𝐨𝐚𝐭𝐡𝐤𝐞𝐞𝐩𝐞𝐫

217 16 8
                                    


– 03 –

Trzymany przez żołnierzy Północy, stał przed Królową zza morza, która choć wyglądem łudząco przypominała mu królową Rhaellę, to niestety swój temperament i nieokiełznaną wściekłość mogła zawdzięczać swojemu ojcu. Był w stanie zauważyć małe rzeczy, jak mimika czy sposób w jaki przemawia, które podkreślały ich pokrewieństwo.

Cholera nawet błysk w oku ma taki sam jak on.

Nagle obrazy w jego pamięci ożyły, przyprawiając go o dreszcze, wciąż był w stanie dokładnie usłyszeć śmiech Szalonego Króla w akompaniamencie krzyków i lamentów palonych żywcem ludzi. Potrafił dostrzec każdy detal, każdy najmniejszy element tego co działo się w sali tronowej. Po chwili poczuł znajomy smród spalonego ciała, który na samo wspomnienie wprawiał go w mdłości.

Nim się spostrzegł wszystko ucichło.

Szalony Król ucichł.
Lamenty ucichły.
Smocza Królowa ucichła.
Szydzący z niego żołnierze północy ucichli.

Rozejrzał się za przyczyną tej nagłej zmiany. Spojrzał w tym samym kierunku co pozostali, zauważając wysoką kobietę z mroźnymi oczami i czerwonymi włosami Tully'ego.

Nie... to nie możliwe, Catelyn Stark już od dawna nie żyje.

Nie wiedział jak długo stał w oszołomieniu, przyglądając się jej z niedowierzaniem.

– Ser Jaime Lannister – wypowiedziała powoli i dźwięcznie jego imię, próbując je na swoich ustach, jednocześnie podchodząc do niego.

Ku jego jeszcze większemu zdziwieniu nie nazwała go cholernym Królobójcą, tak jak się spodziewał, że zrobi. Jej głos był zupełnie inny od tego, który zapamiętał u Catelyn. Ten był bardziej dźwięczny i milszy do słuchania. Korzystając z chwili, pozwolił sobie spojrzeć na nią odrobinę za długo, aby uznać to za odpowiednie, dostrzegając iż jej skóra jest jaśniejsza, bliższa tutejszemu śniegowi, a rysy jej twarzy były bardziej łagodne.

– Lady Sansa – pochylił lekko głowę w jej stronę, pojąwszy z kim ma do czynienia. Zauważył chytry uśmiech na jej twarzy, wtedy zrozumiał, że ona czytała z niego jak z otwartej księgi, podczas gdy ona skrupulatnie chowała swoje myśli za nieprzeniknioną maską.

– Królowo – dyszał Tyrion, a Jaime zdawał się go dopiero co zauważyć – Co zamierzasz zrobić? – zapytał, wciąż ciężko oddychając, jakby dopiero co skończył długi bieg.

– Wymierzyć sprawiedliwość zabójcy mojego ojca – spojrzała na niego wzrokiem pełnym triumfu i wściekłości. – Lecz z tego co widzę, nie tylko Królobójca prosi się o stanie się pożywieniem dla moich dzieci – tym razem swój wzrok przeniosła na żołnierzy z Północy, a później na ich Lady, która skrupulatnie unikała jej spojrzenia.

  – Mój bra-

Daenerys momentalnie uciszyła Tyriona swoim wzrokiem. Jaime pierwszy raz widział coś takiego. Jego brat nigdy nie dawał się uciszyć jednym spojrzeniem, który nie należał to ich ojca (choć i z nim bywało różnie).

Mężczyzna potulnie nie odzywał się i odsunął się w kąt, jedynie oglądając całe wydarzenie z zapartym tchem.

– Moja Królowo – tym razem odezwała się Starkówna, ukrywając swój grymas nim się obróciła do drugiej kobiety. – Powinniśmy go pozostawić żywego – Daenerys choć z początku uradowana z tytułu, którym obdarzyła ją córka Neda Starka, nie była zadowolona tym pomysłem. Chciała coś powiedzieć, lecz Sansa nie pozwoliła jej dojść do słowa – Jako zakładnik może przydać ci się bardziej, niż jako pokarm dla twych dzieci – rzekła władczo, starannie chowając swoją odrazę na własne słowa. Widząc, że wciąż jest nieprzekonana, kontynuowała – Jeśli wygramy z Nocnym Królem, Jaime może się przydać w wojnie z Cersei. On może się okazać kluczem, którego możemy potrzebować.

enjoy the silence [jaime lannister & sansa stark]Where stories live. Discover now