2. Wyobraźnia płata mi figle...

277 15 2
                                    

(tutaj jest wygląd Rose, wreszcie udało mi się go wkleić)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(tutaj jest wygląd Rose, wreszcie udało mi się go wkleić)

Właśnie wracałam ze szkoły. Rano miałam zamiar zapomnieć o tajemniczym mężczyźnie, ale nie potrafiłam. W głowie miałam ciągle jego głos wypowiadający moje imię. Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie. 

Rebekah była blondynką o niebieskich oczach. Szła teraz obok mnie i żywo o czymś dyskutowała. Znałyśmy się jakieś cztery lata, ale traktowałam ją jak siostrę. Głupio mi było, że jej nie słuchałam, ale nie robiłam tego specjalnie. Z natury starałam się być miłą osobą. 

-Rose, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytała zniecierpliwiona dziewczyna, a ja speszona spuściłam głowę i pokręciłam przecząco.

-Przepraszam, ale kompletnie nie potrafię się dzisiaj skupić. 

-To przez tego mężczyznę i tą akcje z rana?

-No tak, trochę mnie to niepokoi, bo ja naprawdę nie znam tego gościa.- na to stwierdzenie Rebekah zatrzymała się, złapała mnie za ręce po czym rozkazała opisać mi tajemniczego chłopaka.

- Był blady, włosy miały w sobie odcień rudości, ale ciężko dokładnie zidentyfikować mi ten kolor. Oczy miał brązowe, był szczupły i posiadał lekki zarost, prawie niewidoczny. 

Przyjaciółka po skończeniu mojego wywodu puściła moje ręce i zaczęła mamrotać niezrozumiałe dla mnie słowa pod nosem. 

-Rose strasznie mi przykro, ale mam do załatwienia ważną sprawę, mogłybyśmy się spotkać później u ciebie? 

-Ymm...jasne, czemu nie. Do zobaczenia- odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku domu. 

Rebekah POV.

Mówiłam temu kretynowi cholerne tysiąc razy, żeby odwalił się od Rose. Czego on nie rozumie? Przecież do jasnej anielki po estońsku nie mówię! 

- Niklausie Mikaelsonie ewidentnie chcesz być bardziej martwy niż teraz! 

-O co ci chodzi Rebekah?

-Miałeś nie zbliżać się do Rose. Obiecałeś!

-To ona na mnie wpadła.

-Co robiłeś na jej ulicy?!

-Podziwiałem widoki.

-Przestań kłamać! Teraz ci daruje tylko dlatego, że jesteś moim bratem.

Na te słowa mężczyzna odłożył pędzel i w zadziwiająco szybkim tempie znalazł się obok blondynki, po czym przywarł z nią do ściany i trzymając ją za szyję wyszeptał do ucha:

-Nigdy więcej nie próbuj mi grozić. Ja ,w przeciwieństwie do ciebie, nie mam skrupułów.

Kończąc swoją wypowiedź puścił dziewczynę, a ona łapiąc się za kolana, zaczerpnęła powietrza.

-Jesteś popierdolony.- mówiąc to popatrzyła na rudowłosego i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Wiedziała, że chłopak był silniejszy od niej.

Klaus tylko wzruszył ramionami i zabrał się za dalsze malowanie. 

Rose POV

Od jakiejś godziny siedziałam nad książkami do chemii. To był jeden z najmniej przez mnie lubianych przedmiotów. Nic nie rozumiałam.

Moje załamywanie się przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Po chwili w domu dało się słyszeć ogromny huk i jeszcze głośniejsze przekleństwo mojego ojczyma.  Słychać było, że wchodzi po schodach. Nagle ukazał się w drzwiach mojego pokoju. Białka w oczach miał całe czerwone, na bluzie plamy krwi, ale nie to najbardziej przykuło moją uwagę. W ręce trzymał brudny od krwi nóż. 

-Ty mała, podstępna suko. Odkąd zjawiłem się uprzykrzasz mi życie. Wmawiasz matce, że jest ze mną nieszczęśliwa. Na początku myślałem, że jak cię zgwałce to będziesz posłuszna, ale zrozumiałem, że jesteś tak samo niepotrzebna jak twój ojciec.-gdy skończył swój wywód podszedł do mnie i patrząc mi prosto w oczy uderzył z całej siły w twarz. Cios był tak mocny, że zachwiałam się i upadłam na podłogę. Czułam jak tracę przytomność. 

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Jedyne światło jakie znajdowało się w tym pomieszczeniu pochodziło od świeczki i szczerze mówiąc było znikome. Chciałam wstać, ale liny, którymi byłam przywiązana do krzesła mi to skutecznie uniemożliwiały. Jęknęłam. 

Nad głową usłyszałam jak ktoś idzie. Lekko przerażona zaczęłam bardziej się szarpać, ale gdy usłyszałam otwierające się drzwi natychmiast przestałam. 

-Widzę, że się obudziłaś . Dobrze, miejmy to za sobą.- przede mną stanął Mark.

-Mark, nie wygłupiaj się, wypuść mnie.-nakazałam mężczyźnie, ale ten zaczął się śmiać.

-To wszystko twoja wina, Rose. Gdybyś mnie zaakceptowała lub od czasu do czasu pozwoliła wziąć ze sobą kąpiel, żadna z tych rzeczy co teraz się dzieje nie miałaby miejsca. Twoja matka by żyła.

-Jak to ,,by żyła''? Gdzie ona jest? Co jej zrobiłeś?

Chłopak na moje słowa kucnął przede mną, złapał mnie ręką za policzek i szepnął.

-Jej już nie ma, słońce. Chciała zostawić mnie samego, a Mark nie chce być sam. Zastąpisz mi ją?

-Słucham? Przestań żartować!- zdenerwowana zaczęłam się szarpać. Mark w odpowiedzi dał mi z liścia. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Mężczyzna odsunął się i podszedł do kontaktu. Zapalił światło, a przede mną ukazał się widok, którego nigdy nie zapomnę. Moja matka, a raczej jej części ciała, leżały kompletnie martwe, bez życia. 

-Twoja mama się stawiała, ale nie miała nic do gadania. Zabiłem ją, pociąłem piłą mechaniczną i zrobiłem napis ,,Love You''. Podoba ci się?

Patrząc na to wszystko zaczęło robić mi się niedobrze. Z oczu raz po raz płynęły mi łzy.

-Jak mogłeś? Ona cię kochała!

-Ale ja kochałem ciebie. Teraz już na zawsze będziemy razem.- po chwili zauważyłam, że Mark niebezpiecznie skraca odległość między nami. Krzyczałam i wierciłam się jednocześnie. Błagałam, żeby mnie zostawił, ale ten nie zwracając na mnie uwagi zaczął zdejmować mi koszulkę. Nagle wydał z siebie dziwny dźwięk i przestał mnie rozbierać. Byłam sparaliżowana. Przede mną stała przerażona Rebekah, a Mark miał wbity nóż w serce. Popatrzyłam na głowę mojej matki, która się uśmiechała. Straciłam przytomność.

*850 słów! Nowy rekord! Dzisiaj postanowiłam, że trzeba troszkę przyspieszyć akcję i no nie powiem, jestem z siebie dumna. W następnym rozdziale postaram się troszkę zwolnić. Bye!*


ᴡʜᴏ ᴀᴍ ɪ? {THE ORIGINALS} Where stories live. Discover now