19 ~ Rodzeństwo sobie nie miłe ~

Start from the beginning
                                    

Oznaczało to tylko jedno. Przyszli służbowo, nie prywatnie.

- Odbiło ci?! - krzyknęłam półgłosem, ostro mierząc przy tym wystraszonym wzrokiem trzech, stojących przede mną chłopaków.

- Zamknij się, bo wpakujesz nas wszystkich w kłopoty. - syknął mój brat, tym samym przykładając sobie palec wskazujący do ust.

Ton jego głosu przyprawił mnie jednak o niemałe dreszcze. Był aż zbyt poważny.

Oczywiście jak na Xavier'a, który zawsze starał się wypadać chorobliwie dyplomatycznie.

- Xavier ma rację. - rzucił chłodno Gazelle. - Mamy ogon.

Mówiąc to, chłopak dyskretnie wskazał głową na las za sobą.

Momentalnie poczułam nieprzyjemny ucisk w gardle.

- I ty się na to zgodziłeś?! - z wyrzutami zwróciłam się w stronę brata.

Nienaturalnie blada twarz Xavier'a wydała mi się niezwykle smutna i zagubiona.

Coś musiało być na rzeczy.

Coś bardzo złego.

- Dobrze wiesz, że nie ja ustalam te wszystkie zasady.

Przez moment miałam wrażenie, że jego głos zaczynał się łamać.

Naprawdę bardzo dawno nie widziałam Xavier'a w tak ogromnym rozdarciu.

Jego towarzysze pozostawali zaś niewzruszeni. Zapewne dlatego, iż oni mieli jeszcze mniej do powiedzenia, niż mój brat.

Xavier był pionkiem w chorej, nieludzkiej grze, której nie dało się przerwać. Wyniszczała go z każdym dniem coraz mocniej i mocniej.

- Po co żeście tu przyleźli?

Xavier westchnął ciężko, a ja byłam wręcz pewna, że jego oczy przez moment się zaszkliły.

On też nigdy nie był silny psychicznie. W tym jednym byliśmy cholernie do siebie podobni, choć życie nauczyło nas to dobrze maskować.

- Musisz mi coś obiecać. - wymamrotał w końcu ociężałym głosem.

- Niczego nie muszę Xavier.

- Veronica do cholery! Przestań zachowywać się jak dziecko!

- Jak dziecko?! To ty niepotrzebnie owijasz wszystko w bawełnę!

- Oboje zachowujecie się jak głupie bachory. - westchnął bezsilnie Burn. - Xavier powiesz jej w końcu czy mamy cię wyręczyć?

- O czym on mówi Xavier? - zapytałam siląc się na niezwykle chłodny głos.

- Musisz wrócić do Genesis. - oznajmił nadal niepewnym, roztrzęsionym tonem.

Gdy tylko przetworzyłam w głowie jego wiadomość - momentalnie zamarłam.

Koszmar, który niedawno miał się zakończyć na dobre, powracał ze zdwojoną siłą.

- Żartujesz, tak? - zapytałam, prawie że niesłyszalnie.

Zdziwienie kompletnie odebrało mi jakąkolwiek zdolność mowy.

Pomiędzy nami nastąpiła cisza, która miała dać mi do zrozumienia, że czerwonowłosy był śmiertelnie poważny.

- Nie. Takie są wymagania trenera. - mruknął Gazelle, mając widocznie duży ubaw z zaistniałej sytuacji.

Dokładnie tak samo, jak jego kolega po fachu.

- Nawet nie ma takiej opcji! - krzyknęłam, nadal będąc pod wpływem niemałego szoku.

Oczy Xavier'a znów przybrały smutną barwę, której nie potrafił już ukrywać.

Było w nich jednak coś w rodzaju dziwnej ulgi, której nie umiałam zinterpretować.

- Dobrze wiesz, że to od żadnego z nas nie zależy. Masz umowę, tak? Wszyscy ją mamy. Nie możemy się tak po prostu sprzeciwić "Górze".

- Ale ja gram w Raimonie! Jak ty sobie to wyobrażasz, co?

- A jak ty niby sobie wyobrażasz sprzeciw wobec trenera?

- Hej, hej, hej. Xavier, dlaczego nie przedstawisz jej drugiej opcji, co? - do naszej dyskusji z głupawym uśmiechem wtrącił się po raz kolejny Gazelle.

Kryło się za nim coś niezwykle jadowitego.

- Mówiłem ci, że masz się nie odzywać. - warknął ze złością czerwonowłosy.

Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego jak bardzo nie trawił tej dwójki.

- Jakiej "drugiej opcji"?

- Dobrze ci radzę, zamknij się Gazelle.

Białowłosy jednak nie zamierzał słuchać się ostrzeżeń mojego brata i z tryumfalnym uśmiechem na twarzy, zaczął wygłaszać zatajoną opcje.

- Przed wami dwa mecze z naszymi drużynami. - wskazał na siebie i Burn'a. - Jeśli je wygracie - trener może przystanie na chwilowe wypożyczenie cię do tego zespołu. Jeśli jednak przegracie - wracasz do Genesis już na stałe.

W jego wypowiedź słychać było pewien przesyt negatywnych emocji, które prawdopodobnie miały jeszcze bardziej zezłościć Xavier'a.

- Dlaczego nie chciałeś mi tego powiedzieć?! - znów spojrzałam na brata z ogromnymi wyrzutami.

- Dla twojego dobra Veronico! Nie znasz wszystkich szczegółów, nie powinnaś była w ogóle poznawać tej opcji. - w tym momencie jego rozeźlony wzrok popłynął w kierunku zadowolonego z siebie kapitana Diamond Dust.

- Wisi mi to, wiesz? - warknęłam nieco ostrzej niż zamierzałam. - Wybieram drugą opcję.

- Ale Veronico!

- Nie ma żadnego "ale" Xavier. Jeżeli mogę zostać w Raimonie, to to zrobię i tobie nic do tego. Nawet jeśli mielibyśmy dokonać niemożliwego, czaisz?

- Jesteś pewna, tak? - zapytał, jakby widział jeszcze cień szansy na zmianę mojej decyzji.

- Tak. Do zobaczenia na boisku.

Napięcie wyminęłam brata wraz z jego kolegami i pewnym siebie, szybkim krokiem udałam się w kierunku wyjścia z gęstszej części lasu.

Naprawdę nikt nie wyprowadzał mnie z równowagi tak bardzo, jak pan Xavier Foster i jego zawsze najlepsze decyzje.

Dlaczego w ogóle zataił przede mną inne wyjście? O jakich szczegółach mówił? I czemu nagle trener znów zechciał przywrócić mnie do Genesis?

Gdzie w tym wszystkim był jakiś sens?

Odpowiedź jest zadziwiająco prosta - nie było kompletnie żadnego.

Królewska Napastniczka [✓ZAKOŃCZONE✓]Where stories live. Discover now