𝐟𝐨𝐫𝐞𝐢𝐠𝐧 𝐪𝐮𝐞𝐞𝐧

404 28 7
                                    


 – 01 –

       Mroźny wiatr wiejący w stronę grubych murów zamku, zrzucał z dachu lekki śnieg, który powoli otulał Panią Winterfell.

Sansa w każdej wolnej chwili od grania dobrej władczyni, wysłuchującej narzekań lordów na ich byłego króla, wychodziła do Bożego Gaju, gdzie wspominała i tęskniła za tymi, których straciła.
Wiedziała, że to było idiotyczne zachowanie, które prędzej czy później zaprowadzi ją do grobu, jednak ona nie potrafiła przestać tego robić.

Wolała pamiętać.
Pamiętać swoją rodzinę i ich niedorzeczne błędy, które doprowadziły do ich śmierci. Obiecała sobie, że ona ich nigdy nie popełni.

Bywając przy czardrzewie wspominała również Jona, który podobnie do swych przodków zaczął popełniać błędy, które nieubłaganie prowadziły go do swej zguby.
Tak przynajmniej sądziła.
Nie chciała aby skończył jak jej brat Robb, który przez nie utrzymanie pewnych narządów w swych bryczesach, doprowadził do śmierci swojej, ich matki, swej ciężarnej żony i upadku Północy.

Teraz on, były Król Północy miał wrócić tutaj z królową za Wąskiego Morza, Daenerys Targaryen.
Zdołała usłyszeć kilka plotek to jej szaleństwie i zamiłowaniu w paleniu ludzi żywcem.

Myśląc o tym, błagała bogów, by Jon nie sprowadził do ich domu większych kłopotów, niż się spodziewała. Nie widziała go już od ponad roku, każdego dnia wypatrywała go z obawą, że znowu zostanie sama.

Z czasem do domu po wielu latach powrócili Arya i Bran, a przynajmniej w teorii. Starkówna słabo pamiętała młodszego brata, lecz z pewnością nie zapomniała o tym, że był czułym i kochanym dzieckiem.

Teraz niczym nie przypominał swojej młodszej wersji.

Ku swojemu zdziwieniu, Sansa lepiej dogadywała się ze swoją siostrą niż kiedykolwiek wcześniej. Zdołały nawiązać nić porozumienia i obdarowywać się wzajemnym szacunkiem. Choć i ona zdążyła się zmienić.

Po mimo upływu lat dziewczyna wciąż się obwiniała się za to co spotkało jej rodzinę, po części spowodowane jej głupotą i naiwnością. Nie potrafiła sobie wybaczyć, choć tak bardzo chciała. Pragnęła o tym wszystkim zapomnieć, odciąć się o tego, zaczynając od nowa, cofnąć się w czasie i nigdy nie wyjechać do tej przeklętej stolicy. Jednak wiedziała, że nie może tego zrobić, co więcej musi się z tym pogodzić i żyć dalej, pomimo swych wciąż nie zagojonych ran.

– Znowu tu siedzisz? – z rozmyśleń wybudziła ją Arya, która coraz częściej przyłapywała ją na tego typu zadręczaniu się. – Bran kazał ci przekazać, że wkrótce tu przybędzie... – szepnęła do siostry, która bawiła się miękkim futrem wilkora – ze Smoczą Królową – dodała nieco ciszej.

Rudowłosa wstała jak oparzona. Każde wspomnienie o córce Szalonego Króla powodowało u niej mdłości i pewne ukłucie w brzuchu, którego nie potrafiła zdefiniować. Po dłuższym czasie obwiniała o to zwykłą troskę.

Jeszcze gorszą reakcję robiła świadomość o tym, że Jon oddał jej Północ. Tak po prostu.

– Potrzebujemy sojuszników... – odpowiedziała głucho słowa, które często powtarzała sama sobie – Daenerys ma smoki i armię, która nam po...

– Kogo próbujesz okłamać, mnie czy siebie? – przerwała jej. Sansa spojrzała na nią przez dłuższą chwilę, oczyszczając umysł.

– Sama już nie wiem – westchnęła. – Kto jeszcze przybędzie?

– Zapewne jej armia, niedługo potem będziemy tylko oczekiwać na wojsko Cersei – podjęła się tematu, odprowadzając siostrę w stronę zamku.

– Ona nie wyśle swojej armii – parsknęła. – Nigdy by tego nie zrobiła. Będzie czekać aż wszyscy się tutaj powybijamy. Jeśli Jon i jego Królowa jej wierzą, to są jeszcze większymi głupcami niż się spodziewałam. – Arya spoglądała na nią z zaciekawieniem, więc kontynuowała – Cersei nie jest dobrym materiałem na sojusznika. Prędzej czy później wbije ci nóż w plecy, zabierając ci wszystko.

– Brzmisz jakbyś ją podziwiała – odparła brunetka, co spowodowało cichy śmiech u Sansy. – O co ci chodzi? – zdziwiła się.

Rozmowę przerwał im przeszywający, sprawiający dreszcze ryk. Siostry z roztargnieniem szukały jego źródła. Arya zachowawczo wyciągnęła swój miecz, zasłaniając rudowłosą.

– Zaraz tu będą – wyrzuciła z siebie, niemal biegnąc na dziedziniec, zostawiając młodszą siostrę samą.

Wychodząc na dziedziniec zobaczyła wszechogarniającą ludzi panikę, oraz dwa latające nad ich głowami olbrzymie smoki. Nigdy w życiu nie widziała nic podobnego. Mimo swego przerażenia, zdawała się odczuwać czegoś w rodzaju ekscytacji. Po minie Aryi dowiedziała się, że nie tylko ona miała takie odczucia.

Uspokoiła lud z trudem, karmiąc ich kłamstwami, które sama sobie wmawiała. Ustawiła się tak jak ją nauczyła matka. Stała, czekając z siostrą i bratem u boku na byłego Króla Północy.

Arya w porównaniu do ich brata nie potrafiła ustać w miejscu, Sansa wyobrażała sobie, jak bardzo musiała za nim tęsknić. Jako jedyna z ich rodzeństwa miała z nim silną i specjalną więź, której ona nigdy nie miała. Obrażała go i ignorowała, aby przypodobać się matce, która nie potrafiła go zaakceptować.

Odganiając od siebie uciążliwe wspomnienia, spojrzała na swą siostrę, która o dziwo wciąż tam stała i czekała.

Sansa spodziewała się, że dawno by uciekła, schowała się bądź pobiegła mu na powitanie, a ona wciąż tam była. Rudowłosa stwierdziła, że nie będzie zadawać pytań z obawy na to,  że chwilowa, właściwa dama wymknie się i jej starania pójdą na marne.

Spojrzała później na brata, który niezmiennie od powrotu do Winterfell z kamienną twarzą spoglądał na ludzi. Po chwili jego puste i bez wyrazu oczy spotkały się z jej. Wziął delikatnie jej kruchą dłoń w swoje i uścisnął, wymawiając ciche pocieszenie. Uśmiechnęła się lekko skupiając cała swoją uwagę na wjeżdżającym do domu Jonie, który przyspieszył tempa na ich widok.

Przywitał się z Branem, którego ostatni raz widział, gdy wyjeżdżał na mur. Jak przeczuwała, Jon był oszołomiony zachowaniem swojego brata, jednak nie skomentował tego.

Następnie podszedł do Aryi, która niepewnie na niego spoglądała. Nim rzucili się na siebie, Sansa zdołała zauważyć łzy u nich obu, których zdołała się nie pamiętać u swej siostry, jakby to nigdy nie miało miejsca. Gdy oboje zdołali się opamiętać, Jon zwrócił uwagę na swą drugą siostrę.

Czuła podekscytowanie i radość, nie zdawała sobie sprawy jak bardzo za nim tęskniła, dopóki do niej nie wrócił. Ich uścisk mógł trwać dla niej wiecznie, nie chciała go puszczać. Jego ramiona były jedynym miejscem, gdzie czuła się bezpiecznie.

Ten moment rozkoszy odebrał jej widok jasnowłosej kobiety o fiołkowych oczach. Zsiadając  z konia, powoli do nich podeszła. Sansa zmuszona do powrotu do rzeczywistości.

– Stoi przed wami Daenerys z rodu Targaryenów, Pierwsza tego imienia, Niespalona, Królowa Meereen, Królowa Andalów i pierwszych ludzi, Khaleesi Wielkiego Morza Traw, Wyzwolicielka z Okowów i Matka Smoków!  – przedstawiła ją ciemnoskóra kobieta z ciekawym akcentem, powodując u Aryi podłużne ziewnięcie, które nie umknęło srebrnowłosej.

– Oto moja siostra Sansa Stark, Lady Winterfell, Pani Zimy – przedstawił ją jej przyrodni brat.

Doskonale wiedziała na co teraz czeka Smocza Królowa. Nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła poddać Północy osobie, której nie znała.

Jesteś tego pewien bracie?

Spojrzała w oczy Jona, który bez słów odpowiedział na to pytanie.

– Winterfell jest twoje, Wasza Wysokość. – ukłoniła się, a w jej ślady poszli pozostali.

Obyś się nie mylił...

enjoy the silence [jaime lannister & sansa stark]Where stories live. Discover now