Oznaczało to tylko jedno. Przyszli służbowo, nie prywatnie.
- Odbiło ci?! - krzyknęłam półgłosem, ostro mierząc przy tym wystraszonym wzrokiem trzech, stojących przede mną chłopaków.
- Zamknij się, bo wpakujesz nas wszystkich w kłopoty. - syknął mój brat, tym samym przykładając sobie palec wskazujący do ust.
Ton jego głosu przyprawił mnie jednak o niemałe dreszcze. Był aż zbyt poważny.
Oczywiście jak na Xavier'a, który zawsze starał się wypadać chorobliwie dyplomatycznie.
- Xavier ma rację. - rzucił chłodno Gazelle. - Mamy ogon.
Mówiąc to, chłopak dyskretnie wskazał głową na las za sobą.
Momentalnie poczułam nieprzyjemny ucisk w gardle.
- I ty się na to zgodziłeś?! - z wyrzutami zwróciłam się w stronę brata.
Nienaturalnie blada twarz Xavier'a wydała mi się niezwykle smutna i zagubiona.
Coś musiało być na rzeczy.
Coś bardzo złego.
- Dobrze wiesz, że nie ja ustalam te wszystkie zasady.
Przez moment miałam wrażenie, że jego głos zaczynał się łamać.
Naprawdę bardzo dawno nie widziałam Xavier'a w tak ogromnym rozdarciu.
Jego towarzysze pozostawali zaś niewzruszeni. Zapewne dlatego, iż oni mieli jeszcze mniej do powiedzenia, niż mój brat.
Xavier był pionkiem w chorej, nieludzkiej grze, której nie dało się przerwać. Wyniszczała go z każdym dniem coraz mocniej i mocniej.
- Po co żeście tu przyleźli?
Xavier westchnął ciężko, a ja byłam wręcz pewna, że jego oczy przez moment się zaszkliły.
On też nigdy nie był silny psychicznie. W tym jednym byliśmy cholernie do siebie podobni, choć życie nauczyło nas to dobrze maskować.
- Musisz mi coś obiecać. - wymamrotał w końcu ociężałym głosem.
- Niczego nie muszę Xavier.
- Veronica do cholery! Przestań zachowywać się jak dziecko!
- Jak dziecko?! To ty niepotrzebnie owijasz wszystko w bawełnę!
- Oboje zachowujecie się jak głupie bachory. - westchnął bezsilnie Burn. - Xavier powiesz jej w końcu czy mamy cię wyręczyć?
- O czym on mówi Xavier? - zapytałam siląc się na niezwykle chłodny głos.
- Musisz wrócić do Genesis. - oznajmił nadal niepewnym, roztrzęsionym tonem.
Gdy tylko przetworzyłam w głowie jego wiadomość - momentalnie zamarłam.
Koszmar, który niedawno miał się zakończyć na dobre, powracał ze zdwojoną siłą.
- Żartujesz, tak? - zapytałam, prawie że niesłyszalnie.
Zdziwienie kompletnie odebrało mi jakąkolwiek zdolność mowy.
Pomiędzy nami nastąpiła cisza, która miała dać mi do zrozumienia, że czerwonowłosy był śmiertelnie poważny.
- Nie. Takie są wymagania trenera. - mruknął Gazelle, mając widocznie duży ubaw z zaistniałej sytuacji.
Dokładnie tak samo, jak jego kolega po fachu.
- Nawet nie ma takiej opcji! - krzyknęłam, nadal będąc pod wpływem niemałego szoku.
Oczy Xavier'a znów przybrały smutną barwę, której nie potrafił już ukrywać.
Było w nich jednak coś w rodzaju dziwnej ulgi, której nie umiałam zinterpretować.
- Dobrze wiesz, że to od żadnego z nas nie zależy. Masz umowę, tak? Wszyscy ją mamy. Nie możemy się tak po prostu sprzeciwić "Górze".
- Ale ja gram w Raimonie! Jak ty sobie to wyobrażasz, co?
- A jak ty niby sobie wyobrażasz sprzeciw wobec trenera?
- Hej, hej, hej. Xavier, dlaczego nie przedstawisz jej drugiej opcji, co? - do naszej dyskusji z głupawym uśmiechem wtrącił się po raz kolejny Gazelle.
Kryło się za nim coś niezwykle jadowitego.
- Mówiłem ci, że masz się nie odzywać. - warknął ze złością czerwonowłosy.
Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego jak bardzo nie trawił tej dwójki.
- Jakiej "drugiej opcji"?
- Dobrze ci radzę, zamknij się Gazelle.
Białowłosy jednak nie zamierzał słuchać się ostrzeżeń mojego brata i z tryumfalnym uśmiechem na twarzy, zaczął wygłaszać zatajoną opcje.
- Przed wami dwa mecze z naszymi drużynami. - wskazał na siebie i Burn'a. - Jeśli je wygracie - trener może przystanie na chwilowe wypożyczenie cię do tego zespołu. Jeśli jednak przegracie - wracasz do Genesis już na stałe.
W jego wypowiedź słychać było pewien przesyt negatywnych emocji, które prawdopodobnie miały jeszcze bardziej zezłościć Xavier'a.
- Dlaczego nie chciałeś mi tego powiedzieć?! - znów spojrzałam na brata z ogromnymi wyrzutami.
- Dla twojego dobra Veronico! Nie znasz wszystkich szczegółów, nie powinnaś była w ogóle poznawać tej opcji. - w tym momencie jego rozeźlony wzrok popłynął w kierunku zadowolonego z siebie kapitana Diamond Dust.
- Wisi mi to, wiesz? - warknęłam nieco ostrzej niż zamierzałam. - Wybieram drugą opcję.
- Ale Veronico!
- Nie ma żadnego "ale" Xavier. Jeżeli mogę zostać w Raimonie, to to zrobię i tobie nic do tego. Nawet jeśli mielibyśmy dokonać niemożliwego, czaisz?
- Jesteś pewna, tak? - zapytał, jakby widział jeszcze cień szansy na zmianę mojej decyzji.
- Tak. Do zobaczenia na boisku.
Napięcie wyminęłam brata wraz z jego kolegami i pewnym siebie, szybkim krokiem udałam się w kierunku wyjścia z gęstszej części lasu.
Naprawdę nikt nie wyprowadzał mnie z równowagi tak bardzo, jak pan Xavier Foster i jego zawsze najlepsze decyzje.
Dlaczego w ogóle zataił przede mną inne wyjście? O jakich szczegółach mówił? I czemu nagle trener znów zechciał przywrócić mnie do Genesis?
Gdzie w tym wszystkim był jakiś sens?
Odpowiedź jest zadziwiająco prosta - nie było kompletnie żadnego.
YOU ARE READING
Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]
FanfictionWYROZUMIAŁOŚCI, TO KSIĄŻKA Z 2018 😩🙏🏻 Gdzie dwójka młodych ludzi walczy ze swoim największym wrogiem - nimi samymi, a przeszkadza im w tym pewien niezdecydowany anioł. Czas zatoczył koło. Światy zaczęły się przenikać. Gwiazdy stały się biernymi o...
19 ~ Rodzeństwo sobie nie miłe ~
Start from the beginning