1.Czego kamera nie widzi, tego widzowi nie żal...

2.1K 65 8
                                    

- Cięcie! - po planie roznosi się donośny głos reżysera- Dziękuję kochani, na dzisiaj to koniec, jesteście wolni!
Ekipa zaczyna się rozchodzić i zwijać sprzęt, a w pomieszczeniu zostają tylko dwie osoby.
- Zagraj coś jeszcze - Armie rozkłada się na sofie obok drzwi- nie miałem pojęcia, że tak dobrze grasz
- Nie nazwałbym tego niczym nadzwyczajnym, moje zdolności są raczej dość przeciętne - Timothy zaczyna kolejny utwór ze wzrokiem utwkionym w klawiszach
- Moje zdanie jest nieco inne, myślisz, że możemy to zagrać na cztery ręce? - zrywa się i już słychać odgłos ekspadryli uderzajacych o jego stopy, Ti napina się nieznacznie na myśl o jego bliskiej obecności, więc dopiero po chwili dociera do niego sens słów
- Ty grasz? - Jest zdumiony, ale stara się tego po sobie nie pokazać i nie przerywa gry, chociaż przez chwilę można usłyszeć drobny fałsz
- Teraz to już sam nie wiem... skoro swoje zdolności uważasz za przeciętne to moich nie można zakwalifikować do żadnej kategorii, są poniżej twojej skali- uśmiecha się melancholijnie i siada obok młodszego mężczyzny
-Myślę, że to może się udać jeśli wyczujemy ten sam rytm, inaczej nawet głuchy Beethoven ponownie straciłby słuch... -Ti kręci głową bo już czuje nadchodzącą klęskę, drugi śmieje się, ale z niedowierzania i wrażenia jaki wywiera na nim chłopak
- Ty naprawdę to wszystko wiesz... myślałem, że to tylko na potrzeby filmu - mówiąc to zaczyna powoli grać, Ti po chwili do niego dołącza
- Jedno nie wyklucza drugiego - spoglądają na siebie z ciepłymi uśmiechami, radzą sobie naprawdę nieźle jednak czegoś brakuje.
Armie wysuwa stopę z nieco sfatygowanego obuwia, delikatnie spycha tą należąca do Timi'ego i siada bliżej niego żeby mieć dostęp do pedału.
- Tak, teraz jest dobrze - mruczy starszy i oboje wiedzą, że po tylu wspólnie spędzonych dniach to zdanie nie ma już tylko pierwotnego znaczenia. Na potwierdzenie na ciele młodszego pojawia się gęsia skórka i zadowolenie na twarzy starszego gdy ją zauważa.
Poza tą dwujką cała reszta zajęła się swoimi sprawami. Cześć odpoczywała w pokojach, inni właśnie zwiedzali miasto, a pozostali korzystali z dobrodziejstw morza i ogrodu.

Luca zadbał o to, żeby wszyscy członkowie ekipy dobrze się poznali i czuli swobodnie w swoim towarzystwie dlatego ulokował całą ekipę w domu, w którym był kręcony film. Okazało się to nadzwyczaj dobrą decyzją, zdjęcia odbywały się w wyjątkowo dobrej atmosferze, sceny praktycznie nie wymagały dubli, a aktorzy grali z lekkością i autentycznością. Przy tym każdy miał swój pokój i czuł się prawie jak na wakacjach, a granice między filmem, a rzeczywistością zaczęły się zacierać.

- Obiad!
Na całe szczęście, na czas zdjęć zatrudniono miejscową kucharkę, która była wyraźnie zadowolona z możliwości nakarmienia tak dużej i wyjątkowej grupy ludzi. Posiłki były podawane na zewnątrz, w cieniu wielkiego drzewa; stół, który oczywiście był elementem scenografii sprawdzał się idealnie i mieścił odpowiednią ilość krzeseł. Czas jedzenia znacznie się przedłużał z kilku oczywistych dla okoliczności powodów. Po pierwsze z uwagi na film omawiano tu wszystkie sprawy związane z produkcją, proponowanymi zmianami, wymieniano liczne uwagi i chwalono się nawzajem. Po drugie aktorzy dopracowywali swoje role słuchając rad kolegów i wymieniając się wzajemnym doświadczeniem.
No i po trzecie, wieczory były tak ciepłe, pachnące i urokliwe, że każdy szukał sposobu, żeby zostać tu jak najdłużej.
Nikt nie miał przypisanego konkretnego miejsca, jednak zazwyczaj tworzyły się podobne "grupy". Timi i Armie siedzieli w towarzystwie Amiry,
Luki i Michaela, kamerzyści i scenografowie w swoim gronie, a pozostali aktorzy w swoim.

Mężczyźni przestali grać chwilę po wołaniu gospodyni, jednak mimo to zdążyło ich minąć kilka osób. Nie zwracając na nich zdybt dużej uwagi, jedynie obdarzając specyficznym uśmiechem. Nikt im nie przerwał, ani nie upomniał. Bo przecież nie robili niczego nie właściwego. Prawda?

- Wyobraźcie to sobie: 20 ludzi siedzi po pas w lodowatej wodzie... praktycznie błocie, powtarza scenę już 4 raz bo jedna aktorka ciągle zapomina kwesti, która swoją drogą miała zaledwie...- Armie nagle przerywa z powodu dzwoniącego telefonu
- Przepraszam was na moment, za chwilkę dokończę- uśmiecha się krzywo i odobiera połączenie - Tak Liz?
Odchodzi na chwilę na bok, a rozmowa przy stole schodzi na inny temat. Wydaje się, że nikt nie zauważa jak Timi odchodzi od stołu i wchodzi do kuchni w poszukiwaniu odrobiny czegoś mocniejszego. Czegoś mocniejszego nie znalazł, znalazł jednak wino i to mu w zupełności powinno wystarczyć tym bardziej, że zrezygnował z wcześniej wspomnianej odrobiny i zdecydował się na całą butelkę.
- Czy byłaby możliwość żebyś odstąpił mi kieliszek? Wiem, że jest więcej wina, ale obawiam się, że ta butelka może cię pokonać, więc chętnie pomogę- stara się brzmieć frywolnie, ale nie potrafi ukryć nuty troski i zakłopotania
- Myślę, że pokona mnie coś zupełnie innego- nie patrzy na starszego gdy nalewa wina do szklanki
- Co tam u twojej żony?- tym razem hardo patrzy mu w oczy i również stara się przybrać swobodny ton. Armie nieznacznie napina mięśnie szczęki i milczy przez chwilę, a Ti nie ma zamiaru dłużej czekać na odpowiedź
- Pozdrów ją następnym razem od kolegi z planu- rzuca i zabierając ze sobą butelkę wychodzi z pomieszczenia, nie dając drugiemu szansy na odpowiedź. Wraz z krokami chłopaka, po domu rozchodzi się echo grzmotu, zapowiedź burzy.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Witam wszytskich zebranych :)
Mam nadzieje, że skoro to czytacie to jesteście ciekawi losów tej dwójki poza planem filmowym,
tak samo jak ja oraz, że chodź w małym stopniu sprostam waszym wyobrażeniom .
Dajcie znać czy te wypociny nadają się do czytania ;)

Call me if you want Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz