3.Niespodzianka.

25 3 0
                                    

(Piosenka jest dodatkiem. )

Do pokoju wpadły promienie słońca przez co chciałam już wstać ale nie udało mi się przez rękę chłopaka, która oplatała mnie w pasie. Starałam się jak najciszej ją z siebie ściągnąć ale jak zwykle musiałam o coś uderzyć mając na myśli coś uderzyłam Maxa łokciem w nos przez co się obudził.
-Hej myślałem, że zostanę milej przywitany - zaśmiał się.
-Cześć nie chciałam cię tak obudzić, po prostu nie mogłam wstać bo trzymałeś mnie i chciałam przesunąć twoja rękę ale coś nie pykło.
-Dobra to na przeprosiny możesz zrobić mi śniadanko - powiedział z głupim uśmiechem na ustach.
-Pffff.
-Nie rób tak bo się oplujesz hahaha.
-Taaaa a teraz ruszaj się bo samo się śniadanko nie zrobi musisz mi pomuc - uśmiechnęłam się i z zadowoleniem pokierowałam się do kuchni oczywiście nie zastałam w niej rodziców, ponieważ byli już w pracy. Zaczęłam przygotowywać wszystkie składniki na gofry. Po zaledwie chwili poczułam jak ktoś oplata mnie ramionami w pasie oczywiście był to Max.
-Co robisz?
-Śniadanie ślepy jesteś?
-Ej ja się tylko grzecznie zapytałem - odparł z niezadowoleniem.
-No dobra, gofry może być?
-No od razu lepiej.
Po skończeniu ciasta oczywiście nie obyło się bez bitwy, którą wygrał on, zrobiliśmy te nieszczęsne gofry.
-Okej to co teraz robimy?
-Pamiętasz, że mam dla ciebie niespodziankę?
-Mhm coś wczoraj mówiłeś. - przypomniałam sobie wczorajsze słowa chłopaka.
-No tak więc zbieraj dupe bo jedziemy.
-Okej. - odpowiedziałam po czym w podskokach pobiegła do pokoju się ubrać. Założyłam na siebie czarne dżinsy z przetarciami na kolanach i do tego białą bluzkę i koszulę w czerwoną kratę. Dopełniłam swój strój lekkim makijażem i zeszłam gotowa na dół gdzie czekał już na mnie Max.
-To co możemy jechać?
-Tak. - odparałam i ruszyła za chłopakiem do auta. Droga minęła nam jak zwykle czyli śpiewaliśmy każdą możliwą piosenkę, po czym zatrzymaliśmy się w jakimś lesie.
-Max po co przywiozłeś mnie do lasu?
-No wiesz chce cie uprowadzić.- wyszczerzył się jak głupi a ja się trochę przestraszył po jego wypowiedzi. -Haha nie no żartuje, a teraz chodź. - wysiadł po czym okrążył samochód i otworzył mi drzwi żebym mogła  wyjść. Kiedy tego dokonałam stanęła i wpatrywał się co zamierza zrobić on tylko wystawił rękę w moim kierunku i czekał na mój ruch.
-Boże no chodź przecież ci nic nie  zrobię. - westchnął po czym złapał mnie za rękę i zaczoł się kierować w tylko sobie znanym kierunku. Gdy byliśmy na miejscu zobaczyłam małą chatkę  przy której znajdował się staw  była cudna.
-Niespodzianka! Ta chatka co tam stoi jest nasza z racji tego, za jakieś dwa tygodnie masz urodzinki postanowiłem trochę je przyspieszyć - wyjaśnił po czym szeroko się uśmiechnął a ja podeszła i po prostu się w niego wtuliłam. Nie mogła uwierzyć, jeszcze nigdy czegoś takiego nie dostałam zawsze marzyłam aby mieć taki domek.
-Ej nie płacz mała. - powiedział z troska a ja nawet nie widziałam, że z moich oczu wylewa się potok łez.
-Dziękuję.
-Dla Ciebie wszystko księżniczko. - uśmiechnął się co także odwzajemniłam. Gdy już się uspokoiłam poszliśmy obejrzeć ja w środku. Była przepiękna taka w moim stylu wszystko było drewniane i pięknie udekorowane.
-Jest piękna.
-Wiedziałem, że ci się spodoba od teraz możesz tu przyjeżdżać kiedy chcesz - odparł po czym wręczył mi pek kluczy.
-Od teraz będziemy tu przyjeżdżać razem. - po tych słowach chłopak przytulił mnie mocno.
-Okej to może jedziemy coś zjeść?
-No dobra. - wyszliśmy i pokierowaliśmy się do auta.

~20 minut później ~

Max zaparkował przy najbliższej pizzeri po czym wysiadł z auta i otworzył mi dzrzwi. Po wejściu do restauracji zajęliśmy stolik przy oknie i zamówiliśmy pizzę oraz napoje.
-Może chciałabyś pójść ze mną i z moimi kolegami dzisiaj na imprezę? - zapytał niepewnie.
-Chętnie a o której?
-O 18.
-Okej a gdzie będzie ta impreza?
-Niedaleko twojego domu więc się przejdziemy.
-Ok- odpowiedziałam zanim przyszło nasze danie i zaczęliśmy jeść. Po obiedzie Max odwiózł mnie do domu i  pojechał się szykować na nadchodzący wieczór. Ja także poszłam się ogarnąć. Postanowiłam założyć beżową rozkloszowaną sukienkę sięgającą do połowy uda oraz czarne szpilki. Wszystko dopełniłam trochę mocniejszym niż zawsze makijażem i gotowa pokierowałam się na dół. Jeszcze tylko napisałam do mamy, która oczywiście się zgodziła tylko kazała mi na siebie uważać jak zawsze. O 18 Max czekał na mnie pod domem.
-Hej ślicznie wyglądasz.
-Hej, dziękuję. Ile właściwie ile się tam idzie?
-Z jakieś 10 minut no może nam to zejdzie z 20 znając ciebie i szpilki.
-Ej ja umiem chodzić!
-Taa a pamiętasz jak szliśmy na imprezę do Lucka gdzie także założyłaś szpilki? - powiedział i uniósł brwi do góry. No miał trochę racji ale do tego czasu się nauczyłam.
-No dobra ale to było dawno a tak poza tym to już umiem chodzić - odparł dumnie i złapała się pod boki.
-Okej to chodź.-powiedział i zaczoł iść w stronę domu kolegi a ja za nim. Doszliśmy tam w jakieś 15 minut i oczywiście nie obyło się bez komentarza, że to prze ze mnie. Po wejściu to wielkiej willi chłopaka, który organizował imprezę (jak się okazało miał on ma ime Matt) od razu uderzył we mnie zapach dymu papierosowego, alkochlu i spoconych ciał. Max zaprowadził mnie do swoich kolegów żeby mnie z nimi zapoznać.
-Siema stary dowano cię nie widzieliśmy - odparł blondyn uśmiechając się w naszą stronę.
-Hej Matt, nic się nie zmieniłeś. - o czyli to ten organizator tego wszystkiego okej już wiem. - Cześć wam. - odparł w stronę reszty chłopców.
-Hej Maxi a co to za panienka obok ciebie? - zapytał brunet przyglądając mi się.
-To jest moja przyjaciółka Emili, Emi to są chłopcy. Ten blondyn to Matt, tamten brunet po lewej to Chris, ten szatyn to Nail, a ten po prawej to Rayan.
-Hej wam - odparłam niepewnie.
-Cześć, nam ciebie też miło widzieć- o ile zapamiętałam to jest Chris.
-Nie steruj jej Christo - zaśmiał się szatyn chyba Nail.
-Dobra a teraz chodźcie się napić.- powiedział Matt i wszyscy ruszyli do kuchni a ja zastanawiałam się jak nazywa się ten chłopak co stoi koło ściany. Był on ubrany w czarne długie dżinsy oraz białą koszulkę na to miał zażuconą skużaną kurtkę a w ręce trzymał szklana butelkę chyba piwa. Przypominał mi kogoś ale nie mogę sobie przypomnieć. Z rozmyślania wyrwał mnie głos Maxa
-Emi coś się stało?
-Nie nic nie wiesz może jak nazywa się tamten chłopak? - zapytałam wskazując na niego.
-Mhm to jest Luck, ale nie radzę się do niego zbliżać on tylko się zabawia dziewczynami. - odparł i skierował się do kuchni a ja sobie przypomniałam, jak szłam do Cas. bo miałyśmy iść do galrii i wtedy to na niego wpadłam. Już teraz wiem skąd go kojarzę ale to nie ważne. Pokierowałam się do kuchni ale nie zastałam tam ani jednego chłopaka więc postanowiłam udać się do salonu. Jak  postanowiłam tak zrobiła i już po chwili była w salonie a na dużej kanapie siedzieli chłopcy.
-Emi chodź do nas - zawołał Chris. - podeszłam i usiadłam pomiędzy Maxem a Neilem, myślami krążąc jaki naprawdę może być ten przystojniak. Nie jestem pewna czy Max mówił prawdę ale przecież by mnie nie okłamał prawda? Uh ja już sama nie wiem. Może żeczywiście nie powinnam o nim tyle myśleć?
-Hej Emi i co ty na to? - usłyszała wesoły głos Matta.
-Hmm? - zmarszczylam brwi bo nie widziałam o co mu chodzi.
-Czy ty wogule nas słuchałaś?
-Noooo nieeee?
-Boże, pytałem czy nie chciałabyś z nami pojechać nad jezioro?
-No czemu nie?
-Okej to ustalone w sobotę jedziemy.
-Dobra. - jeszcze chwilę z nimi siedziałam i wypiłam że cztery drinki poczym poszłam tańczyć. Chwilę później poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Chrisa. Postanowiłam z nim zatańczyć. Tak nam minęły 3 piosenki. Kiedy ostatnia się skończyła poszłam się napić i poszukać Maxa bo chciałam już wracać do domu. Zaóważyłam go jak palił papierosa z Nailem.
-Max?
-Tak skarbie?
-Możemy już wracać?
-Tak już idziemy to trzymaj się Nail. - powiedział i przybił z nim piątkę.
-No nara stary, pa Emi wpadnij jeszcze do nas - powiedział i uśmiechnął się miło.
-Pa Nail, na pewno wpadnę. - odparłam i także się uśmiechnęłam. Zanim dotarliśmy do drzwi zdążyłam zobaczyć poraz ostatni Lucka, który rozmawiał z jakimś chłopakiem . Nadal się zastanawiam nad słowami Maxa.
A może on nie jest taki zły na jakiego się wydaje?

,, Love from the first event". Where stories live. Discover now