|28|

530 14 6
                                    

Po przeanalizowaniu tego wszystkiego nie wiedziałam co robić. Noah był w niebezpieczeństwie, na dodatek przeze mnie. Przecież to on miał mnie chronić, a teraz zamieniamy się rolami? Ja osoba mająca metr sześćdziesiąt ma bronić takiego wielkoluda?

No chyba nie...

Przez cały czas patrzyłam się tępo w to jedno napisane na kartce słowo. Przez nadmiar wiadomości zaczęłam płakać. Jak małe dziecko. Po prostu się rozryczałam. Zsunęłam się po ścianie na przeciwko wejściowych drzwi i podkuliłam nogi. Ta wstrętna kartka znajdowała się obok moich stóp.

***

Po jakimś czasie usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy w zamku. Nie miałam już możliwości ucieczki, więc schowałam głowę pomiędzy kolana. Nie chciałam przestraszyć Noah moją twarzą. Po moim makijażu zostały tylko czarne smugi mascary.

— Boże Lana co się stało?! — odezwał się od razu jak mnie zauważył
— N..n..nic — wyjąkałam
— Jak to nic?! — krzyknął
— Błagam cię Noah nie krzycz — mówiłam przez płacz

Zignorował moją wypowiedź i podniósł mnie  w stylu panny młodej, po czym zaniósł na kanapę i usiadł na przeciwko. Domyślałam się, że oczekuje wyjaśnień.

Co ja mam mu do cholery powiedzieć?!

— Idę Ci zrobić Twoją ulubioną herbatę, a następnie mi wszystko opowiesz — niechętnie kiwnęłam głową.

W końcu wiedziałam, że mnie to nie ominie...

***

Po kilku minutach chłopak wrócił z parującym napojem. Cicho mu podziękowałam i napiłam się cieczy. Przedłużałam tą czynność jednocześnie patrząc mu w oczy. Zdawałam sobie sprawę z tego, że się niecierpliwi.

***

— Tylko od czego mam zacząć? — no najlepiej od początku debilko...
— Od początku jak możesz — jakbyś mi w myślach czytał...
— Od jakiegoś czasu dostaję listy z groźbami. — widziałam po jego minie, że chce mi przerwać
— Nie przerywaj mi. — powiedziałam — Kontynuując. Na początku były to powiedzmy, że błahostki. Nie martwiłam się tym zbytnio. Do momentu kiedy wczoraj dostałam list dotyczący osoby. Nie było napisane której. Wiadome było, że mi bliskiej. Dzisiaj, kilka minut przed twoim przyjściem zobaczyłam pod drzwiami Cole'a Andersa. Zdziwiłam się, bo nikomu nie mówiłam gdzie mieszkam. Powiedział mi, że ma swoje źródła i dał mi kartkę z jednym imieniem — twoim. —widziałam na jego twarzy wiele emocji. Od zaciekawienia po zdziwienie. W końcu nie codziennie ma się do czynienie z czymś takim — Przyznam, że nie przyszedłeś mi do głowy jako bliska mi osoba. Chyba od momentu naszej kłótni nie przyjmowałam do świadomości, że tak naprawdę byłeś i zawsze będziesz mi bliski. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda Noah. — i właśnie w tym momencie rozpłakałam się jeszcze bardziej. Łzy leciały strumieniami z moich oczu, mocząc przy tym bluzkę.
— Nie wiem co powiedzieć Lana. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Obiecuję ci, że ten sukinsyn dostanie za swoje. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zrobił ci krzywdę
— Ale... — nie dał mi dokończyć
— Nie ma „ale". O mnie się nie martw skarbie.

Po tym przyciągnął mnie do uścisku. Objął mnie, a moja głowa automatycznie opadła na jego wyrzeźbioną klatkę piersiową.

***

I już wiedziałam, że tylko w tych ramionach chcę zasypiać i budzić się do końca życia...
W tamtym momencie wszystko zniknęło. Wszystkie problemy czy osoby, które chcą nam zaszkodzić.
Byłam tylko ja i on...

promise||centineoWhere stories live. Discover now