Rozdział 2

92 9 1
                                    

Eilieen powoli odzyskiwała świadomość, a pierwszym co poczuła, był pulsujący, tępy ból w jej prawym boku.

Czy żyła? Czuła ból, więc chyba tak.

Zamrugała kilka razy oczami, i zobaczyła nad sobą drewniany sufit na którym tańczyły cienie.

Z jękiem podniosła się do pozycji siedzącej, a łóżko na którym leżała zaskrzypiało cicho w odpowiedzi. Rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. U stóp jej łóżka znajdował się płonący kominek, będący źródłem cieni tańczących po suficie. Obróciła głowę, i dostrzegła uchylone drzwi za którymi było widać czyjąś sylwetkę.

Przerzuciła nogi przez krawędź łóżka i postawiła je na podłodze przykrytej kilkoma dywanami. Jej buty stały tuż przy łóżku, więc szybko je włożyła. Obok butów leżał również jej worek marynarski. Rana w boku o dziwo nie dokuczała jej tak jak się tego spodziewała. Już miała się podnieść, kiedy usłyszała ciche skrzypienie otwieranych drzwi.

W wejściu stanął mężczyzna ubrany od stóp do głów na szaro. Za jego plecami stał drugi nieznajomy, dla odmiany ubrany w większości na czarno. Zwłaszcza jego płaszcz robił wrażenie. Wyglądało na to że cała jego powierzchnia jest pokryta piórami, należącymi do wrony lub kruka.

Każdy z nich miał na twarzy chustę zakrywającą usta i nos, Oprócz tego dostrzegła że każdy z nich miał przytroczony do paska pistolet.

- W końcu się obudziłaś – Twarz mężczyzny w szarym odzieniu rozjaśnił lekki uśmiech – Już myśleliśmy że nasze lekarstwa i opatrunki się zmarnują.

Jego towarzysz również lekko się uśmiechnął.

- Gdzie ja jestem? – Spytała słabo Eilieen próbując się podnieść. Jedną dłonią oparła się o półkę nad kominkiem, widząc latające jej przed oczami gwiazdy – I kim wy jesteście?

- Jesteś w naszej bazie wypadowej – Odrzekł mężczyzna w odzieniu z piór – A my jesteśmy tropicielami. Ten tutaj nazywa się Djura, a na mnie wołają Paul.

- Eilieen – Przedstawiła się. Kobiecie w końcu udało się stanąć na równych nogach, lecz wciąż trzymała się małej półeczki nad kominkiem – Jak to jesteście tropicielami?

- A no tak, ty nie wiesz co się tu dzieje – Facet w szarych ciuchach posłał mi przepraszający uśmiech – Yharnam ma mały problem z plagą.

Eilieen poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku. Plaga? A co z leczniczą krwią która miała być lekarstwem na każdą chorobę?

- Nie wyglądacie mi na lekarzy – Powiedziała, a jej wzrok prześlizgnął się po ich pistoletach.

- Nie takie mamy zadanie – Djura przeszedł przez pokój i pochylił się nad kominkiem. Dłonią w rękawiczce wyciągnął znad ognia mały, stalowy czajniczek. Następnie uniósł go i przechylił wlewając gorącą wodę do stojącego na półce kubka, znad którego uniosła się para.

- Proszę – Powiedział podając jej naczynie – Nie mamy nic oprócz tego, ale powinno ci dobrze zrobić.

Eilieen ostrożnie wzięła od niego kubek, i skinęła w podzięce głową. Kiedy Djura się odwrócił, Eilieen dostrzegła na jego plecach dziwne urządzenie. Składało się z jakiegoś dziwnego mechanizmu przypominającego stalową beczkę, którego Eilieen nie widziała nigdy wcześniej, wychodzącymi z niego kilkoma przewodami, stalowego uchwytu oraz wielkiego grotu, wielkości jej głowy.

Paul stał w tym samym miejscu w zupełnym bezruchu wpatrując się w nią czarnymi jak bezdenne tunele oczami. Znad jego ramienia wystawał kawałek pręta oplecionego rzemieniami, oraz kawałek ząbkowanego ostrza.

Eilieen ostrożnie wzięła łyk parującego napoju.

- Herbata – Powiedziała zdziwiona, poznając smak.

- Średniej jakości – Odrzekł Djura – Na cukier niestety nie masz co liczyć. Zwykle zaopatrujemy się na bieżąco i nie robimy tutaj jakiś dużych zapasów, oprócz podstawowych produktów typu bandaże, środki odkażające itd.

- Trochę jedzenia też tu jest ale trochę stare – Dokończył Paul.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała nieco niezręczna cisza.

- Dziękuję że mnie uratowaliście – Powiedziała Eilieen, i posłała każdemu z mężczyzn uśmiech.

- Nie ma sprawy My Lady – Djura teatralnie się ukłonił szczerząc zęby.

Paul zaśmiał się cicho i pokręcił głową.

- Niech pani nie zwraca na niego uwagi – Powiedział z uśmiechem – On zawsze każdą sytuację musi obracać w żart.

- Czy to źle? – Spytał Djura Którego udawany urażony ton był aż nazbyt słyszalny – Przynajmniej próbuję choć trochę rozjaśnić tą coraz gorszą rzeczywistość.

Paul ciężko westchnął i skrzyżował ramiona na piersi, a pióra na jego płaszczu cicho zaszeleściły w odpowiedzi.

-Jeśli mogę spytać – Powiedziała powoli Eilieen – O co chodzi z tą plagą? Czy przypadkiem nie macie lekarstwa na każde schorzenie tuż pod ręką?

- Gdyby to było takie proste – Odpowiedział Djura i podobnie jak Paul również ciężko westchnął.

- To znaczy?

- To plaga Bestii. Na nią nie ma lekarstwa.

- Poza polowaniem – Dokończył po krótkiej pauzie.

Eilieen już miała o coś zapytać gdy na zewnątrz usłyszeli głosy kilku osób.

- Wrócili – Paul obrócił głowę w stronę z której dobiegały głosy.

- Mam nadzieję że nikogo nie straciliśmy - Powiedział Djura.

Głosy po chwili zamilkły, ale słychać było odgłos kilku par butów zmierzających w stronę pokoju. Eilieen zauważyła że oprócz drzwi którymi weszli tu Djura i Paul, były tu jeszcze jedne, znajdujące się na samym krańcu pomieszczenia dwuskrzydłowe wrota.

Oba skrzydła zaczęły się Uchylać, a kiedy rozwarły się na oścież oczom Eilieen, Djury oraz Paula ukazał się wysoki mężczyzna w odzieniu podobnym do tego noszonego przez Djurę, jednak całego czarnego, z wyjątkiem postrzępionego płaszcza, którego podszewka była w kolorze ciemnego szkarłatu. Miał siwe włosy ukryte częściowo pod kapeluszem. Znad ramienia wystawał mu kawałek czegoś co wyglądało jak kawałek skręconej gałęzi, natomiast u pasa miał zawieszony zakrzywiony miecz z licznymi szczerbami. Cała powierzchnia tego fantazyjnego ostrza była skąpana w posoce.

Za jego plecami Eilieen dostrzegła jeszcze trzech innych mężczyzn.

-Gehrman  – Powiedział Djura i uśmiechnął się szeroko – Dobrze cię widzieć. Jak tam? Stare kości ci nie dokuczają? 




Od autora: Wiem że mało póki co akcji, ale nie bójta się, to dopiero początek naszej podróży po mieście krwawych polowań

Tropicielka TropicieliWhere stories live. Discover now