12.

10.8K 505 1.1K
                                    

Krótkie info: Tak, wiem, że według schematu alfy nie mają gorączek (czy jakkolwiek się to nazywa), ale ja nie uznaję tego typu schematów, także.. proszę się nie czepiać i nie pisać, że aleee jaaaaak to? Ano tak to. To tylko fanfiction, so.. dziać się tutaj może wszystko.

Spadł śnieg.

A Louis zapragnął wytarzać się w nim, więc od dobrych dwóch godzin chodził po lesie wpatrując się w radośnie biegającego wokół niego wilka, aż wreszcie i ten chyba się zmęczył, postanawiając przewrócić go w biały puch, łeb standardowo układając na jego udach.

- Wiesz, może Ty nie chorujesz, ale ja owszem. - wymamrotał, jednak nie miał zamiaru podnosić się z podłoża. Nie było mu szczególnie zimno przez gruby płaszcz, który miał na sobie.

Wilk jednak nie zareagował, leżąc nieruchomo z przymkniętymi powiekami, kiedy głaskał go wzdłuż boku. Ale nie byłby sobą gdyby nie postanowił zaryzykować, zjeżdżając dłonią niżej, na brzuch. Mógł się spodziewać, że usłyszy warknięcie i obnażone kły, ale tym razem nie zabrał ręki. Nawet się nie wzdrygnął.

- Spokojnie, przecież to tylko ja. - odezwał się łagodnie, wciąż trzymając dłoń w tym samym miejscu, ale nie poruszając nią. Wciąż nie wiedział dlaczego wilki tego nie lubią i być może było to głupie z jego strony, ale i tak brnął w to dalej.

Kły zniknęły, ale wciąż słyszał miarowe warczenie.

- To tylko ja, Louis. - powtórzył, delikatnie przesuwając dłoń po białym futrze. - Przecież mi ufasz. - ciągnął. - Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy.

Zwierzę wpatrywało się w niego, nie przestając wydawać z siebie cichego warkotu, który czuł nawet na brzuchu po którym delikatnie przesuwał dłonią, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Czuł, że wilk wciąż spinał prawdopodobnie każdy mięsień w swoim ciele, a potem przekręcił łeb, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Warczenie ustało chwilę później, ale wciąż był spięty.

- Rozluźnij się. - poprosił, nieco pewniej gładząc jego brzuch.

Czując jednak, że zwierze wciąż było spięte, wrócił do gładzenia grzbietu. To, że nie odgryzł mu ręki, a wręcz pozwolił, by robił to przez dłuższą chwilę i tak mógł uznać za sukces. Wcześniej nawet nie pozwolił się tam dotykać, nie przestając warczeć dopóki nie zabrał ręki.

- Jesteś na mnie zły? - zapytał, gdy wracali do domu.

Szatyn był dziwnie cichy, nie wypowiadając do niego ani jednego słowa od czasu przemiany, która miała miejsce jakieś piętnaście minut wcześniej.

Pokręcił głową, trzymając dłonie wciśnięte w kieszeń, a wzrok utkwiony w podłożu.

- Więc dlaczego nic nie mówisz?

- Myślę. - wzruszył ramionami.

- O czym? - dopytywał, zdając sobie sprawę, że może być nieco upierdliwy.

- O niczym ważnym.

Westchnął, postanawiając dać mu spokój.

Kiedy wrócili do domu, Louis od razu zniknął w swoim pokoju, a on nie wiedząc co mógłby zrobić, bo uczyć zdecydowanie mu się nie chciało, postanowił pójść do Nialla u którego zastał także Barbarę.

- A gdzie nasz wilk? - zagaił blondyn, opychając się chipsami.

- W domu. - wzruszył ramionami z westchnięciem opadając na kanapę.

- Co Ci jest? - Barbara spojrzała na niego uważnie, mrużąc lekko oczy.

- Coś.. dziwnego. - skrzywił się. - To znaczy.. byłem dziś w lesie z Lou. - poinformował. - Podczas pierwszej przemiany, którą widziałem zauważyłem, że nie lubi, kiedy dotyka się jego brzucha, a.. dziś chciałem, żeby mi na to pozwolił. I faktycznie pozwolił, ale cały czas był taki spięty i.. praktycznie się do mnie nie odezwał, a potem zamknął się u siebie w pokoju.

PromisesWhere stories live. Discover now