~dwadzieścia pięć

Zacznij od początku
                                    

- Nigdy nie czułem do niej tego, co do Nadii i nie kryłem się z tym. Kiedy tu przyjechała wyrzuciłem ją z pokoju. Nie mogłem nawet na nią patrzeć, bo myślałem tylko o tobie, Lynnie. - Szeptał w moje włosy, a wtedy ja podniosłam na niego wzrok, by zaraz potem się w niego ponownie wtulić i wymamrotałam w jego t-shirt.

- O mało nie przespałam się z Zaynem. - Chłopak złapał mnie za ramiona i oddalił od siebie na pewną odległość, by móc widzieć moją twarz.

- Co zrobiłaś? - Spytał, a jego oczy znowu zabarwiły się na ciemniejszy kolor, a źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie.

- Przecież słyszałeś. - Odparłam wypranym z emocji głosem. - Po tym jak mnie potraktowałeś ... czułam się jak nic nieznaczący śmieć. Zayn był wtedy cały czas przy mnie i był taki miły, opiekuńczy ... Potrzebowałam tego. A gdy zobaczyłam cię z Caroline ... coś we mnie pękło. Poszliśmy z Zaynem do jego pokoju i ...

- Oszczędź mi soczystych szczegółów, dobra?! - Krzyknął chłopak, puszczając moje ramiona.

- Do niczego nie doszło. Nie mogłam tego zrobić ... Bo gdy tylko zamknęłam oczy, wyobrażałam sobie, że to ty, a nie on był przy mnie ... - Dokończyłam cicho, przesuwając się bliżej w stronę kasy.

- Naprawdę? - Spytał z niesamowitą ujmującą niepewnością w głosie. Zdążyłam jedynie kiwnąć głową, gdy usłyszeliśmy głos biletera, pytającego na jaki seans się wybieramy.

- The Fault In Our Stars. - Powiedziałam, a zaraz potem wybraliśmy dwa miejsca w ostatnim rzędzie. Dostaliśmy bilety i udaliśmy się w stronę sali, w której mieli puszczać nasz film. Nagle Harry zatrzymał się przy stoisku z popcornem. Posłałam mu pobłażliwe spojrzenie, na co on odparł, wzruszając ramionami.

- No co? Kino bez popcornu i coli to nie kino. - Puścił oko, kupując nam 2 cole i duży karmelowy popcorn. Potem skierowaliśmy się do sali i zajęliśmy wyznaczone miejsca. W tle leciały reklamy, gdy Harry szeptem spytał. - O czym właściwie jest ten film? - Popatrzyłam na niego z pokusą streszczenia mu pokrótce historii Gusa i Hazel, ale zamiast tego, odparłam tylko.

- Zaraz zobaczysz. - Chłopak popatrzył na mnie zaintrygowany i prychnął cicho, uśmiechając się od ucha do ucha. Złożyłam krótki pocałunek na jego policzku i skupiłam się na puszczanych zapowiedziach innych filmów. Styles złączył nasze palce, a ja po chwili oparłam głowę o jego ramię. Po setce reklam film wreszcie się zaczął. Wyjęłam z kieszonki swojej jeansowej kurteczki chusteczki na wypadek, gdybym jednak załamała się, podczas oglądania. Co jakiś czas przyglądałam się Harry'emu, który nieraz uśmiechał się, a to znów marszczył czoło w trakcie filmu. W momencie, gdy na ekranie ukazany był lot bohaterów do Amsterdamu i paniczny strach Gusa, a następnie pocałunek Hazel, by dodać mu otuchy, zielonooki nachylił się do mnie i szepnął.

- Są prawie tak uroczy jak my. - Po czym, musnął wargami moją skroń, a po moim ciele przeszedł dreszcz.

   Natomiast kiedy Gus i Hazel byli na uroczystej kolacji, podczas której wyznał jej miłość, Harry ścisnął mocniej moją dłoń, a nasze spojrzenie skrzyżowały się na kilkanaście sekund, dopóki znowu nie skupiłam się na filmie. Z kolei mnie rozczulił i wzruszył do granic możliwości przedpogrzeb Watersa. Kiedy do moich uszu dostał się zbolały głos głównej bohaterki, gdy mówiła: Augustus Waters zmarł 8 dni po swoim przedpogrzebie na OIOM-ie, kiedy rak, który w sobie nosił, zatrzymał jego serce, które także nosił w sobie.*  Z moich oczu po raz kolejny w ciągu tego miesiąca wydostały się łzy. Ostatnio zrobiłam się strasznie płaczliwa. Gdy łkałam cicho, Styles przeciągnął mnie na swoje kolana i tulił, lekko nami kołysząc.

  Nawet gdy opuściliśmy już budynek kina i tak byłam rozchwiana emocjonalnie. Nie wyobrażałam sobie bólu jaki musiała czuć Hazel po stracie ukochanego. Gdyby coś stało się Harry'emu ... nie wiem jakbym to zniosła. Zatrzymałam się nagle i popatrzyłam uważnie na lokowatego.

- Obiecaj mi, że będziemy mieć szczęśliwe zakończenie. - Poprosiłam żałośnie, pociągając jeszcze nosem. Całe szczęście, że dziś się nie pomalowałam, inaczej miałabym czarne smugi tuszu na twarzy. Szatyn po raz kolejny tego dnia przytulił mnie do swojego ciała i odpowiedział.

- Szczęśliwe zakończenia? Coś takiego nie istnieje. Zawsze ktoś umiera najpierw, zostawiając to drugie. Nie ma szczęśliwych zakończeń. Zakończenia są najsmutniejszą częścią, więc dajmy sobie szczęśliwy środek i wspaniały początek. Okay? - Ostatnie słowo wymówił z uśmiechem, ocierając ślady moich łez na policzkach.

- Okay. - Odparłam, a potem po raz kolejny złączyłam nasze usta w pocałunku.

                                                 *****

   Kiedy wróciłam do 233 Dana znowu spała, w końcu był już późny wieczór. Troskliwym gestem odgarnęłam kosmyk z jej czoła i ruszyłam do łazienki. Gdy z niej już wyszłam i znalazłam się w łóżku pod kołdrą, mój HTC zawibrował na szafce. Sięgnęłam po niego i odczytałam wiadomość.

"Podobał mi się ten film. Chyba po powrocie do Londynu pożyczysz mi książkę x"

Szybko odpisałam.

"Okay, dobranoc x"

Odłożyłam telefon na szafkę, jednak chwilę potem ponownie dostałam wiadomość.

"Okay x"

Z szerokim uśmiechem na ustach wystukałam odpowiedź, kręcąc przy tym głową.

"Przestań ze mną flirtować! x"

Nie zdążyłam nawet z powrotem się położyć, gdyż znowu poczułam wibrację telefonu. 

"Okay, ale najpierw otwórz drzwi x"

"Okay, ale idź już spać x"

   Zaintrygowana ruszyłam do drzwi i otworzyłam je. Na wycieraczce stał malutki globus, do którego doczepiona była karteczka z napisanymi słowami "Jesteś moim światem" Ze lśniącymi ze wzruszenia oczami zamknęłam drzwi, położyłam globusik na szafce i po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

* cytat z TFiOS. Być może coś przekręciłam, gdyż nie jestem w posiadaniu tej książki i tłumaczyłam na polski ze słuchu ten kawałek filmu, więc wybaczcie, jeśli coś jest inaczej. 

Temptation h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz