Rozdział 2 - Jenny.

6 0 0
                                    

Kolejny dzień zaczął się, gdy byłam przy domu Ryu. Wracał właśnie z imprezy Kyle'a. Był pijany, a przed domem czekał na niego ojciec z matką. Gdy chłopak podszedł do garażu, jego rodziciel podbiegł i zadał mu dwa mocne ciosy na tyle, aby jego syn zwinął się z bólu na ziemię. Podsycałam gniew obojga, a także się nim karmiłam. To było tak przyjemne uczucie, że nie mogłam przestać. Jego matka próbowała uspokoić męża z marnym skutkiem, ona także została uderzona. Siedziałam na słupie elektrycznym i śmiałam się oglądając całą sytuację z góry. Ryu pomimo tego, że wypił trochę za dużo wstał wściekły i zaczął się bić ze swoim ojcem. Po dobrych dziesięciu minutach przyjechała policja zawiadomiona przez sąsiada. Mężczyźni pojechali na komendę, a matkę przewieziono do szpitala, gdy upadała (na co nawet nie zwróciłam uwagi) rozbiła sobie głowę, dacie wiarę? Śmiertelni. Uznałam, że pójdę do czegoś, co ludzie nazywają szkołą. Wiele się tam dzieje, zwłaszcza tam gdzie chodzą Ryu i Kyle. Przemieniłam się w postać zwaną Jenny, zmieniłam ubranie na granatową spódniczkę i pasujący do tego top z odsłoniętym brzuchem, oraz zakolanówki. Włosy zostały rozpuszczone, lekko pofalowane z tyłu. Zauważyłam jednego z chłopaków przy jego nowym aucie i ruszyłam w jego stronę. Rozmawiał z innymi mężczyznami, którzy gdy tylko przyszłam zaczęli się ślinić na mój widok. 
- Cześć Kyle. - odpowiedziałam nawijając sobie na palec kosmyk włosa, a drugą ręką podpierałam sobie biust. 
- H-Hej, Jenny o ile dobrze pamiętam? - poczułam jego szybko bijące serce, takie kuszące aby je zjeść. Kiedyś tak robiliśmy, ale zaprzestaliśmy tego zważywszy na to, że i tak pożywiamy się naszymi rolami. 
- Tak, to ja. Haha. - zaśmiałam się, tak jak to robią młode i naiwne nastolatki, żeby się przypodobać. 
- Słuchaj, nie widziałaś po drodze do szkoły Ryu? Coś długo go nie ma. - spytał z czystej ciekawości. Nie znają się długo, lubią po prostu te same rzeczy i to ich do siebie przyciągnęło. 
- Tak, przechodziłam obok jego domu i widziałam jak go zabiera policja. Jego ojca także. - odpowiedziałam bez zastanowienia. 
- Wiesz gdzie mieszka? 
- Owszem, niedaleko niego sama pomieszkuję. - skłamałam oczywiście, ale cóż poradzić? 
- Okej, myślałem że jesteś z wymiany i mieszkasz z moim kumplem Osamu, ale jak widzę nie. - no i się komplikuje. Byle żebym nie musiała go zabić, fajnie mi się z nim bawi.
- Jestem ze Stanów, ale zatrzymałam się tutaj u mojej cioci. Mayu, tak dokładniej. 
- Eee.. jasne, musiało mi się pomylić wczoraj, ale to przez te same imiona. - odpowiedział nerwowo. Jego kolega podszedł do mnie i zaczął szeptać mi na ucho. 
- Chcesz może się przejść do mnie na przerwie? - powiedział uśmiechając się. Udałam speszoną i odrzekłam, że tak. Oczywiście wiedziałam co miał na myśli i nie miałam zamiaru się na to zgadzać, ale mam ochotę na jakieś żywe bijące serce, jakoś mnie taki kaprys naszedł. Pożegnałam się z Kylem i na następnej przerwie razem z nastolatkiem poszliśmy do jego domu, wpuścił mnie na górę do sypialni i kazał się rozebrać, co też uczyniłam, ale moje płonące żarem skrzydła go chyba wystraszyły, próbował nawet uciekać.. ojej. Drzwi były zamknięte zaklęciem, nie miał dokąd uciec. Przynajmniej tak myślałam. Moje włosy przemieniły się na czarne, a z głowy wyrosły demoniczne rogi. Podeszłam do przerażonego młodzieńca, był przyparty do ściany i krzyczał jak mała dziewczynka. Zaczęłam do niego szeptać. 
- Kto się będzie śmiać teraz? Ładnie to tak być zboczeńcem i gwałcicielem? Haha.. Lubię takie serca, zgniłe od grzechów. Idealne. - przywarłam do niego ciałem, a on dalej swoje. - No co? Czyż nie chciałeś uroczej Jenny? Nie podobam ci się? Cóż za szkoda. Moje oczy zaświeciły się w ciemnościach pokoju na krwisty. - Pora jeść. - gdy otwierałam usta, a ostre kły miały się wbić w niego, wyrwał mi się i wypadł za okno z trzeciego piętra. Żył, a ja musiałam się zmywać. - Tsch, a byłby taki dobry posiłek i wszystko na marne, mogłam jednak zablokować okna. - na mojej skórze pojawiły się ubrania i wyszłam przez okno, ale zanim to zrobiłam.. uczyniłam małego psikusa. Zostawiłam kartkę pożegnalną. Że niby chciał się zabić, w sumie jak widzę wolał to od stawienia czoła swoim grzechom. Wyleciałam i ruszyłam na komendę, chciałam zobaczyć czy nie ma tam już Ryu i jego ojca, bo zaczynało mi się nudzić. Przemieniłam się za drzewem w postać Jenny i ruszyłam na komendę. Chciałam być nawet milusia, ale nie chcieli mi nic powiedzieć więc musiałam ich przyprzeć do muru..zaklęciem manipulacji umysłem. Okazało się, że mój buntownik był w izbie wytrzeźwień jakiś czas, ale wypuszczono go do domu, miał dostać karę od matki i upomnienie od policji, natomiast ojciec oczekiwał na proces w klatce. Postanowiłam polecieć do Ryu i się przywitać, gdy byłam już na miejscu, chłopak siedział na dachu i patrzył na zachód słońca. Wspięłam się na górę i usiadłam przy nim. 
- Cześć. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. 
- Woooah, jak ty się tu znalazłaś?! - odsunął się ode mnie. 
- Weszłam, a bo co? - stwierdziłam wywracając oczami. To dziewczyna się już w tym świecie na dach nie może wspinać? 
- W tych szpilkach? - spojrzałam na swoje stopy, faktycznie to są buty które śmiertelniczki kochają, chociaż nie wiem dlaczego. Większość sobie na nich kostki skręca, albo się w nich wywala na beton, łamiąc przy tym nos.
 - Mnie ojciec uczył, by w najtrudniejszych warunkach potrafić zrobić najprostsze rzeczy. - odpowiedziałam, udając zdziwienie.
- Okej..? Ciekawie masz. Twój stary jest chociaż ogarnięty i w przeciwieństwie do mojego cię kocha. - powiedział siadając tam, gdzie siedział gdy tu przyszłam.
- A to twój ojciec ma mnie kochać? - spytałam śmiejąc się, jednakże jemu nie było do śmiechu.
- Nie wiem z iloma się spotykał za plecami matki, ale to zwykły śmieć i nikt więcej. - podobało mi się to, rozkręcał się. Moje oczy błysnęły, podsycając narastający w nim gniew.
- Gdybym się nie najebał, zabiłbym go. Zasługiwał, za to co zrobił. Nie powinien żyć. - wstał a ja czułam ekscytację.
- Zabij go. - powiedziałam bez zastanowienia.
- Co ty mówisz? - spojrzał na mnie. - Nie będziesz mi prawić teraz jakiś morali, jak każda dziewczyna? Nie boisz się mnie przez to co powiedziałem?
- Nie, widzisz ja jestem inna. Ja kocham, gdy ktoś cierpi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 13, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

| ѕєνєи ∂єα∂ℓу ѕιиѕ |Where stories live. Discover now