Rozdział 3

5K 332 68
                                    

       Piąta godzina lekcyjna dłużyła się nieubłaganie. Lily siedziała w ostatniej ławce, z dala od wszystkich. Ubrana w niewyprasowaną, czerwoną koszulę w kratę i czarne spodnie. Co chwilę poprawiała przeciwsłoneczne okulary na nosie. Znajomości jej mamy pozwoliły na udowodnienie światłowstrętu u dziewczyny. Jedna kartka od lekarza wystarczyła, by dyrektor uwierzył i nie miał problemu z nowym elementem ubioru uczennicy. Miała wątpliwości, co do rozmowy o tym z Niną. Gdyby ona też nagle zachorowała, byłoby to wystarczająco dziwne i pojawiłyby się podejrzenia. Z resztą nikt nie wpadłby na prawdę. Lily nie miała już poczucia winy, że rozprzestrzenia dziwną zarazę, ale nie potrafiła znieść tego, że robiła to jej koleżanka. 

       Ciemnowłosa stała się bardzo czujna. Obserwowała otoczenie, chcąc dowiedzieć się więcej o dziwnej zmianie koloru oczu. Niestety jej wiedza nie poszerzyła się. „Po prostu muszą złapać kontakt wzrokowy, ale to już wiem" — pomyślała, bawiąc się długopisem i kreśląc nim niewidzialne koła. „U zarażonych osób pojawia się to tylko podczas kolejnego zarażenia, a tak są normalne". Dziewczyna, by ułatwić sobie sprawę, ustaliła, że to choroba, a ludzie są nią zarażani. Tak było dla niej jaśniej, tłumaczyła też, że skoro jest choroba - to jest i lek. Uważała, że wszystko ma swoje rozwiązanie.

      Dzwonek zadzwonił kolejny raz, informując o dziesięciominutowej przerwie. Po niej miała rozpocząć się lekcja angielskiego. Od kiedy zaczęła nosić okulary, pani Veterelli była bardzo podejrzliwa. Nie wierzyła w jej nadwrażliwość na światło. Lily miała nerwy w strzępach, które plątały się między sobą, dając dodatkowy ból. Miała wytrzymać dwa miesiące, przetrwała trzy dni. Stwierdziła, że jeśli dotrwa tygodnia, da radę udawać do końca roku szkolnego. Nikt nie powiedział, że będzie to proste zadanie.
       — Wchodźcie do klasy — syknęła anglistka, otwierając drzwi. Lily jak zwykle usiadła obok Niny. Blondynka od razu uwierzyła w światłowstręt koleżanki, kiedy przypomniała sobie sytuację po wyjściu z biblioteki. Było to dla niej logiczne, ale ciemnowłosa odnosiła wrażenie, że jej koleżanka wątpi i tylko udaje.
       — Poprzednia klasa mówiła, że pytała — szepnęła niebieskooka. Jej dłonie trzęsły się ze strachu, była pewna, że to właśnie ją zapyta. Lily też to przeczuwała i obie się nie myliły. Kiedy wszyscy usiedli i rozpakowali swoje rzeczy, kobieta wstała od biurka i zaczęła rozglądać się po klasie. Jej wzrok zatrzymał się na wystraszonej osiemnastolatce.
       — Collins, wstań.
       Dziewczyna przełknęła ślinę i odsunęła krzesło. Jej nogi były niczym galareta o ulubionym smaku nauczycielki. Tyle stresu można było się najeść tylko u niej na lekcjach.
       — Nie wiem właściwie po co cię pytam, przecież i tak nic umiesz. Jesteś zwykłym tumanem. Nic nie osiągniesz w życiu z takimi ocenami...
       Pani Veterelli kontynuowała swoją przemowę, a krew Lily zaczynała się gotować. Spojrzała na Ninę, która już za chwilę miała zacząć płakać. Była gotowa do ucieczki. Ciemnowłosa zacisnęła pięści i wstała. Niewiele myśląc, zdjęła okulary i spojrzała wprost w kobietę.
       — Wystarczy — warknęła. — Codziennie upokarza pani uczniów, rozrywa ich na strzępy. Dosyć tego. – Dziewczyna uniosła się jak nigdy przedtem. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej oczy właśnie zalała czerń, a źrenica zabłysła niebieskim światłem. Kobietę sparaliżowało. – Dosyć niszczenia nas od środka, nigdy więcej nie odezwie się pani tak do żadnego ucznia. Nigdy więcej! — krzyknęła, a nauczycielka usiadła przestraszona, jakby zmuszona do tego. 

       Kiedy Lily zorientowała się, co zrobiła, szybko założyła ponownie okulary na nos. Nastała nieprzyjemna cisza. Uczniowie byli zszokowani. Nagle jeden z chłopców odważył się klasnąć w ręce, a cała klasa poszła jego śladem. Jednak wzrok skupiony mieli na pani Veterelli, więc zmiany koloru oczu u Lily nie zauważyli. Jej tajemnica wciąż była bezpieczna. Kobieta nie była w stanie dalej prowadzić lekcji i pozwoliła wszystkim wyjść. Ciemnowłosa wyszła jako ostatnia, nie wiedziała co w nią wstąpiło, takiej odwagi nigdy w sobie nie obudziła. Po części była pod wrażeniem, ale kiedy adrenalina spadła, zaczęła bać się konsekwencji swojego zachowania. Gdyby została wyrzucona ze szkoły, nie miałaby po co dalej żyć. Zawiodłaby nie tylko mamę, ale i siebie. Dobrze się uczyła, nigdy nie miała problemów, a teraz, przez jeden wybuch, mogła zepsuć wszystko.

Śmierć Motyla [Demo] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz