1

23 5 0
                                    

Tamtego dnia, jak zwykle obudziłam się z kroplami potu na czole. Od dnia śmierci mojej Matki, niemalże każdej nocy, śnił mi się ten sam sen. Sen ten, przedstawiał moją rodzicielkę, upadającą na ziemię, jak i mnie, małego fauna który nie rozumiał co się stało, nie potrafił pomóc chociaż bardzo tego chciał.

Moje szczęśliwe dzieciństwo, runęło w gruzach, w końcu musiałam sobie poradzić, musiałam przeżyć. Przez pierwsze dni, nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, włóczyłam się po gęstym lesie, bez celu, jednakże, gdy zobaczyłam z oddali łowców, coś we mnie pękło. Czy to możliwe, aby łowcy przyczynili się do Jej śmierci? Wiedziałam, że muszę przeżyć i się zemścić, dla Mamy. Innych pomysłów, na powód Jej śmierci nie miałam. Uciekłam z tamtego miejsca i zajęłam się szukaniem. Uwielbiałam obserwować moją Matkę, jak i Ją naśladować, nie potrafiłam przeżyć chociaż najkrótszej rozłąki, dzięki czemu wiedziałam gdzie jest pożywienie, takie jak jagody czy grzyby. Od tamtej pory mój dzień składał się jedynie z wyjścia z jaskini po pokarm, bałam się oddalać od domu. Tęskniłam za czasami, gdy cały las był domem. Musiałam robić zapasy, niedługo miała nadejść zima.

Pewnego ranka, jak zwykle wyszłam z bezpiecznej strefy, aby poszukać jedzenia. Udałam się do miejsca, w którym najczęściej je znajdowałam. Wtedy usłyszałam liście, skrzypiące pod czyimiś ciężkimi krokami.
To byli łowcy.
Od lat na nas polują, na fauny. A raczej na mnie, zostałam jedyna. Nie mam pojęcia co mamy, w sobie wartościowego, aby nas zabijać. Może to robią dla najzwyklejszej w świecie rozrywki? Jednakże, w tej części lasu ich jeszcze nie widziałam.
Natychmiast ukryłam się za pobliskim drzewem. Miało ono gruby konar, dzięki czemu, bez problemu dawał sobie radę jako kryjówka. Wychyliłam się i ujrzałam wychodzącego zza krzaków oraz gałęzi, młodego bruneta z kręconymi włosami.
Jego ciemne, brązowe oczy, prawie że czarne, były hipnotyzujące. Na twarzy występowało wiele pieprzyków, jak i piegów w okolicach nosa. Był wyższy odemnie, jednak w tamtym momencie odczuwałam, jakbym się go wcale nie bała, chociaż w ręku trzymał broń. Bacznie go obserwowałam, lecz w innych wypadkach prawdopodobnie uciekłabym, słysząc choćby jeden niepokojący dźwięk. Co się ze mną stało? Stałam niemalże kilkanaście kroków od człowieka, który chce mnie zabić, mało tego obserwuje go, zamiast uciekać.
Chłopak wydawał się zmieszany, usiadł na ziemi ze zrezygnowaniem.
-Dlaczego nie mogę znaleźć chociaż jednego? Czy to naprawdę takie trudne?-Mówił do siebie.
-Gdybym to zrobił, ojciec w końcu byłby ze mnie dumny. Możliwe aby to była tylko legenda? Może moj naród oszalał?- Mówił cicho.
Żal mi było tego chłopaka. Oczywiście wiedziałam że chodzi tu o fauny, gdybym się ujawniła prawdopodobnie zabił by mnie. Jednakże co mam do stracenia? Od śmierci matki, moje życie to tylko jedno wielkie przetrwanie.
Nie odczuwałam satysfakcji z życia.
Gdy pomyślałam o ujawnieniu się, moje uszy stanęły dęba. W głębi serca bałam się, jednak coś jest w tym chłopaku, coś co nie pozwalało mi odejść.
Ujawniłam się, podeszłam do chłopaka, jakby nigdy nic. Staliśmy twarzą w twarz, a na jego twarzy pokazał się uśmiech ukazujący lekko krzywe lecz śnieżno białe zęby.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 28, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

||HANAHAKI||Where stories live. Discover now