15#Koniec cz.1

326 24 10
                                    

Robin

Wraz z Raven dyskutowaliśmy o tej sprawie z X-em, aka moim ojcem. I przez ten cały czas mówiła do mnie Dick, raz na jakiś czas Richard. Co mi nie uciekło.

- Dlaczego mówisz do mnie moim prawdziwym imieniem? - zapytałem prosto z mostu.

Spojrzała na mnie swoimi ametysowymi oczami. Przez co dostałem ciarek.

- Ponieważ z maską jesteś Robinem, moim liderem, najlepszym przyjacielem, osobie, której mogę zaufać - powiedziała nie spuszczając wzroku z moich oczu - Natomiast bez niej jesteś Richardem Grayson, osobą, którą chcę poznać.

Jej słowa były niemal jak słowa anioła czytającego Bibllię.

- A ja mogę poznać Rachel? - zapytałem z nadzieją.

- Nie... - otworzyłem usta by się sprzeciwić, ale wtedy dokończyła zdanie - ... ponieważ już ją znasz.

Nasze spojrzenia stały się intensywniejsze. Nie spuszczaliśmy wzroku, tylko się w siebie wpatrywaliśmy. Na mojej twarzy mimowolnie zaczął się pojawiać głupkowaty uśmiech, z którego ona zaczęła się śmiać, o dziwo nie niszcząc niczego. Co tylko sprawiło, że mój uśmiech się poszerzył.

- Dobra starczy tej niepotrzebnej gadaniny - rzekła - Co robimy z...

Momentalnie ucichła, nie wiedząc jak go nazwać: Przestępcą? Czerwonym X-em? Moim ojcem? Sam tego nie wiedziałem.

- Nie wiem.

- Mam nadzieję, że wiesz - powiedziała - Musi trafić za kratki.

Cała energia ze mnie wyparowała, zostawiając za sobą jedynie pustkę. Raven chyba wyczuła, mój smutek, ponieważ szybko przeniosła rozmowę na inne tory.

- Masz piękne oczy, niczym najczystszy ocean.

- Dziękuję, mam je po... - no tak, mam je po nim - ...ojcu.

- Wtopa - powiedziała pocierając kark.

- Owszem - zaśmiałem się sucho.

Momętalnie ucichliśmy. Wędrowałem wzrokiem po pokoju, by przemyśleć te całą sprawę.

W którymś momencie poczułem coś na dłoni. Spojrzałem w dół, dostrzegając, że Raven położyła swoją dłoń na mojej. Jej ciche wsparcie. Podnosząc wzrok natknąłem się na jej spojrzenie. Uśmiechnąłem się do niej ciepło, co od razu skopiowała. Zabrałem rękę, aby zdjąć rękawiczkę. Gdy moja dłoń była wolna od zimnego materiału, chwyciłem ją za jej dłoń. Pierwszy raz w życiu dotknąłem jej skóry bez tych przeklętych rękawiczek. Jej skóra była nadwyraz blada, przez co myślałem, że jest zimna. Zostałem mile zaskoczony, czując od niej ciebło, była nieco chłodniejsza niż większość ludzi, ale mi to nie przeszkadzało. Przyciągnąłem ją do mnie, owijając ramionami jej mniejsze ciało.
Rozluźniła wszystkie mięśnie i się we mnie wtuliła, kładąc głowę na moim ramieniu. To nie był przytulas kochanków, lecz przyjaciół. W ciszy wspieraliśmy samych siebie.

Tą przyjemność przerwały mi myśli, z których nic się nie zgadzało.

Mam oczy po ojcu, to dlaczego... Chyba, że...

Cały pokój zaświecił na czerwono, wydając przy tym potworny chałas.

Wraz z Raven wstaliśmy, gotowi na wszystko. Z mojej kieszeni wydobywał się sygnał dźwiękowy, za każdym razem się pojawiał, gdy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Wyciągnąłem komunikator, odbierając połączenie. Na ekranie pokazał się Cyborg.

- Co się stało? - podniosłem głos by zagłuszyć alarm.

- X uciekł.

Szlak.

- Zaprowadź wszystkich do pokoju głównego, ja i Rae zaraz tam będziemy - powiedziałem rozłączając się.

- Nie zapomnij o masce.

- A ty o zapięciu trykota - zaśmiałem się.

- Bardzo śmieszne - powiedziała, w tym samym czasie używając mocy, aby zapiąć trykot.

***

Po kilku minutach wszyscy byliśmy w miejscu zbiórki.

- Dobra taki jest plan - powiedziałem do wszystkich - Jest możliwość, że X jeszcze nie wyszedł z budynku. Rozdzielamy się. Bestia i Wodnik, sprawdzicie piwnice. Gwiazdko, ty i Raven prawe skrzydło i pokój z bronią. Mas i Menos, jesteście najszybsi, więc sprawdźcie wszystkie pokoje. Szybki i Żądło, wy bierzecie lewe skrzydło. Ja, Cyborg i Sleid bierzemy korytarze.

Wszyscy pokiwali głowami i ruszyli w określone kierunki.

- A dlaczego mam wam pomagać? - zapytał naburmuszony Sleid.

- Bo jesteś wrogiem publicznym numer jeden. Więc cię samego nie zostawię. Dobra chodźmy.

***

Od ponad pół godziny go szukamy i dalej nie możemy znaleźć. Co mnie nieco niepokoi. Jeśli już dawno wyszedł, gdy my przeszukiwaliśmy wierzę, to już go nie złapiemy.

- A jeśli go już nie ma? - zapytał Cyborg.

- Też nad tym myślałem. Powiadom wszystkich, że...

Nie dokończyłem wypowiedzi, bo któraś z dziewczyn zaczęła krzyczeć. Znałem ten głos.

- Żądło! - krzyknąłem razem z Cyborgiem.

Razem z Sleidem pobiegliśmy do najbliższego skrętu w korytarzu. Tam zobaczyliśmy nieprzytomnego Szybkiego i Żądło z świecącym na fioletowo mieczem przy gardle. Osobą dzierżącą ostre narzędzie był mój ojciec.

- Nie podchodźcie, bo jej łeb odetne!

W oczach Żądło dostrzegłem, łzy, które uruchomiły Cyborga. Zamienił swoją rękę w działo i wycelował w głowę X-a.

- Zostaw ją, bo inaczej cię przedziurawie.

Następne sekundy były jak na zwolnionym tempie. X mocniej przyłożył miecz na gardle Żądło, co poskutkowało rozerwaniu skóry i wypłynięciu małej ilości krwi. Cyborg bez zastanowienia szczelił i w jego głowę.

- Nie!

Napastnik puścił dziewczynę, a sam padł na ziemię nieruchomo. Jak najszybciej do niego podbiegłem...

**************************

Ten rozdział miał być wczoraj, ale przez błąd w Wattpad, usunęło mi rozdział. Więc jest dziś.

[Zakończono] Młodzi Tytani: miłość przez więźWhere stories live. Discover now