na przykład, drogi Stefanie, znajduje się Wielki Wóz! - odpowiedział Michi, pokazując Kraftowi niewielką plamę na suficie. Nagle drzwi do pokoju naprzeciw otworzyły się, a Thomas, będąc pewny, że za sekundę stanie w nich wściekły trener, złożył ręce jak do modlitwy i zaczął przepraszać za wszystko, co zrobił do tej pory.

- Ja rozumiem, że w Waszych oczach jestem bóstwem, ale to tylko ja, Gregor Schlierenzauer.

Morgenstern spojrzał przed siebie. Faktycznie, w progu stał Tyrolczyk, uśmiechając się perfidnie.

- Lepiej zamilcz. Albo pomóż mi ich zanieść do pokoju, bo jak znajdzie ich tu Alex, to wszystkim się dostanie. Taryfa ulgowa dobiegła końca.

Młodszy prychnął w odpowiedzi, ale, podobnie jak Morgi, uklęknął przy dwójce półprzytomnych skoczków.

- Ogólnie, to jest łąka - objaśnił zwycięzca z Liberca, robiąc nieokreślony ruch ręką. - A to - wskazał na sufit - to niebo pełne gwiazd. Rusz głową i zaprezentuj choć cień swej inteligencji.

- Się robi, prezesie. A tak w ogóle, czy oni wybrali się na małą imprezę bez nas?

- Taa, poszli podczas Twojego "chrztu". Są jednak plusy - będziemy mogli wydzierać mordy do woli. "Kac morderca nie ma serca" - zacytował starszy z Austriaków, usiłując podnieść do pionu Michaela. Ten jednak mamrotał coś pod nosem, powtarzając w kółko "gwijasdki". Stefana natomiast próbował zabrać Gregor, ale pomimo swojego niskiego wzrostu, nie można było tego samego powiedzieć o jego wadze.

- Kraft, zacznij współpracować, błagam - westchnął Schlieri. - Pokażemy Ci fantastyczną polanę, z której jest niesamowity widok na gwieździste niebo.

- Zorganizujemy Wam randkę życia - obiecał Thomas, cucąc Michiego. -  Cholera jasna, Alex nas posieka, usmaży i zje. - Hayboeck kuźwa, ruszaj te cztery litery!

Kraftboeck jakby się ożywił. Rekin otworzył oczy i rozejrzał się półprzytomny po korytarzu.

- Gdzie ja jesdem? Gdzie jes Krafti?

- Obok - mruknął Tyrolczyk. - Wstawać szybciej, może Pointner nie zauważy waszego porannego zmęczenia.

***

Następny dzień zapowiadał się całkiem znośnie. Kac męczył uczestników imprezy, zwłaszcza Koflera i Fettnera. Do rozpoczęcia treningu pozostało 10 minut, dlatego, korzystając z nieobecności trenera, większość skoczków leżała na podłodze, opróżniając 1,5 litrowe butelki z wodą.

- Ostatni raz piję do nieprzytomności - mruknął Wolfgang, wyrzucając pusty plastik.

Nagle do sali wpadł uśmiechnięty Thomas z Gregorem. Nie było ich na imprezie, więc nie czuli się zmarnowani. Było im tylko trochę przykro, że nie załapali się na dobrą imprezę.

- NO DZIEŃ DOBRY PANOWIE! - zawołał starszy.

- CO TU TAK CICHO?! TRENING ZA KILKA MINUT, A WY CO? - odparł drugi, prezentując swoje uzębienie. - WSTAWAĆ WSTAWAĆ, ZACZYNAMY BIEGAĆ KÓŁECZKA!

Hayboeck otworzył jedno oko, spojrzał na tamtą dwójkę, po czym przywitał ich środkowym palcem. Morgenstern nie mógł opanować śmiechu, a Schlierenzauer rozejrzał się po sali, szukając pozostałych ofiar imprezy.

- Zamknijcie się błagam. Sorry, że Was olaliśmy wczoraj, ale przyszedł Richard i ogłosił, że jest jakaś impreza. Nie mogliśmy Was znaleźć...

- Jaka impreza?! - zapytał Pointner, wchodząc do pomieszczenia.

- Żadna, trenerze! - zawołał gorączkowo Loiztl, próbując wstać z podłogi. Gwałtowny ruch sprawił, że Austriak opadł z głośnym jękiem w dół, łapiąc się za głowę.

- Tak? Głuchy nie jestem! W tej chwili macie zbierać dupy z podłogi i zapierdzielać 20 kółek! Konkurs za 3 godziny, a wy pijackie spotkania sobie urządzacie?! Choć jeden, powtarzam: JEDEN, nie spróbuje zakwalifikować się do 2. serii, to tak go przechrzczę, że go rodzona matka nie pozna! - wykrzyczał wściekle, po czym opuścił pomieszczenie.

Wszyscy skoczkowie jak jeden mąż, podnieśli się z ziemi i rozpoczęli morderczy bieg. Gregor, wciąż wystraszony, beznamiętnie wpatrywał się w przestrzeń przed siebie. Dopiero kiedy dogonił go Thomas, jakby "powrócił do żywych".

- Nie przejmuj się Alexem, czasem jest nie do zniesienia, ale na ogół, jest nawet... sympatyczny.

Schlierenzauer najpierw spojrzał na niego zdziwiony, a następnie wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Na pytający wzrok Morgiego, odpowiedział tylko:

- Chyba mam déjá vu.

***

Konkurs przebiegł w miarę spokojnie. Każdemu Austriakowi udało się zakwalifikować do drugiej serii, dzięki czemu nie dosięgnął ich gniew Pointnera. Co prawda większość wylądowała w trzeciej dziesiątce, ale kto by na to patrzył. Jedyną uciechą czerwono-biało-czerwonych kibiców, był dublet Morgenzauera na podium. W Internecie aż roiło się od zabawnych uwag ludzi, którzy żartobliwie pisali "Haha, pewnie na imprezę tej dwójki nie zabrali" albo "bo tamtych kac wciąż trzyma". Ciekawe, czy nadal pokładaliby ze śmiechu, gdyby wiedzieli, że to czysta prawda.
- Stoisz? - zapytał Wolfgang Martina, kładąc czwórkę na stos kart.
- Chyba ty - prychnął Koch, dając wskazaną kartę.
- Makao! - zawołał Morgi. Teraz wizja stania trzech kolejek spadła na Krafta.
- Pff - mruknął brunet, odrzucając swoją część talii. - Może zamówimy coś dietetycznego? Głodny jestem.
- Czemu dietetycznego? - zapytał Fettner, rzucając króla kier. Loitzl wystawił mu środkowego palca, ale posłusznie pociągnął pięć kart.
- Teraz to będziesz błagał o wybaczenie - mruknął. - Dlatego pacanie, że Alex jest już wystarczająco na nas wkurzony. Jeżeli zamówimy jakieś sałatki czy inne sushi, to stwierdzi, iż trzymamy linię itd. Czemu jesteś tak upośledzony i nic nie rozumiesz?
- Ja przynajmniej coś robię, a nie tak jak ty - siedzisz i chlejesz do nieprzytomności.
- Nieprzytomności? Mam Ci przypomnieć, kto na ostatniej imprezie urodzinowej u Welly'ego wskoczył do basenu w stroju kurczaka i udawał Hofera? "Borek, podaj mi tą błyszczącą, turkusową krótkofalówkę. Tą z najwyższej półki" albo "Oh Borku, ty wiesz, że ja Cię tak uwielbiam". No i kto tu jest bardziej upośledzony?
Manu prychnął pod nosem, wpatrując się w swoje karty. Michael leżał wyciągnięty na piętrowym łóżku, przeglądając social media. Nagle do pokoju wpadł Markus. Był lekko zdyszany i wyglądał, jakby dopiero co przebiegł maraton.
- Ajzenbiśla, coś ty taki niemrawy? - zapytał rozbawiony Morgi.
- Przymknij się. Ty i Gregor macie się w tej chwili stawić się u Pointnera i Schustera. Są wściekli.
Gregor spojrzał zdziwiony na swojego kolegę z kadry. Serio? Pierwszy dzień w nowym towarzystwie i od razu problemy.
- Markus, o co chodzi? Młody nawet dnia tu nie przeżył, a ty mu dupę zawracasz.
- Nie wiem chłopaki. Wiem tylko, że coś przeskrobaliście.
///////
Hej, hej, hej! Witam w kolejnej części Morgenzauera! Mam nadzieję, że się wam spodoba, do zobaczenia niebawem!
KobietaDomenaPrevca

Chciałbym tak jak ty, pokonać wszystkich złych - historia MorgenzaueraTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon