the argument(s)·

4.3K 277 112
                                        

Mikey dogonił dziewczynę przy szafce. Nucąc nawet przyjemnym głosem o ognioodporności*, pakowała do znoszonego plecaka - wyglądającego na ręcznie szyty - książki. Z westchniem zamknęła metalowe drzwiczki, odwróciła się na pięcie, zarzucając plecak na ramię.

Ze zdziwienia otworzyła lekko pełne usta, na których widok chłopaka lekko skręciło w brzuchu. I nie, to nie była biegunka, na pewno nie.

- Słuchaj - zaczął, przybliżając się do niej. Z zadowoleniem odnotował w myślach, że owszem, przygryzła wargę, ale śmiało popatrzyła mu w oczy. - Nie chcę, żebyś ty zajmowała się muzyką.

- Szybko przychodzisz, do tego, o co ci chodzi - odpowiedziała, nieco dziwacznie formułując zdanie, jednak odzyskując rezon. - Możesz sobie nie chcieć, to nie twoja sprawa.

- Ależ moja, moja słodka fanko popu - rzucił z sarkastycznym uśmieszkiem, widząc, jak rumieni się ze złości. - To będzie MÓJ ostatni bal, nie będę słuchał jakiegoś szajsu na MOIM czarno-białym balu.

- To także MÓJ BAL - wysyczała, zmarszczywszy brwi. - A ja nie mam zamiaru słuchać jakiegoś łomotu pozbawionego sensu i bardziej skomplikowanej melodii!

- Powiedziała fanka tych pedałów!

Mikey myślał, że dziewczyna się na niego rzuci, ale nagle zaczęła się śmiać tak głośno, że zwróciła na siebie uwagę przechodzących osób.

- A są pedałami, bo noszą rurki? - Otarła łzę śmiechu. Nie zauważył na dłoni tuszu, więc widocznie jej rzęsy były naturalnie takie długie i gęste. - Ty też je nosisz, w dodatku prawie takie same, jak ma Harry, tylko on ma lepsze nogi. - Uśmiechnęła się złośliwie.

Chłopak otworzył usta, ale nic się z nich nie wydobyło. Co miał na to odpowiedzieć?

- Noszę rurki, bo jestem przeciw konsumpcjonizmowi - warknął. - Nie kupiłem ich, tylko mama przerobiła mi stare spodnie na maszynie.

- A włosy czym farbowałeś? Resztkami atramentu z zużytych długopisów? - zakpiła. - Dla twojej wiadomości, muzyka nie będzie tylko popowa, mam zamiar wcisnąć parę rokowych kawałków, ale to już nie twoja sprawa.

Włożyła do uszu czerwone słuchawki, które miała zaczepione o dekolt i odeszła raźnym krokiem. Michael natomiast gotował się jak wulkan przed wybuchem. Miał ochotę do niej pobiec i rzucić kilka ciężkich słów tego jej popu, ale zdawał sobie sprawę, że jego argumemty są za słabe, skoro jest w stanie mu odpyskować.

Jeszcze zobaczysz...

····

Jeszcze zobaczysz...

Róża zdawała sobie sprawę z będącego na skraju wybuchu chłopaka. Dziękowała Bogu w duchu, za młodszych braci, dzięki którym opanowała wybuchy złości. Teraz jej się to przydało, zamiast rzucić się na tego przystojniaka, wyśmiała go, co było dużą lepszą opcją.

Zaraz, przystojniaka? No chyba nie. A nawet jeśli, to aparycja to była jego jedyna zaleta, nawet nie umiał się porządnie kłócić, chyba, że się nie rozkręcił.

Gdy nagle w środku Stole My Heart rozległo się Story Of My Life, stanęła na środku chodnika, marszcząc brwi. Dopiero przy końcówce solo Liama skojarzyła i wyciągnęła pośpiesznie telefon kieszeni spodni.

- Tak, tato? - rzuciła do mikrofonu przy słuchawkach, sprawdzając godzinę przyjazdu autobusu. Cholera, jak to dwadzieścia minut? Prędzej będzie z buta.

- Cześć, przyjedziesz do mnie na budowę? - zapytał rodziciel. - Tym autobusem, co zwykle, wrócimy samochodem.

- Okej... - wymruczała. - Idę na przystanek... zadzwonię, jak będę na miejscu.

- W porządku, uważaj...

Rozmowę przerwał upadek. Różę potrącił ktoś idący z naprzeciw, a ona nie zdążyła się odsunąć. Poleciała do tyłu, ale na na szczęścia tylko tyłek ucierpiał. Podniosła wzrok, szukając sprawcy którym okazał się być... pedalski punk. Tak postanowiła go nazywać. Szedł ze słuchawkami w uszach, nie widząc świata poza telefonem.

Dziewczyna podniosła się szybko i szybko go dogoniła. Złapała go za ramię. Zaskoczony zdjął słuchawki, ale oczy zmrużyły się, gdy ją dojrzał.

- Czego? - wymruczał.

Róża niemal się zapowietrzyła ze złości, ale wzięła głęboki wdech.

- A może by tak przepraszam? - wysyczała. - Wiesz, popchnąłeś mnie.

- Przeprosiłbym, ale cię nie lubię za gust muzyczny, cześć. - Wyrwał się i zniknął w tłumie.

Stała jeszcze chwilę, z niedowierzaniem odtwarzając w myślach to, co przed chwilą się stało. Po chwili jednak jej czoło wygładziło się, a na ustach pojawił się uśmiech iście diabelski.

Chce wojny? Będzie wojna.

····

*no.chyba.nie.muszę.wam.tego.pisać.

fireproof hehehehe

może dziś pojawi się jeszcze jeden rozdział o.O bo chora *sraka co tu kryć, czymś się zatruła cała rodzinka* jestem :)

c u later, aligejter hehe

jw

punk vs pop · m.c. √Where stories live. Discover now